czwartek, 31 maja 2012

Suplementy na stawy

Kontynuując wątek stawowy, dziś kilka słów o suplementach diety, którymi można wspomóc leczenie dolegliwości stawowych. Już dłuższy czas niejako "w modzie" są specyfiki zawierające w swoim składzie glukozaminę lub połączenie glukozaminy z chondroityną. 

Preparatów na aptecznych półkach mamy całkiem sporo, zarówno w formie kapsułek, tabletek, jak i tabletek musujących, czy saszetek. Jest więc w czym wybierać. 
Glukozaminę w standardowej dawce 500mg, można nabyć w aptece już od około 9 zł za 90 tabletek, czyli mniej więcej kurację miesięczną przy standardowym dawkowaniu. Są także preparaty z wyższej cenowo półki i np. za Arthron complex 90 tabl trzeba zapłacić nawet około 100 zł.
Przez długi czas uważano, że glukozamina przyczynia się w istotny sposób do odbudowy chrząstki stawowej i może wywierać istotny wpływ na zmniejszenie odczuwania bólu oraz sprawniejsze funkcjonowanie stawów, stąd chyba namnożyło się tych preparatów z glukozaminą tak strasznie dużo. 
Jakieś kilka lat temu pojawiły się jednak teorie, że lepszy efekt leczniczy jest przy stosowaniu glukozaminy raz dziennie, ale w dużej dawce 1500mg i wszedł wówczas na rynek preparat Artresan 1 a day... Obecnie jednak wraca się do standardu, czyli dawki 500mg i stosowania 3 razy dziennie... 
A jak jest ze skutecznością takiej terapii..? 
Ja na co dzień w swojej pracy w aptece spotykam się z wieloma pozytywnymi opiniami od pacjentów, którzy sprawili sobie taką 3 miesięczną "glukozaminową" kurację. Często mówią oni, że dolegliwości stawowe rzeczywiście się zmniejszyły, przestało strzelać w kolanach itp, ale niestety w świetle badań naukowych nie wygląda to tak kolorowo :( 
W 2001 roku opublikowano badanie, które wskazywało niestety, że lecznicze działanie glukozaminy nie jest pewne. Przeszukując internet natknęłam się na metaanalizę opublikowaną w 2010 roku, która wykazała, że ani glukozamina, ani jej połączenie z chondroityną, w porównaniu do placebo, nie zmniejsza bólu stawów i nie ma wpływu na zwężenie szpary stawowej. 
Czy więc warto wydawać pieniądze na coś, co ma wątpliwą skuteczność...? Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie... Jedno jest pewne - taka kuracja nie zaszkodzi naszym stawom, więc myślę, że skoro wielu pacjentów odczuwa niejako poprawę przy stosowaniu glukozaminy, może warto spróbować. ;) 
Ja jednak polecałabym w tym wypadku preparaty sprawdzonych firm, np wspomniany wcześniej Arthron complex. Warto jednak zdawać sobie sprawę, że powolnym krokiem, ale preparaty glukozaminowe idą niejako w odstawkę. 

W suplementach diety na stawy najnowszej generacji pojawia się coraz częściej kolagen, choć jest to niejako wynalazek ostatnich kilku lat. Pamiętam, że gdy 3 lata temu po operacji kolana w klinice w Żorach, zalecono mi 3 miesięczną kurację preparatem Flexus, to niewiele osób o nim słyszało, Teraz mamy na rynku nie tylko Flexus, ale także całą masę preparatów z kolagenem tj. 4Flex (zawierający hydrolizat kolegenu), Flexagen (zawierający kolagen typu II i hydrolizat kolagenu), DuoForte (naturalny hydrolizowany kolagen i standaryzowany ekstrakt z dzikiej róży) i wiele, wiele innych ;) 
Koszt miesięcznej kuracji kolagenowej to niestety około 100zł :( Czy warto...?
Producenci publikują swoje badania, które niby potwierdzają skuteczność terapii, ale jak jest naprawdę? Jeśli ktoś ma doświadczenia, to zapraszam to podzielenia się swoją opinią, bo opinie innych są bardzo cenne. Ja od siebie mogę tutaj dodać jedynie tyle, że jako farmaceutka nie mam zupełnie zaufania do firmy Vitadirect i gdybym miała polecić jakiś preparat z kolegenem, na pewno nie byłby to 4Flex :( Firma Vitadirect, która jest producentem tego preparatu, co rusz to wycofuje z rynku jakieś swoje specyfiki, albo mają pomieszane daty i serie na pudełku i wewnątrz opakowania, albo jakieś wady produkcyjne itp...... Myślę, że jeśli tak często zdarzają się im istotne pomyłki, to nie jest to firma godna zaufania. 
Gdybym miała zarekomendować tutaj jakiś konkretny specyfik to byłby to chyba Flexus od firmy Valentis Polska. Osobiście kiedyś na zalecenie lekarza zrobiłam sobie 3 miesięczną kurację glukozaminowo-kolegenową i brałam Arthron complex oraz Flexus. Nie było szału, jeśli chodzi o odczuwalne efekty czy zmniejszenie bólu, ale prowadzący mnie lekarz stwierdził poprawę w obrazie USG, a dobre i to. ;)

Poza specyfikami doustnymi w chorobie zwyrodnieniowej stosuje się czasem leki, podawane bezpośrednio do wnętrza stawu. W przypadku znacznego nasilenia dolegliwości, lekarz może czasem zalecić iniekcje ze sterydów (np. Diprophos), które hamują procesy zapalne. Ze względu jednak na działania uboczne i ryzyko uszkodzenia stawu, nie można ich podawać częściej niż 3-4 razy w roku do jednego stawu. 

Znacznie bezpieczniejsza alternatywa to zastrzyki z kwasu hialuronowego, który występuje w chrząstce stawowej i płynie stawowym. Podanie dostawowe kwasu hialuronowego w chorobie zwyrodnieniowej stawów, zwiększa lepkość i elastyczność płynu stawowego i aktywuje procesy naprawcze chrząstki stawowej ;) Badania wykazały ponadto, że kwas hialuronowy wykazuje działanie przeciwzapalne i przeciwbólowe, prowadząc do poprawy ruchomości stawu. Preparatów na rynku farmaceutycznym mamy znowu sporo, ja mam za sobą bardzo kosztowną notabene kurację Hyalganem i nie chcę tutaj uchodzić za pesymistkę, ale u mnie efekt był żaden, przynajmniej taki odczuwalny.... Sporo pacjentów jednak odczuwa po takiej serii zastrzyków ulgę, więc myślę, że zależy to od schorzenia. U mnie to uczucie ulgi było bardzo krótkotrwałe niestety... 
Kwas hialuronowy jest też składnikiem wielu suplementów doustnych tj na przykład Orton, ale osobiście chyba miałabym większe przekonanie do podania dostawowego, bo wiadomo że po podaniu doustnym, to jeszcze wchodzi w grę wchłanianie i daleka droga do stawu ;) 


Na dziś kończę, bo nie chcę za bardzo przynudzać przed weekendem ;) Postaram się jeszcze kiedyś wrócić do tematu stawów w kontekście leków ziołowych i napisać coś niecoś o specyfikach z dziką różą czy hakoroślą ;) 


Warto również przeczytać:

Bóle stawowe

Gdy boli ucho

Upalne dni

poniedziałek, 28 maja 2012

Bóle stawowe

Witam w poniedziałkowe popołudnie. Dzisiejszy artykuł tak jak obiecałam będzie dotyczył problemów stawowych, bo z roku na rok zauważam w aptece coraz większą liczbę pacjentów przychodzących po "coś na stawy" ;) i nie są to tylko ludzie starsi, ale niestety coraz częściej młodzi i aktywni fizycznie.

Temat ten jest mi szczególnie bliski, bo sama mam za sobą kilka poważnych operacji kolana i zmagam się z chondromalacją czyli destrukcją chrząstki w obrębie stawu kolanowego. Problemy stawowe to temat rzeka, dlatego skupię się dzisiaj głównie na chorobie zwyrodnieniowej stawów, która jest najczęstszą chorobą układu ruchu. Cóż to takiego? 

Choroba zwyrodnieniowa stawów to upośledzenie funkcji stawów na skutek zmian destrukcyjnych chrząstki stawowej, której zadaniem jest amortyzowanie ruchów stawu i umożliwienie przesuwania się powierzchni stawowych. Z czasem uszkodzeniu mogą ulec również inne struktury tj. kość pod chrząstką stawową, torebka stawowa, więzadła, ścięgna i mięśnie. Skutkiem tego jest ból i ograniczona ruchomość stawu. Ból występuje głównie przy ruchach stawu, natomiast z reguły ustaje w spoczynku, często nasila się też pod koniec dnia. Cechą charakterystyczną choroby zwyrodnieniowej są tzw. bóle startowe- czyli największe nasilenie dolegliwości podczas pierwszych ruchów, bezpośrednio po okresie odpoczynku (czyli np. po wstaniu z krzesła, przy rozpoczynaniu chodu).
Innym objawem jest ograniczenie ruchomości, ponieważ stawy zaatakowane chorobą tracą z czasem pełny zakres ruchu i pojawia się problem np. z wyprostowaniem lub zgięciem kolana, czasami (ale rzadko) może nawet dojść od całkowitego zablokowania ruchu w stawie przez oderwany fragment chrząstki.
I  jeszcze jedna cecha charakterystyczna to tzw. trzeszczenia w stawie i chyba ten objaw najczęściej zgłaszają pacjenci przychodzący do apteki. Słyszane  dość wyraźnie trzeszczenia spowodowane są tarciem o siebie nierównych powierzchni stawowych.

Jeszcze jakiś czas temu chorobę zwyrodnieniową stawów wiązano tylko z wiekiem i uważano za wynik naturalnego procesu starzenia się organizmu, a tym samym samego stawu i mechanicznego ścierania się powierzchni stawowych. Dziś natomiast wiadomo, że choroba ta coraz częściej dosięga także młode osoby, u których wystąpiły dodatkowe czynniki ryzyka tj. siedząca praca, nadmierna eksploatacja stawów w sportach, czy np. otyłość. 

Chorobę zwyrodnieniową stawów można podzielić na:

- pierwotną (idiopatyczną) - o nieznanej przyczynie
- wtórną - wywołaną urazami i miejscowymi uszkodzeniami struktury stawowej, wrodzonymi  nieprawidłościami budowy stawu (np. koślawość, szpotawość), chorobami metabolicznymi, zakażeniem, zaburzeniami endokrynologicznymi (cukrzyca, otyłość, niedoczynność tarczycy)

Jest cały szereg czynników, które mogą predysponować do wystąpienia tej choroby. Na niektóre z nich nie mamy wpływu i są to np.: 

- wiek (ryzyko wystąpienia choroby zwyrodnieniowej rośnie z wiekiem, ale są też osoby starsze, które nie mają żadnych jej oznak) 
- płeć żeńska (ach te kobiety- zawsze mają gorzej;) )
- czynniki genetyczne (zwłaszcza w przypadku choroby zwyrodnieniowej stawów rąk i kolan)

Najważniejsze przyczyny choroby zwyrodnieniowej można jednak wyeliminować i warto o tym pamiętać. Czynniki ryzyka na które mamy wpływ to:

- otyłość - im większa masa ciała tym większe ryzyko choroby zwyrodnieniowej stawów (zwłaszcza kolan). Pamiętajcie, że redukcja masy ciała (nawet o kilka kg)  zmniejsza w bardzo istotny sposób zagrożenie rozwojem choroby, zwalnia  jej postęp i zmniejsza ból stawów ;)
- osłabienie siły mięśni okołostawowych, bo stabilizują one cały staw, dlatego ważny jest aktywny tryb życia oraz codzienna gimnastyka (program ćwiczeń powinien być wdrażany pod okiem rehabilitanta). Nie każdy sport jest jednak wskazany. Polecane jest przede wszystkim uprawianie sportów, które nie powodują przeciążenia w stawach np. pływanie ;) 
- uprawianie niektórych sportów, które są związane z nadmiernym przeciążeniem stawów i mięśni (narciarstwo, podnoszenie ciężarów, piłka nożna, spadochroniarstwo)
- czynniki zawodowe (częste klęczenie czy zginanie kolana, podnoszenie ciężkich przedmiotów, długotrwałe stanie itp)
- zaburzenia budowy stawu (wrodzona dysplazja biodra, koślawość i szpotawość kolan, niestabilność stawu po urazie) - tutaj ważna jest przede wszystkim rehabilitacja, która czasem może zdziałać cuda, a także używanie odpowiednich przyrządów ortopedycznych, a niestety czasami konieczne jest leczenie operacyjne.

Charakterystyczne dla choroby zwyrodnieniowej jest występowanie naprzemienne okresów stabilizacji (objawy występują tylko przy ruchu i mają mniej więcej stałe nasilenie) oraz okresów zaostrzeń, które przebiegają z nasileniem bólu, który występuje nie  tylko w ruchu, ale także w spoczynku i w godzinach nocnych.

Jak więc sobie pomóc i załagodzić dolegliwości stawowe..?

Zasadniczo, jeśli podejrzewacie u siebie chorobę zwyrodnieniową stawów i występują wspomniane przeze mnie objawy, myślę, że warto odwiedzić lekarza, który pokieruje w odpowiedni sposób leczeniem. Polecam wybrać naprawdę dobrego specjalistę (zasięgnąć opinii znajomych itp), bo ja już raz w swoim życiu od jednego lekarza usłyszałam przykra diagnozę, że niestety będę zginać nogę w kolanie tylko do 90 stopni, a co za tym idzie nigdy nie będę chodzić normalnie po schodach, kucać itp... Na szczęście jednak wybrałam się na konsultację do innego ortopedy i szybko odzyskałam pełną sprawność ;) 

Jeśli chodzi o środki farmakologiczne to w leczeniu choroby zwyrodnieniowej czasami dla złagodzenia bólu konieczne jest zastosowanie doustnych leków o działaniu przeciwbólowym i przeciwzapalnym. W USA ponoć z racji większego bezpieczeństwa i mniejszego ryzyka uszkodzenia przewodu pokarmowego standardem jest stosowanie paracetamolu w odpowiednich dawkach. Pamiętać jednak należy, że zasadniczo nie ma on działania przeciwzapalnego, tylko przeciwbólowe i nie należy przekraczać dawki 4g/dobę czyli 8 tabletek (po 500mg). Do rzadko występujących, ale poważnych powikłań po przedawkowaniu paracetamolu należy uszkodzenie wątroby, dlatego pamiętajcie, aby w trakcie stosowania paracetamolu nie nadużywać, a najlepiej w ogóle nie spożywać alkoholu.

W Polsce stosuje się chyba częściej leki z grupy NLPZ (czyli niesteroidowe leki przeciwzapalne), ale z racji działań niepożądanych myślę, że czas stosowania powinien być krótki i ograniczyć się do okresów zaostrzeń choroby. Pracując w aptece, ja chyba najczęściej spotykam się z zapisywaniem przez lekarzy Diclofenacu, w różnych preparatach tj. Olfen czy Diclac
Na pewno bezpieczniejsze jest stosowanie maści czy żeli przeciwbólowych, ale ich efekt działania nie jest tak silny. Kiedyś największym powodzeniem cieszył się ketoprofen w żelu (preparaty Fastum, Ketonal itp), obecnie niestety maści te dostępne są w aptekach tylko na receptę lekarską. Ze środków bez recepty w mojej aptece chyba największym powodzeniem cieszy się teraz krem Ibalgin sport i pacjenci sobie go chwalą. Ma dość ciekawy skład, bo połączenie ibuprofenu i heparyny.

Ponieważ chyba za bardzo się rozpisałam, myślę, że na tym zakończę na dziś, a następnym razem będzie o suplementach diety, które pomóc mogą w załagodzeniu dolegliwości stawowych, czyli glukozaminy, chondroityny itp ;) Sama trochę ich wypróbowałam, więc chętnie się podzielę moimi doświadczeniami;)



Warto również przeczytać:

Suplementy na stawy

Upalne dni

Magnez

piątek, 25 maja 2012

Cellulit c.d.

Dziś tak jak obiecałam będzie troszkę o substancjach, które możemy znaleźć w kosmetykach na cellulit, bo jest ich spora różnorodność. Właściwie można by stwierdzić, że leczenie cellulitu za pomocą preparatów kosmetycznych polega głównie na zmniejszeniu przepuszczalności naczyń krwionośnych, redukcji obrzęków i przyspieszeniu spalania tłuszczów.

Co więc znajdziemy w specyfikach na cellulit...? 
Zrobiłam sobie taką małą analizę składu i najczęściej jednym ze składników są substancje uszczelniające naczynia krwionośne, głównie związki z grupy  flawonoidów (rutyna, kwercetyna) zawarte między innymi w kasztanowcu, nagietku, lukrecji czy rumianku.
W kosmetykach na cellulit można też znaleźć wyciąg z brzozy, który dzięki właściwościom drenującym wspomaga redukcję obrzęków, a także stymuluje eliminację szkodliwych produktów przemiany materii poprzez działanie moczopędne. Brzoza może być tez stosowana jeśli poza cellulitem, występuje tendencja do pękających naczynek krwionośnych, bo zawiera też substancje zmniejszające kruchość naczyń włosowatych.
Poza tym często zauważyć można w składzie substancje określane jako "spalacze tłuszczu"... Są to najczęściej tzw. ksantyny (kofeina, teobromina, teofilina), które łatwo wchłaniane przez skórę stymulują proces spalania złogów tłuszczu w skórze i ograniczają proces ich powstawania ;) 

Ale ja, jeśli chodzi o kofeinę, to wolę wypić sobie jakąś dobrą kawkę ;), bo chyba nie ma nic lepszego niż aromatyczna poranna kawka w miłym towarzystwie ;) Niestety to miłe towarzystwo z rana mam rzadko, bo mąż  jest z tych "antykawowych" ;) Dobrze, że w pracy zawsze się znajdzie czas na chwilę kawową ;) z koleżankami. 

Wracając do tematu, to nie sposób też zapomnieć o L-karnitynie, która w istotny sposób zwiększa usuwanie tłuszczu podskórnego, transportując wolne kwasy tłuszczowe powstałe po rozpadzie tłuszczów do komórek, gdzie zostaną wykorzystane jako źródło energii. L-karnitynę zawiera np. preparat Farmona Nivelazione woman "koncentrat aktywnie wyszczuplający antycellulit" albo z firmy Norel "Krem wyszczuplający z kompleksem antycellulitis".

Z innych interesujących składników warto również wspomnieć o pieprzowcu rocznym, którego głównym składnikiem jest kapsaicyna, która poprzez działanie rozgrzewające stymuluje mikrokrążenie i przyczynia się do oczyszczenia organizmu z toksyn i tłuszczów. Ciekawe działanie wykazuje też wyciąg z wąkrotki azjatyckiej, który pobudza syntezę kolagenu i elastyny, co w istotny sposób wzmacnia i uelastycznia skórę, wzmacnia naczynia krwionośne, a także poprawia krążenie krwi, co sprawia, że tkanki są lepiej dotlenione a szkodliwe produkty przemiany materii szybciej eliminowane. Jak widać więc współczesna kosmetyka czerpie mnóstwo ze składników naturalnych, a to chyba dobrze. ;)

Czym więc się kierować przy wyborze kosmetyku..? 
Po pierwsze zwracajcie uwagę na skład i pamiętajcie, aby kosmetyk był dopasowany do typu cery, zwłaszcza jeśli jest to cera z tzw. problemami i np. przy skórze skłonnej do pękania naczynek krwionośnych, unikajcie preparatów z  ksantynami, a wybierajcie raczej te z dużą ilością flawonoidów ;))  Pamiętajcie również o masażu  przed aplikacją preparatu, na pewno zwiększy on jego efektywność ;) oraz o aktywności fizycznej i spożywania dużej ilości płynów. To również część sukcesu, bo sam kosmetyk niestety cudów nie zdziała, choćby był najdroższy ;)

A po weekendzie zapraszam zainteresowanych na artykuł o problemach stawowych ;) reumatycznych i nie tylko.


Warto również przeczytać:

poniedziałek, 21 maja 2012

Jak się pozbyć cellulitu?

Witam po pięknym, słonecznym weekendzie... Nie wiem jak Wy, ale ja wypoczęłam ;) Taka piękna pogoda przypomina mi, że trzeba się troszkę wziąć za siebie, bo zbliża się sezon bikini ;) Również do apteki coraz częściej przychodzą pacjentki z prośbą o zarekomendowanie jakiegoś skutecznego specyfiku na cellulit. 
Czy mamy jakiś super środek na tą przypadłość? Zacznę może od tego, co to takiego jest cellulit. Kiedyś traktowany był jako defekt kosmetyczny, natomiast obecnie cellulit uznaje się za chorobę tkanki podskórnej o charakterze metabolicznym, która polega na patologicznym przeroście komórek tłuszczowych (tzw. adipocytów). Powiększone komórki tłuszczowe zgromadzone w ciasnych przegrodach tkanki łącznej, powodują powstawanie zagłębień w skórze i uciskają na naczynia krwionośne i limfatyczne. Wywołuje to zaburzenia mikrokrążenia płynów w skórze i tkance podskórnej oraz obrzęki i nagromadzenie się produktów przemiany materii... Tkanki otaczające ulegają deformacji, a skóra staje się nierówna i przypomina swym wyglądem skórkę pomarańczy, co chyba jest zmorą większości kobiet: młodych i dojrzałych, szczupłych i otyłych. Przyczyny cellulitu mogą być różne, ale jedną z głównych są hormony ;) 

Rozwój cellulitu jest z reguły kilkuetapowy. Można wymienić następujące stadia cellulitu: 
- lekkie - nie można go zobaczyć gołym okiem, efekt skórki pomarańczowej jest widoczny dopiero po ujęciu skóry w fałdę, zmiany skórne nie są bolesne, 
- średniozaawansowane - zagłębienia skóry widoczne są podczas napinania mięśni w pozycji stojącej, pojawiają się wtedy dodatkowe zaczerwienienia i jasne pasma, w badaniu palpacyjnym wyczuwa się drobne grudki i bardzo drobne guzki,
-zaawansowane - rowki i uwypuklenia oraz pasma zaczerwienień i rozjaśnień widoczne w spoczynku, także na łydkach, zmiany skórne są bolesne przy ucisku. 

Pamiętajcie Drogie Panie, że leczenie cellulitu zawsze powinno przebiegać na kilku płaszczyznach, nie wystarczy tylko smarować się niby cudownymi kosmetykami, na które czasami skuszone reklama wydajemy fortunę...  ;) Właśnie ostatnio widziałam na przystanku autobusowym reklamę nowego specyfiku na cellulit, a mianowicie Ujędrniający żel antycellulitowy NIVEA Q10 plus ;) 
Według reklamy wyraźnie zmniejsza on oznaki cellulitu w 3 tygodnie, ale raczej nie wierzcie w takie bzdury. Moim zdaniem, aby zmniejszyć cellulit konieczne jest połączenie kilku elementów. 
Przede wszystkim ważna jest odpowiednia dieta, złożona z bogatych w warzywa i owoce posiłków i dużej ilości płynów. Warto natomiast wykreślić z jadłospisu produkty przetworzone i pełne konserwantów, barwników i aromatów, ograniczyć sól i słodycze (proponuję zastąpić biały cukier miodem) oraz używki (alkohol, kawa). Bardzo ważnym natomiast składnikiem diety antycellulitowej powinien być błonnik, zarówno ten rozpuszczalny w wodzie, który spowalnia wchłanianie tłuszczu (występuje w cytrusach i jabłkach), jak i nierozpuszczalny w wodzie, chroniący przed zaparciami (ciemny ryż, gruboziarniste pieczywo, kasze). 

Apropos jabłek to w weekend będąc w Warszawie miałam okazję spróbować   napój piwny Sommersby ;) Nie jest to co prawda typowy cider (które uwielbiam), ale mieszanka piwa i soku jabłkowego, w smaku jednak naśladująca słodki cider. Z braku laku i trudnej dostępności ciderów w Polsce  (co mnie niezmiernie dziwi) może być ;) 

Wracając do głównego tematu - bardzo ważna jest również aktywność fizyczna. Sporty takie jak jazda na rowerze, bieganie, szybkie marsze poprawiają krążenie i przepływ limfy ;) co ułatwia usuwanie toksyn z organizmu, jednak ważna jest tutaj regularność. Na pewno przydałoby się też byłoby zafundować sobie jakiś aerobik, bo przyspieszymy w ten sposób spalanie tłuszczu. Jeśli ktoś jest zwolennikiem jogi, to również poprawi dzięki niej sprężystość i elastyczność skóry. Warto pokusić się też o zmianę nawyków sprzyjających powstawaniu cellulitu (wysokie obcasy, obcisłe ubrania, długotrwałe siedzenie za kierownicą, czy za biurkiem, gorące kąpiele). 

A co poza tym...? Mamy oczywiście całą gamę kosmetyków na cellulit, ale pamiętajcie, że ich aplikacja powinna być poprzedzona dobrze wykonanym masażem, który odpowiada za rozbijanie tkanki tłuszczowej, pobudzanie krążenia i przepływu limfy w skórze, co przyspiesza eliminację toksyn. Masaż powinno się wykonywać po kąpieli lub prysznicu o naprzemiennej temperaturze wody, co pobudza krążenie, bądź gołą ręką, bądź też np. myjką z trawy morskiej. Zawsze zaczynamy masaż od kostek, przesuwając się kolistymi ruchami w kierunku ud. Po takim masażu na pewno skuteczność preparatu antycellulitowego będzie zdecydowanie lepsza. I jeszcze taka jedna uwaga, w przypadku skóry skłonnej do pajączków nie należy stosować preparatów z kofeiną czy teofiliną, bo rozkurczają one naczynia, co osłabia ich ścianę ;) O substancjach aktywnych stosowanych w najpopularniejszych kosmetykach antycellulitowych będzie następnym razem ;) ponieważ jest to dość szeroki temat.

Jakie jeszcze mamy możliwości? Na pewno każdy wie, że jest całe mnóstwo metod leczenia cellulitu z zastosowaniem zabiegów kosmetycznych, jednak pamiętajcie, że nie wystarczy taki jednorazowy zabieg, na który pewnie niejedna z Was chętnie by się skusiła, ale konieczne będzie minimum kilkukrotne jego powtórzenie. Często są to bardzo duże koszty, które niestety przekraczają możliwości finansowe większości z nas ;) Tym mało optymistycznym akcentem kończę na dziś ;) i zapraszam na następny artykuł, który będzie kontynuacją moich dzisiejszych wywodów. 



Warto również przeczytać:

Cellulit c.d.

Hydrominum

Detocell i Cellasene

piątek, 18 maja 2012

Tabletki emskie

Przepraszam Was Kochani za tak długą ciszę w tym tygodniu, ale dopadło mnie jakieś paskudne przeziębienie. Jak widać, farmaceutki też chorują ;) A nawet są w gorszej sytuacji z uwagi na częsty kontakt z chorymi pacjentami. Pół biedy, jeśli w aptece jest szyba oddzielająca od pacjentów, ale niektóre bardziej otwarte dla pacjentów apteki (jak moja) ;) szyby nie mają i stąd wszelkie kichanie czy kaszel jest potencjalnym czynnikiem ryzyka. ;) 

Kuruję się dzielnie już trzeci dzień i na szczęście jest już troszkę lepiej. 
Tak nawiasem mówiąc, to polecam na chrypkę i drapanie w gardle gorącą herbatę z sokiem imbirowym. Herbapol Lublin ma w swojej ofercie syrop Owocowa Spiżarnia Imbir z cynamonem i goździkami, herbata z nim smakuje wyśmienicie, rozgrzewa i łagodzi dolegliwości gardłowe. 

Tak apropos przeziębienia, to wspomnę o jeszcze jednym środku, chyba już zapomnianym, a mianowicie o "soli emskiej". 
Gdy idziecie do apteki i prosicie o jakiś preparat wykrztuśny, to z reguły zarekomendują Wam Mucosolvan, Flegaminę, Prospan, czy troszkę nowszy środek jak ACC, natomiast  rzadko zapewne słyszycie o "tabletkach emskich", chociaż to bardzo dobry i co najważniejsze skuteczny preparat na mokry kaszel. 
Cóż to takiego ta "sól emska"? To jednorodny proszek o słonawym smaku złożony z siarczanów i chlorków sodu i magnezu oraz węglanu sodowego, o działaniu wykrztuśnym i alkalizującym. 
Polecam - spróbujcie kiedyś zamiast Flegaminy czy Mucosolvanu ;)  Ponadto sól emską można też stosować do inhalacji. 
A swoją drogą pamiętam, jak mój Tata kiedyś w aptece się zdenerwował, bo pani farmaceutka nie wiedziała o co mu chodzi, gdy poprosił o "tabletki emskie" ;) To taki właśnie zapomniany środek, chociaż dobrze znany starszemu pokoleniu.

Więcej w temacie przeziębień, także u dzieci, napiszę innym razem, jak będę w pełni sił ;)  Dobrej nocki.

poniedziałek, 14 maja 2012

Na receptę, bez recepty

Witam po weekendzie. Tym razem stosunkowo krótki artykulik, żeby Was za bardzo nie zanudzać ;)
W farmacji tak jak i we wszystkich chyba dziedzinach życia wszystko idzie w gwałtownym tempie do przodu i zmienia się jak w kalejdoskopie ;) Niektóre leki, które kiedyś były dostępne tylko na receptę lekarską, można nabyć obecnie bez recepty. Pozwolę sobie tutaj wymienić kilka przykładów:

- Furaginum - lek o działaniu przeciwbakteryjnym, stosowany w zakażeniach układu moczowego, do niedawna tylko na receptę lekarską, teraz w takiej samej dawce 50mg, ale pod nazwą Urofuraginum można zakupić bez recepty. Widziałam już nawet reklamę telewizyjną tego preparatu.;) I taka osobista dygresja - chyba dobrze się stało, bo Furagina była wcześniej lekiem na receptę, który  pacjenci chyba najczęściej chcieli wyłudzać bez recepty ;) skarżąc się, że powszechnie dostępne preparaty żurawiny czy Urosept nie pomagają.

- Telfast - lek o działaniu przeciwalergicznym, w tamtym jeszcze sezonie zarówno w dawce 180mg jak i 120mg dostępny tylko i wyłącznie na receptę, teraz jako Allegra (dawka 120mg) bez recepty. Lek ten łagodzi objawy alergiczne, takie jak: kichanie, wyciek z nosa, obrzęk i świąd błon śluzowych oraz skórne objawy pokrzywki. Warte podkreślenia jest długie działanie utrzymujące się nawet do 24 godzin.
Nawiasem mówiąc, ponieważ sezon na alergię się zaczął, niebawem postaram się napisać jakiś artykuł zbiorczy na ten temat.

- Controloc - kiedyś dawka 20mg i 40mg dostępna tylko na recegptę lekarską, od dłuższego już czasu jako Controloc control w dawce 20mg, zarówno po 7 jak i 14 tabletek, jest już lekiem OTC (bez recepty) i pacjenci ze zgagą i nadkwaśnością często po niego sięgają. 
Z identycznym składem mamy dostępny też bez recepty Anesteloc MAX
Są to leki zapobiegające refluksowi - jedna tabletka rano z reguły załatwia sprawę. Jeśli jednak macie problem długofalowy, polecam wizytę u lekarza, bo Controloc zapisany na receptę lekarska jest lekiem refundowanym i kosztuje o wiele taniej niż ten bez recepty ;)

- Meloxicam - kiedyś  zarówno w dawce 7,5mg jak i 15mg tylko na receptę (preparaty Movalis, Aglan, Aspicam, Melobax itp), obecnie w dawce 7,5mg jako Opokan, można kupić sobie bez recepty. Jest to lek o silnym działaniu przeciwzapalnym, przeciwbólowym i przeciwgorączkowym, stosowany w bólach kostno-stawowych i mięśniowych, w przebiegu chorób reumatoidalnych i zwyrodnieniowych stawów. Ma on jednak sporo działań niepożądanych i polecam przed zakupem je sobie dokładnie przeanalizować.

Są też leki, które niegdyś bez recepty, obecnie można nabyć w aptece tylko i wyłącznie na podstawie recepty lekarskiej, np. Tussipect zarówno w postaci tabletek jak i syropu ;) i tutaj powód dość klarowny - nadużywanie "do niecnych celów". 
Od jakiegoś czasu również wszystkie maści i żele z ketoprofenem (Fastum, Ketonal itp.), pospolicie niegdyś stosowane w bólach stawowych czy mięśniowych, także dostępne są tylko na rp, co czasami wywołuje u mnie w aptece (i pewnie nie tylko) zdziwienie pacjentów. Powodem tutaj stały się zarejestrowane niebezpieczne działania niepożądane - u niewielkiej grupy pacjentów, ale jednak ;)

Jak zwykle zachęcam do komentowania oraz zadawania pytań.



Warto również przeczytać:

Bóle stawowe

Antybiotyk antybiotykowi nierówny

Na lepszy nastrój

czwartek, 10 maja 2012

Witamina C

Dziś  kilka słów o najpopularniejszej z witamin, czyli witaminie C. 
Niestety nasz organizm nie potrafi jej wytwarzać i konieczne jest dostarczanie jej z pożywieniem, co notabene upodabnia nad do świnek morskich ;) one również mają z tym problem. 
Nie będę się tutaj rozwodzić o roli witaminy  C w naszym organizmie, tylko zwrócę uwagę na kilka praktycznych rzeczy. 
Często stojąc za okienkiem w aptece zauważam, że przy przeziębieniu oraz różnych infekcjach wirusowych sięgamy po preparaty witaminy C, najczęściej w formie musującej i w zwiększonych dawkach 1000mg. Czy słusznie? I jak to wygląda w świetle badań naukowych? 
Okazuje się, że zwyczajowe postępowanie, polegające na podawaniu suplementów z witaminą C przy przeziębieniu, nie ma specjalnego znaczenia. Witamina C skraca okres przeziębienia o około 10% i łagodzi dolegliwości ze strony układu oddechowego, ale tylko u osób, które spożywały zwiększone dawki te witaminy jeszcze przed rozwinięciem się pełnych objawów choroby ;)  Jeśli natomiast podawanie witaminy C rozpocznie się już po zachorowaniu, to niewiele ona nam niestety pomoże ;) Czy warto więc w ogóle suplementować witaminę C? 
Myślę, że na pewno warto dbać o odpowiedni poziom witaminy C w organizmie na co dzień. Jeśli natomiast przypomnimy sobie o niej zakatarzeni i z bolącym gardłem, nie spełni ona już swojej roli ochronnej, choć zapewne także nie zaszkodzi. 
A ile witaminy C dziennie potrzebuje człowiek? Według niektórych zaleceń, człowiek dorosły powinien zażywać dziennie tyle miligramów witaminy C, ile wynosi jego masa w kilogramach. Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, że zapotrzebowanie na witaminę C jest z reguły większe u osób palących papierosy i pijących sporo alkoholu, a także u osób narażonych na długotrwały stres. Stresować się generalnie nie warto, ale to już temat na osobny artykuł ;) Zwiększone dawki witaminy C dostarczać należy także dzieciom z astmą i alergiami, co zostało potwierdzone odpowiednimi badaniami. 

W preparatach witaminowych dostępnych w aptekach, witamina C występuje z reguły w formie syntetycznej. Takie tradycyjnie stosowane formy witaminy C jak kwas askorbinowy lub askorbinian wapnia powoli i w niewielkim niestety stopniu wchłaniają się z przewodu pokarmowego, poza tym krótko pozostają w organizmie i są z niego szybko wydalane. W ofercie firmy Olimp mamy natomiast innowacyjną postać witaminy C w postaci tłuszczowych metabolitów, która charakteryzuje się ponoć największą szybkością wchłaniania, przyswajalnością i siłą działania ;) Preparat nazywa się Gold-Vit C 1000 Forte i przyznaję, że jest dość lubiany przez pacjentów, myślę, że nie tylko z mojej apteki. Ale to pewnie kwestia reklamy. Ja jakoś szczególnie jego zwolenniczką nie jestem. ;)
Jak dla mnie istotne jest, co dowiedziono w badaniach, że witamina C pozyskiwana z naturalnych źródeł jest kilkakrotnie bardziej aktywna niż syntetyczna, a także zdecydowanie lepiej się wchłania i dłużej utrzymuje swoje stężenie terapeutyczne w organizmie. I jeśli miałabym coś polecać, to właśnie takie naturalne źródła witaminy C. Najwięcej naturalnego kwasu askorbinowego ma ponoć mała wisienka z Barbadosu, czyli acerola. Jeden owoc aceroli ważący około 4,5g ma tyle samo witaminy C co kilogram cytryn ;)  Nieprawdopodobne ;) 

W tym miejscu warto polecić  preparat o nazwie Acerola z firmy Sanbios, który zawiera standaryzowany wyciąg z owoców aceroli (na jedna tabletkę przypada około 125mg naturalnej witaminy C) i tylko 1% masy tabletkowej to substancje technologiczne. Naturalny skład jest tutaj naprawdę wart podkreślenia, gdyż często zdarza się tak, że mimo ładnego opakowania danego suplementu, w jego składzie jedna substancja syntetyczna goni drugą ;)
Cechą dodatkowo wyróżniającą wspomniany wyżej preparat jest naturalny, delikatny, kwaskowy smak tabletki - mimo braku słodzika - tabletka nadaje się do ssania, sama próbowałam ;)

Na pewno bardziej znany jest preparat Acerola PLUS firmy Puritan's Pride, który wielu z nas kojarzy jako właśnie naturalną witaminę C, ale jak przeczytamy ulotkę to okazuje się że jest to syntetyczny kwas askorbinowy, który jedynie wzbogacono o naturalną witaminę C z dzikiej róży i aceroli...Osobiście więc średnio polecałabym właśnie ten suplement. 

Warto wspomnieć, że cennym europejskim źródłem witaminy C są owoce  dzikiej róży, które zawierają w 100g nawet 2g witaminy C, ale nie jest to dla nas dobre jej źródło, bo któż z nas jada owoce dzikiej róży i to w formie nieprzetworzonej? ;) 

Mamy natomiast na rynku preparat firmy A-Z medica - Griposan w kapsułkach, który zawiera właśnie taką naturalną i dobrze przyswajalną witaminę C z owoców dzikiej róży, a także czarny bez, który wspomaga nasz organizm w walce z infekcjami. Warto o nim pamiętać ;) 

A-Z medica ma tez w ofercie Griposan plus w saszetkach, ale tam już jest poza przetworem z dzikiej róży i czarnego bzu, rutozyd oraz drożdże selenowe. I niestety jest to forma proszku do rozpuszczania - próbowałam i smak ma okropny ;) więc raczej nie polecam.

A na koniec pamiętajcie, że mimo szerokiej dostępności suplementów z witaminą C w aptekach, warto dostarczać ją w codziennej diecie. Jej głównym źródłem są dla nas warzywa i owoce (czerwona papryka, czarne porzeczki, kalafior, szpinak, truskawki, kiwi). Warto jednak wiedzieć, że witamina C nie jest zbyt trwała i krojenie, gotowanie, marynowanie warzyw i owoców powoduje rozkład ok. 50% ogólnej jej ilości w produkcie spożywczym. Jedynie mrożenie owoców to proces technologiczny, który pozwala na zachowanie w nich znacznej ilości witaminy C.

Tak jeszcze apropos dzikiej róży to polecam spróbować likier "Rosolis różany" z wytwórni Polmos Łańcut ;) Posiada naprawdę niepowtarzalny smak, który zawdzięcza on oryginalnemu bułgarskiemu olejkowi różanemu ;) Mniam mniam ;) 
Wspomnę jeszcze, że witano tym trunkiem w Pałacu w Łańcucie prezydentów ośmiu krajów europejskich, którzy przybyli w 1996 roku na szczyt prezydencki do tego miasta. :) Ja mam wielką ochotę spróbować jeszcze "Rosolisa kawowego", ale nie wiem, kiedy nadarzy się okazja być w Łańcucie, a niestety w normalnych lub nawet specjalistycznych sklepach jest on praktycznie niedostępny :(


Warto również przeczytać:

Przeziębienie w świetle reklam

Leki przeciwgorączkowe dla dzieci

Sambucol skuteczny w walce z wirusami

poniedziałek, 7 maja 2012

Ceny leków w Czechach

Zgodnie z obietnicą tym razem przedstawię Wam listę niektórych leków, które zaobserwowałam w czeskich aptekach i które są tam tańsze niż w Polsce.
Jeśli ktoś mieszka blisko granicy lub też wybiera się na wycieczkę do Czech,  kupując tam niektóre leki, będzie mógł zaoszczędzić trochę pieniędzy.

W Czechach podobnie jak i w Polsce, część leków ma status OTC czyli jest wydawana bez recepty lekarskiej, a część tylko i wyłącznie na podstawie ważnej recepty. Oczywiście nie należy liczyć, że jeśli lek jest w Polsce na receptę, to  czeski farmaceuta wyda nam go bez recepty, gdyż w większości przypadków lek będzie również na receptę. Polskie recepty oczywiście są bez problemu honorowane w całej UE, trzeba tylko pamiętać, aby mieć je ze sobą. I pamiętajcie, że jeśli lek jest w Polsce refundowany, to na polską receptę dostaniemy go w Czechach niestety bez zniżki.

Lista jest tylko przykładowa, na pewno można w Czechach znaleźć więcej leków w dobrych cenach, ale nie byłam w stanie wszystkiego sprawdzić. ;) Poza tym ceny mogą się różnić w zależności od danej apteki.
Jeśli jednak ktoś będzie zainteresowany ceną konkretnego leku, który wydaje mu się w Polsce drogi, zachęcam do komentarzy pod postem, bądź kontaktu na e-mail (farmaceutka80@wp.pl), a ja podczas następnego pobytu w Czechach (a bywam tam dość często) ;) postaram się sprawdzić, ile dany lek kosztuje.


piątek, 4 maja 2012

Marzenie o pięknych włosach, cz. II

Dziś tak jak obiecałam, przedstawię porównanie doustnych preparatów aptecznych na włosy i paznokcie, których mamy całe mnóstwo na rynku farmaceutycznym. Myślę, że przy wyborze suplementu diety powinniśmy, jeśli to możliwe, kierować się charakterystycznymi objawami niedoboru poszczególnych składników. 

I tak przykładowo często obserwowane białe plamki na płytce paznokciowej świadczą o niedoborze cynku, a łysienie plackowate związane jest nierzadko z niedoborem witamin z grupy B. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że z reguły nie mamy takich dodatkowych objawów i ciężko jest ustalić przyczynę problemu nadmiernego wypadania włosów. W takim przypadku warto stosować  preparaty sprawdzone i zawierające najważniejsze składniki, wpływające na gęstość naszej czupryny. 

Gdybym jeszcze pod koniec 2010 roku miała wybrać moim zdaniem najlepszy preparat, pewnie byłby to Merz spezial firmy Zdrovit. Zarejestrowany był wtedy jako lek i skład miał naprawdę interesujący. Na uwagę zasługiwała zwłaszcza bardzo duża dawka wysoko przyswajalnego żelaza, suchy wyciąg z drożdży, spora dawka biotyny i całe mnóstwo innych składników. Sama go stosowałam i rzeczywiście zaobserwowałam coraz mniejsze wypadanie włosów oraz zauważalne wzmocnienie paznokci. Słyszałam też na jego temat mnóstwo pozytywnych opinii od klientek w aptece, które pomimo, że nie był to preparat tani, wracały po niego zadowolone z efektów kuracji. 
Niestety w ubiegłym roku jednak preparat ten przeszedł istotną "metamorfozę" zarówno składu, jak i w mniejszym stopniu także szaty graficznej. Zmienił się też status tabletek z leku na suplement diety i obecnie nie jest to już ten sam Merz spezial, który wcześniej robił furorę u mnie w aptece. Jedyne co pozostało niezmienne, to cena, ale ona nie jest tutaj żadną zaletą, bo za 60 drażetek trzeba zapłacić od 35 do nawet 55 zł ;) I tak szczerze mówiąc, to słyszę teraz mniej więcej tyle samo opinii negatywnych, ile wcześniej pochwał na jego temat, dlatego nie polecałabym jakoś szczególnie tego suplementu. 

Jeśli chodzi o inne preparaty, to ciekawy skład mają kapsułki Revalid. Na uwagę tutaj zasługuje przede wszystkim bardzo duża zawartość aminokwasów siarkowych, które są elementami budulcowymi kolagenu. Jedna kapsułka ma aż 100mg DL-metioniny i 50mg L-cystyny. Podobno przy 3 miesięcznej kuracji 3 razy po 1 kapsułce dziennie efekt jest murowany. Słyszałam już nawet w aptece opinie klientów, że "po Revalidzie to włosy odrastają wszędzie, nawet tam gdzie nie chcemy" ;) Na pewno ważna jest jednak jego systematyczność stosowania,  także jeśli ktoś nie jest regularny, to nie polecam. Kuracja nie przyniesie właściwych efektów, jeśli nie będziemy przestrzegać podanego na opakowaniu sposobu dawkowania.

Również bogaty skład jest na pewno cechą charakterystyczną preparatu Ha-Pantoten. Zawiera on specjalnie dobrany zestaw wyciągów roślinnych, witamin, składników mineralnych i aminokwasów, w sumie aż 22 składniki aktywne;) Zalecane dawkowanie to od 2 do 4 tabletek dziennie, a więc całkiem sporo niestety, ale raz dziennie więc w sumie może być polecany także dla zapominalskich. Sama osobiście nie próbowałam, ale słyszałam  sporo pozytywnych opinii o tym preparacie.


Nie wiem jednak, czy jakiś suplement przebije w tej chwili różnorodnością składu preparat L'Biotica Włosy i Paznokcie, który zawiera aż 28 składników aktywnych. Oceniając zawartość poszczególnych składników, to jak na moje oko preparat wygląda całkiem ok. Dawkowanie bardzo przyjazne, bo tylko raz dziennie  i cena w sumie przyzwoita, bo za opakowanie 30 tabletek zapłacimy około 30 zł i pewnie dostaniemy jeszcze gratis odżywcze serum do paznokci ;) Myślę, że warto spróbować.


Dość popularne na naszych rynku są preparaty firmy Aflofarm, chyba dzięki zakrojonej na szeroką skalę reklamie. Sama dość często sprzedaję Belissę, bo Panie przychodzą (pewnie skuszone reklamą w pismach kobiecych i TV) właśnie po ten produkt. Natomiast spotkałam się z raczej kiepskimi opiniami, jeśli chodzi o efekty stosowania mimo, że skład nie jest najgorszy. 

Zdecydowany minus za skład ma u mnie natomiast znany pewnie większości z nas, preparat z firmy Glaxo, Capivit piękne włosy i raczej nie polecam fundować sobie kuracji, jeśli komuś rzeczywiście zależy na jej efektach. Jedyne co przyzwoite to cena, bo w co niektórych aptekach można kupić 2 opakowania za śmieszna cenę 9,90 zł. ;) 

Co jeszcze mamy na naszym rynku farmaceutycznym, jeśli chodzi o suplementy na włosy...? Na pewno jest sporo preparatów zawierających jako główny składnik ekstrakt ze skrzypu, który dostarcza krzem, będący istotnym składnikiem naszych włosów. Przykłady to chociażby: Skrzyp Vit + pokrzywa lub Wyciąg ze skrzypu i pokrzywy FORTE.
Ale jak to jest naprawdę z tym krzemem? Jego niedobór w diecie rzeczywiście ma negatywny wpływ na naszą skórę, włosy i paznokcie, jednak czy w istotny sposób wzmocnimy naszą czuprynę stosując suplement z dużą zawartością skrzypu polnego? Okazuję się niestety, że krzem z suchego ziela skrzypu jest bardzo słabo przyswajalny, a co za tym idzie, efekty kuracji na pewno nie będą oszałamiające... ;) 

I po tym krótkim przeglądzie można zauważyć, że większość producentów preparatów doustnych na włosy, skórę i paznokcie, stawia na bogactwo składu. Pewnie i słusznie. Jest jednak taki mały rodzynek, o którym chciałabym wspomnieć, bo myślę, że naprawdę warto. Chodzi mi o preparat: Biotebal - w tej chwili  chyba jedyny lek bez recepty, w kategorii specyfików doustnych na włosy ;) Co ma  w składzie...? Tylko i wyłącznie biotynę, należącą do witamin z grupy B, ale za to w dawce porażającej, bo aż 2,5mg lub 5mg czyli wielokrotnie wyższej niż w większości suplementów! Wyobraźcie sobie, że czasami właśnie tylko biotyna potrafi zdziałać cuda ;) Pracując w aptece słyszałam już całe mnóstwo bardzo pozytywnych opinii o tym preparacie, aż sama się na początku trochę dziwiłam ;)  Jeśli chodzi o wzmocnienie włosów to z reguły stosuje się 5mg dziennie przez okres 2 miesięcy, ale czasami przy łysieniu zaleca się nawet 3 razy dziennie po 5 mg biotyny ;)

Na koniec życzę wszystkim pięknej i bujnej czupryny ;) 


Warto również przeczytać:

Marzenie o pięknych włosach ;) cz. I

Mediderm

Niedobór żelaza


czwartek, 3 maja 2012

Marzenie o pięknych włosach ;) cz. I

Z uwagi na długi weekend majowy ciężko było mi się zmobilizować do napisania artykułu, ale w końcu zasiadłam przed komputerem z zimnym piwkiem Cornelius grejfrutowy ;) z browaru w Piotrkowie Trybunalskim... Jak ktoś nie próbował, to polecam... Smakuje wyśmienicie, choć zawiera mało %, ale nie o piwku dzisiaj miało być... ;) 
Na prośbę jednego z Czytelników postanowiłam zamieścić artykuł o preparatach na wzmocnienie włosów. Chyba każdy z nas chciałby mieć piękne, lśniące i gęste włosy, bo świadczy to o naszym zdrowiu i dbałości o urodę. A jaka jest rzeczywistość? Niestety wiele osób zmaga się z różnymi problemami dotyczącymi bezpośrednio kondycji włosów, a także i skóry głowy. Chyba najbardziej wstydliwym problemem jest łupież, ale to temat rzeka i na pewno na osobny artykuł. Wielu z nas sen z powiek spędza nadmierne wypadanie włosów, ja praktycznie każdego dnia w pracy w aptece mam co najmniej kilka klientek przychodzących po jakiś specyfik wzmacniający włosy, a więc problem istnieje na dużą skalę. 
Więc jak to jest z tym wypadaniem włosów...? Każdego dnia tracimy ich około 50-200, co jednak jest normalnym procesem fizjologicznym. Dopiero, gdy włosów ubywa znacznie więcej, mówimy o ich nadmiernym wypadaniu, które może być taką pierwszą zapowiedzią łysienia. Jak więc można sobie pomóc? Na początku warto spróbować ustalić przyczynę wypadania włosów, co czasami jest bardzo trudne i będzie wymagało konsultacji z lekarzem dermatologiem. Przyczyn może być bowiem całe mnóstwo:

- najczęściej mamy do czynienia z tzw. łysieniem androgenowym, które z reguły ma uwarunkowania genetyczne i związane jest z nadmierną produkcją tajemniczego DHT (dihydrotesosteronu), który powstaje z testosteronu ;) DHT produkowany w nadmiernej ilości osłabia mieszki włosowe, powoduje zanik owłosienia na skórze głowy, natomiast stymuluje jego wzrost w okolicy narządów płciowych i dołach pachowych ;)  Dolegliwość ta występuje głównie u mężczyzn, dlatego jest określana czasem łysieniem typu męskiego, ale może pojawić się także u kobiet, często jako objaw towarzyszący innym chorobom ogólnoustrojowym. 
W leczeniu łysienia androgenowego stosuje się głównie leki doustne  wydawane z  apteki na receptę lekarską, tj. Finasteryd (preparaty Propecia, Penester, Proscar) a także preparaty do stosowania zewnętrznego tj. Minoksidil (Loxon 2 lub 5%). 
Warto dodać, iż Loxon 2% można dostać w aptece bez recepty lekarskiej ;)

- zdarza się, że mamy również do czynienia z tzw. sezonowym wypadaniem włosów, które powoduje tymczasową utratę gęstości, ale z reguły nie prowadzi do faktycznego powstania łysiny. Tendencja do zwiększonego wypadania włosów występuje zazwyczaj podczas przesilenia wiosennego, zaraz po zimie. 
U kobiet zaś częstą przyczyną sezonowego wypadania włosów są też zmiany hormonalne (okres po porodzie oraz menopauza). Ja sama ok. 3 miesięcy po porodzie przerażona pobiegłam do dermatologa, bo włosy wypadały mi całymi garściami, ale jak się okazało niepotrzebnie ;) Po porodzie wypadają bowiem te włosy, które nie wypadły podczas ciąży z racji podwyższonego stężenia estrogenów. Tak więc mamy kilkumiesięcznych Bobasów, jeśli obserwujecie u siebie wyraźne przerzedzenie czupryny, nie martwcie się - na pewno wszystko wróci niebawem do normy ;)

Z reguły jednak nadmierne wypadanie włosów jest spowodowane ich złą pielęgnacją (częste suszenie, ondulacja, prostowanie, farbowanie) oraz niedoborem różnych związków mineralnych i witamin w organizmie, co powoduje zwiększenie łamliwości włosów i osłabienie ich cebulek. Na półkach aptecznych możemy znaleźć całą gamę preparatów, które pomagają uzupełnić brakujące składniki, wpływające na wygląd włosów, a zarazem skóry i paznokci.  Pamiętajcie jednak, że najważniejszym krokiem do poprawy stanu włosów jest stosowanie zdrowej i zbilansowanej diety ;) Suplementy diety, z którymi pewnie spotkacie się w aptece zawierają z reguły: witaminy (A, E oraz z grupy B),  mikro i makroelementy (m.in. żelazo, selen i cynk), nienasycone kwasy tłuszczowe, aminokwasy tj. metionina czy cysteina, które są elementami budulcowymi kolagenu oraz wyciągi roślinne (skrzyp polny, pokrzywa), a także wyciąg z drożdży piwnych ;) 
Preparatów na rynku jest całe mnóstwo, jaki więc wybrać..? Postaram się jutro zamieścić krótki ich przegląd i opinie - zarówno moje, jak i te słyszane od klientów w aptece ;)