Pokazywanie postów oznaczonych etykietą opalanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą opalanie. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 10 czerwca 2021

Apteczka na wakacyjny wyjazd

Pogoda za oknami cudna i miejmy nadzieję, że jak najdłużej będziemy mogli cieszyć się słońcem,:) bo wtedy od razu lepszy nastrój i nastawienie do życia. Nie wiem jak u Was, ale dla mnie bezapelacyjnie słońce to naturalny antydepresant. Niebawem wakacje, a więc czas wyjazdów, czyli "urlopowania". :) Ach. :) Przyznam się Wam szczerze, że czekam już na swój urlop, bo zmęczona jestem pandemią, siedzeniem w domu i wszelkimi ograniczeniami. Dzisiejszy post będzie więc związany z wakacyjnymi wojażami, a więc kilka słów na temat "apteczki na wakacyjny wyjazd". Wiem bowiem z doświadczenia, że często pakujemy się na ostatnią chwilę, chaotycznie i na "szybko" i równie często zdarza się, że czegoś zapominamy. 

A więc o czym nie należy zapomnieć pakując się na wakacje..? 

Na pewno nie należy zapomnieć o lekach stosowanych przewlekle. Dlaczego to takie ważne..? Większości leków stale stosowanych nie powinno się nagle i gwałtownie odstawiać, bo może to mieć rozmaite konsekwencje w tym znaczące pogorszenie stanu zdrowia. Pamiętajcie również o odpowiednim przechowywaniu oraz przewożeniu leków. Jeśli stosujecie leki, które wymagają przechowywania w lodówce, to także podczas transportu należy je tak przechowywać, a więc ratunkiem jest lodówka turystyczna, ewentualnie na krótką podróż "torebka termoizolacyjna", którą nabyć możecie za kilka zł w aptece. 

A co poza tym powinno się znaleźć w wakacyjnej apteczce..?

1) ochrona przed słońcem

Chyba nikomu nie muszę przypominać, że ochrona przed promieniowaniem UV w miesiącach letnich jest niezmiernie ważna i dotyczy zarówno osób dorosłych, jak i dzieci. Nie będę tutaj robiła przeglądu kremów i emulsji do opalania, bo w aptekach jak i drogeriach wybór jest naprawdę szeroki. Dla dzieciaków oczywiście rekomendowane są zawsze preparaty z filtrem SPF 50 i najlepiej jak są to filtry mineralne. Ja przyznam się szczerze, że zawsze stosowałam u moich chłopaków preparat z firmy Mustela sun- mleczko o pojemności 200ml. Na uwagę zasługuje jego wygodna aplikacja w formie spray'u i szybkie wchłanianie, a także skuteczna ochrona, nawet w tropikach. :) W tym sezonie z tego co wiem mleczko ma pojemność 100 ml.  Szkoda, bo na wakacyjny wypad to trochę mało, zwłaszcza dla dwójki łobuzów.;) Ale z kolei zmieści się do podręcznego bagażu. ;) W tym roku firma wprowadziła też nowość - Mustela sztyft przeciwsłoneczny SPF30 poj 9ml. Nie miałam jeszcze okazji go przetestować, choć pewnie spróbuję, Forma sztyftu dobrze sprawdzi się do stosowania na kości policzkowe, pieprzyki, usta. Nie wiem tylko, czemu zastosowano filtr SPF 30, a nie SPF 50. Szkoda. 

Ja z kolei na wyjazdy wakacyjne z reguły zabieram preparaty na słońce w formie olejku. Ostatnio moim faworytem jest "Nuxe olejek SPF30" - cudnie pachnie, wygodnie się aplikuje i skutecznie chroni. :) 

No dobrze - ochrona na słońce to jedno, ale myślę, że mimo wszystko warto mieć ze sobą jakiś specyfik "po przedawkowaniu" promieniowania słonecznego. Najlepiej na oparzenia słoneczne sprawdzi się klasyczny "Panthenol" w piance. Polecam zwrócić uwagę na stężenie pantenolu - który jest głównym składnikiem łagodzącym podrażnienia. Wachlarz stężeń to od 5% do 15 % - ja myślę, że warto wybierać preparaty z 15% pantenolem, bo będzie skuteczniejszy.

2) preparaty na komary i kleszcze

Tutaj także w aptekach i drogeriach wybór spory, a więc każdy znajdzie coś dla siebie. Polecam zawsze patrzeć na ograniczenia wiekowe, bo nie wszystkie specyfiki nadają się dla niemowląt czy dzieci.

Ciekawą opcją dla dzieci są plastry odstraszające komary, np. "Mustico plastry odstraszające komary i meszki"- 12 sztuk za kilkanaście zł. W składzie olej z eukaliptusa. Uwaga - plastrów nie naklejamy bezpośrednio na skórę, ale na odzież lub na przedmioty w bliskim otoczeniu (wózek, namiot).

Jeśli udajecie się w tropiki to zdecydowanie rekomendowane są preparaty z DEET, który zaliczany jest do środków biobójczych, dlatego przy jego stosowaniu należy zastosować ostrożność. W aptekach takim specyfikiem z DEET jest "Ultrathon" (25% DEET). Ale uwaga: preparat jest przeciwwskazany u dzieci do 3 roku życia, a także u kobiet ciężarnych, ponieważ stwarza ryzyko uszkodzenia płodu. U dzieci od 3-12 roku życia jego stosowanie powinno być ograniczone (max 2 razy dziennie). 

Warto mieć ze sobą także jakiś specyfik po ukąszeniach. Dobrze sprawdzi się choćby tradycyjny "Fenistil" w żelu. Ciekawa opcja, która sprawdzi się u dzieci to plastry, np. "Recotin plastry po ukąszeniach owadów". W składzie naturalne składniki, m.in olejek lawendowy czy ekstrakt z kwiatów nagietka, za co plus no i szata graficzna idealna dla dzieciaków. W opakowaniu znajdziecie 20 sztuk plastrów z ilustracjami zwierzątek i 10 sztuk plastrów transparentnych. Ich zaletą jest to, że zabezpieczamy okolicę po ukąszeniu przed drapaniem, a wiadomo jak to z dziećmi jest - mówisz "nie drap", a ono i tak robi swoje. ;)

3) Preparat do odkażania ran i materiały opatrunkowe

Jadać z dziećmi na wakacje myślę, że warto mieć w walizce także zestaw plastrów i coś do odkażania ran, np. "Octenisept". Nie wiem jak to jest u Was, ale ja mam dwójkę chłopców i niemal zawsze przydarzy się jakiś upadek - rozbite kolano, czy łokieć. Lepiej więc być przygotowanym. :) Poza zwykłymi plastrami na otarcia, ja zawsze zabieram w podróż także plastry na pęcherze - według mnie najlepsze są te "Compeed". Od razu dają ulgę przy bolesnych otarciach i pęcherzach.. a ja choćbym miała najwygodniejsze buty na świecie, to po kilku godzinach chodzenia, zawsze mam pod stopami pęcherze.. Taki mój urok. :)

4) Sól fizjologiczna - ampułki

W aptekach z reguły możecie kupić ampułki soli fizjologicznej na sztuki. Nie zajmą one dużo miejsca w bagażu, a mogą być pomocne, na przykład przy plażowaniu jeśli przez nieuwagę wszędobylski na plaży piasek dostanie się do oczu. 

5) Preparaty na dolegliwości żołądkowo- jelitowe

Zmiana diety, a także brak należytej higieny sprawiają, że często podczas wakacyjnych wypadów dopada nas zatrucie pokarmowe, z reguły objawiające się biegunką, bólem brzucha, wymiotami. Sama się o tym przekonałam, jak z chłopakami spędzaliśmy urlop na Teneryfie. Dopadł nas wtedy uaktywniający się tam często zimą norowirus, :( a w wiadomo... biegunki i dyskomfort żołądkowy potrafią każdy wyjazd zamienić w koszmar... Co to za przyjemność jak zamiast cieszyć się słońcem i plażą musimy większość czasu spędzać w toalecie.  Myślę więc, że warto, aby w apteczce znalazły się: 

- "Nifuroksazyd- tabletki"- skuteczny przy zatruciach pokarmowych

- Elektrolity - do nawodnienia, które sprawdzą się nie tylko przy biegunce, ale także przy upałach:)

- Probiotyki - oczywiście w podróż zabieramy te, które nie muszą być przechowywane w lodówce. Dodam jeszcze, że gdy wybieramy się w kraje tropikalne warto probiotyk zażywać około dwóch tygodni przed wyjazdem.

- Preparaty z loperamidem ("Laremid", "Stoperan") - który skutecznie hamuje biegunkę, gdy dopadnie nas ona znienacka i zależy nam na szybkim efekcie zapierającym.

Jeśli cierpimy na chorobę lokomocyjną, przed podróżą należy się odpowiednio zabezpieczyć. Do wyboru mamy "Aviomarin", ale tutaj warto pamiętać, że powoduje on senność, więc po zażyciu nie powinno się prowadzić pojazdu. Inna opcja to specyfiki z imbirem, np. "Lokomotiv" (syrop, tabletki, pastylki do ssania), ewentualnie opaski akupresurowe przeciw mdłościom (np. "Sea-band").

6) Leki przeciwbólowe, najlepiej takie, które z reguły stosujemy, czyli najczęściej coś na bazie ibuprofenu ("Ibuprom", "Ibum", "Nurofen"), lub coś z paracetamolem ("Apap", "Efferalgan"). Jeśli wybieramy się w podróż z małym dzieckiem, to warto zabrać też coś przeciwbólowego i przeciwgorączkowego w syropie, lub czopkach. Tutaj też w aptece znajdziecie całą masę takich preparatów.

7) Jeśli jesteście alergikami - dorzućcie do wakacyjnej apteczki lek przeciwalergiczny ("Lirra", "Allegra", "Zyrtec UCB", "Loratadyna pylox", "Loratan", "Amertil bio", "Allertec" itp). 

Przy tendencji do infekcji intymnych najlepiej zabrać ze sobą preparat na infekcje intymną, a przy tendencji do zapalenia pęcherza lek z furaginą. Ale to już nie jest takie typowe "must-have", bo idąc tym tropem to należałoby zabierać ze sobą całą aptekę. ;)

Bon voyage! ;)


Warto również przeczytać:


niedziela, 7 czerwca 2015

Leki a słońce

Wreszcie za oknami piękna pogoda, oby jak najdłużej. :)
Jak już wiele razy pisałam, uwielbiam słońce - od razu poprawia mi nastrój. Pamiętajcie jednak, że słońce to nie tylko piękna opalenizna, ale także ... nowotwory skóry, bądź poparzenia, dlatego podstawa to stosowanie kremów ochronnych z filtrami UV. 
UWAGA! Taki kosmetyk z filtrem ma określoną przydatność do użycia po otwarciu, a więc "zapasy" z ubiegłego roku raczej muszą pójść do kosza, bo na nic się nie przydadzą. ;) O kremach z filtrami pisałam w poście - zainteresowanych odsyłam do lektury.

Dziś także będzie o słońcu, ale z nieco innej strony. :) Nie wiem czy wiecie, że niektóre leki mogą powodować reakcje fotonadwrażliwości, czyli przesadną reakcję skóry na promieniowanie słoneczne. Może to być: 

reakcja fototoksyczna =  bezpośrednie uszkodzenie komórek, które często ma postać ciężkiego oparzenia, 

reakcja fotoalergiczna =  dopiero kilkanaście godzin po ekspozycji na słońce, kiedy na skutek reakcji układu odpornościowego pojawia się stan zapalny, obrzęk, pokrzywka, nasilony świąd.

piątek, 2 maja 2014

Jak łagodzić oparzenia słoneczne?

Za oknami wiosna pełną parą. :) Ja osobiście uwielbiam słońce. Pewnie wśród czytelników bloga znajdzie się sporo amatorów opalania, ale nie ma co się temu dziwić - ładna opalenizna dodaje uroku. ;)
Pamiętajcie jednak, aby zawsze z umiarem korzystać z promieni słonecznych, bo jak to mawiają - co za dużo, to niezdrowo. ;) Stosowanie kremów z filtrami ochronnymi to podstawa! I proszę - nie zapominajcie o tym w ferworze urlopowych atrakcji. Więcej na ten temat w poście TUTAJ, a dziś w nawiązaniu do tematu, kilka słów o tym jak radzić sobie z oparzeniami słonecznymi. Zapewne niejednemu z Was zdarzyło się przesadzić z przebywaniem na słońcu... wiadomo... plaża, zimne piwko, delikatna bryza morska... to wszystko sprawia, że nietrudno jest się zapomnieć i... poparzenie gotowe.

Jak sobie pomóc, gdy słoneczko dało się we znaki i nasza skóra nabrała aż nadto różowego koloru? Opowiem Wam pewną anegdotę. W podróż poślubną wybraliśmy się z mężem na Gran Canarię. Widok z balkonu hotelowego na ocean cudowny i... mój mąż tak się nim zachwycił, że spędził kilka godzin podziwiając panoramę i majaczący się wulkan Teide w oddali, a ... słońce grzało. ;) Oczywiście posmarował kremem twarz i ręce, ale zapomniał o stopach i łydkach, a wieczorem okazało się, że były one totalnie poparzone. Miał jednak szczęście, że poślubił farmaceutkę. ;) W moim bagażu nie zabrakło pianki z pantenolem, która była ukojeniem dla jego spalonej skóry. Ulga była natychmiastowa. :) No właśnie... myślę, że w przypadku poparzeń słonecznych spray z pantenolem powinien być numerem jeden. Forma pianki sprawia, że aplikacja jest niezmiernie prosta. Co warte podkreślenia - nie ma potrzeby mocnego wcierania w skórę, piankę można pozostawić do wchłonięcia na jej powierzchni.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Beta-karoten a opalanie

Witam po dłuższej przerwie chorobowej, którą mam nadzieję mi wybaczycie. 
Nareszcie mamy słoneczną pogodę :) I oby jak najdłużej. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam słońce. Kiedy rano mnie budzą jego promienie od razu poprawia mi się humor i mam więcej energii na cały dzień. Przyznaję jednak, że czasy kiedy uwielbiałam godzinami wylegiwać się na jakiejś piaszczystej plaży nad Bałtykiem, minęły bezpowrotnie. Starzeję się najwyraźniej. ;) Dzisiejszy post dedykuję jednak amatorom opalania, bo wiem, że takich nie brakuje. O tym, że należy pamiętać o ochronie przeciwsłonecznej i stosować kremy z filtrami, wspominać zapewne nie muszę. 
Rozwijałam zresztą temat w ubiegłym roku.

Dziś słów kilka o beta-karotenie, który jest naszym sojusznikiem w opalaniu, a często o nim zapominamy. Co to takiego?
Beta-karoten to tzw. prowitamina A, czyli związek z którego powstaje w organizmie człowieka witamina A. Co ważne: nie musimy się martwić o przedawkowanie, bo organizm przetwarza na witaminę A tylko taką ilość beta-karotenu jaką potrzebuje, czyli zależnie od potrzeb. 
Co się więc dzieje z resztą? Nadmiar magazynowany jest głównie w tkance tłuszczowej, a także w skórze, gdzie pochłania promieniowanie słoneczne. Jednak uwaga! Przy nadmiernym spożyciu beta-karotenu, może pojawić się żółte zabarwienie skóry, zwłaszcza na dłoniach. Sama się o tym kiedyś przekonałam, gdy piłam  przez dłuższy czas codziennie jednego "Kubusia" ;) Ale to dawne czasy ;)

Jaką funkcję spełnia beta-karoten w naszym organizmie i co ma wspólnego z opalaniem? Beta-karoten wykazuje działanie ochronne przed promieniowaniem UV, nasila produkcję pigmentu oraz nie dopuszcza do negatywnego działania na skórę promieni ultrafioletowych. Jest on skutecznym antyoksydantem, wykazuje własności neutralizujące wolne rodniki, które powstają przy ekspozycji skóry na promieniowanie UVA.
Wolne rodniki, o których teraz tyle się mówi, odpowiadają także za niekorzystne zmiany w skórze pojawiające się z wiekiem, dlatego również mówi się o działaniu opóźniającym starzenie.

Warto wspomnieć także o tym, że beta-karoten redukuje negatywne skutki radio i chemioterapii, a także odgrywa rolę w profilaktyce przeciwmiażdżycowej oraz wzmacnia odporność organizmu. Nie zapominajmy również pozytywnym wpływie beta-karotenu na wzrok, jest on szczególnie polecany przy kłopotach z widzeniem o zmierzchu.

Większość z nas kojarzy beta-karoten z marchewką. I słusznie ;), ale źródłem beta-karotenu w codziennej diecie są także inne czerwone i żółte warzywa tj. pomidory, papryka oraz owoce, np. brzoskwinie, nektarynki czy morele. Beta-karotenu dostarczają nam również zielone warzywa liściaste, np. brokuł, sałata, szpinak. Wybór więc jest całkiem spory :) Ja nie toleruję jedynie szpinaku, co zostało mi jeszcze z dzieciństwa. ;) 
Pamiętajcie, że beta-karoten wchłania się najlepiej w obecności tłuszczu, dlatego do sałatek warzywnych warto dodawać niewielką ilość oliwy z oliwek. 

Alternatywą dla tych, którzy nie "lubują się" w warzywach (choć nie tak smaczną), są gotowe suplementy z beta-karotenem. 

Jak to zwykle w farmacji bywa - jest w czym wybierać. Większość preparatów zawiera sam beta-karoten, np. "Beta Karoten Chance" (dawka 10mg), "Beta-Karoten Naturkaps" (dawka 2mg), "Beta Karoten SUN" (dawka 6mg). Preparaty te jak widać różnią się dawką beta-karotenu, ale także ceną. 
Która więc dawka jest odpowiednia? Ciężko stwierdzić, choć uznaje się, że zapotrzebowanie dzienne na beta-karoten wynosi 6mg, ale przy założeniu, że jest on jedynym źródłem witaminy A w organizmie. Nie wyznaczono natomiast górnego limitu dziennego spożycia beta-karotenu. Ale... uwaga palacze!

Badania wykazały, że długotrwałe podawanie dużych dawek beta-karotenu  (20mg dziennie), może być szkodliwe dla osób palących. Paradoksalnie beta-karoten zwiększa wtedy ryzyko raka płuc, zamiast mu zapobiegać. Wydaje się to nieprawdopodobne, a jednak. Chodzi prawdopodobnie o oddziaływanie beta-karotenu z całą kaskadą wolnych rodników zawartych w dymie papierosowym. 

Wracając jednak do słońca, bo nie o papierosach, a o opalaniu miało być tym razem... Beta-karoten nie tylko chroni skórę przed promieniowaniem UV, ale także utrwala opaleniznę. Jeśli więc zamierzacie wybrać się na jakiś urlop i chcecie uzyskać trwałą opaleniznę, to dobrze jest na kilka tygodni wcześniej rozpocząć taką kurację beta-karotenem. Pamiętajcie jednak, że nie zastąpi on kremu z filtrem UV, tylko jest jego uzupełnieniem :) Ja lubię polecać specyfik z firmy Olimp "Beta-Solar" z racji na bardzo bogaty skład. Poza beta-karotenem zawiera on także inne naturalne antyoksydanty tj. witaminę E, selen, mangan i ekstrakt z zielonej herbaty, a także składniki wpływające na kondycję skóry, jak witaminę C oraz cynk. Warto podkreślić także zawartość kwasu hialuronowego odpowiadającego za odpowiednie nawilżenie skóry, choć jego dawka jest niewielka bo tylko 1mg. 

Na koniec wspomnę jeszcze tylko, że beta-karoten jest nie tylko składnikiem suplementów diety, ale także kremów. Przykładem może być "Krem antyoksydacyjny" z linii AA eco. Krem zawiera w składzie między innymi wyciąg z marchewki i przeznaczony jest do skóry suchej wymagającej regeneracji i dobrze rewitalizuje skórę. Osobiście go jeszcze nie wypróbowałam, ale o całej linii AA eco słyszałam już dużo pozytywnych opinii od klientów apteki. 

piątek, 3 maja 2013

Witamina D

Moi drodzy, jak wielokrotnie wspominałam, piszę tego bloga dwa Was, dlatego też temat dzisiejszego posta wybrałam spośród Waszych sugestii. Wielkimi krokami zbliża się lato, zatem dziś będzie o słońcu oraz witaminie D.

Nie chcę Was tutaj zamęczać nazwami, ale tak dla porządku wspomnę, że do witamin z grupy D zaliczamy:
-witaminę D3 (cholekalcyferol), która występuje w organizmach zwierzęcych
-witaminę D2 (ergokalcyferol), która występuje w organizmach roślinnych i grzybach.

Witamina D jest na swój sposób szczególna i wyjątkowa. Dlaczego?  Witaminy to związki chemiczne, które są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania organizmu i których organizm nie potrafi sam wytworzyć, tylko musimy je dostarczać z pożywieniem. Witamina D jako jedna z nielicznych witamin wyłamuje się z tej definicji, ponieważ na drodze prostej reakcji chemicznej powstaje w skórze pod wpływem promieniowania UV. 
Oczywiście decydujące znaczenie ma to, w jakim stopniu promieniowanie słoneczne dociera do powierzchni skóry, a to z kolei zależy od wielu czynników. 
Ważną rolę odgrywają tutaj czynniki środowiskowe takie jak: szerokość geograficzna, pora roku oraz warunki atmosferyczne (ewentualne zachmurzenie). Życzmy sobie więc jak najwięcej słonecznych dni w roku :)
Nie wiem jak Wy, ale ja kocham słońce i jak rano budzą mnie jego promienie, to od razu mam lepszy nastrój. 


W naszej szerokości geograficznej synteza witaminy D w skórze możliwa jest mniej więcej od maja do września, gdy słońce góruje w ciągu dnia powyżej 45-50° nad horyzontem.

Faktem jest, że ilość powstającej w skórze witaminy D zależy także od tego jaka jej powierzchnia jest eksponowana na bezpośrednie działanie promieni słonecznych, czyli od ubrania. Nago przecież chodzić po mieście nie wypada ;) choć gdy czasem w lecie termometry wskazują temperaturę powyżej 30°C może i dobrze byłoby zrzucić z siebie ubranie. ;)
Zdecydowanie niekorzystnie na syntezę skórną witaminy D wpływa stosowanie kremów z filtrami, które znacząco redukują ilość promieniowania UV docierającego do naskórka. Wyłania się tutaj pewien paradoks. Wiadomo bowiem, że stosowanie kremów z filtrami chroni nas przed szkodliwym wpływem promieniowania UV. Do wszystkiego więc trzeba podejść rozważnie.

Jako ciekawostkę podam tutaj fakt, iż skórna synteza witaminy D u osób z ciemną karnacją jest znacząco wolniejsza niż u osób z jasną karnacją. Wydaje się to nieprawdopodobne, a jednak ;) Istotną rolę odgrywa bowiem poziom melaniny czyli pigmentu w skórze. Warto podkreślić także, że intensywność syntezy witaminy D w skórze ulega redukcji wraz z wiekiem, a więc... uwaga seniorzy! Wy jesteście szczególnie narażeni na jej niedobór. 

Pewnie gdybym spytała Was jaką funkcję spełnia witamina D, to większość odpowiedziałaby, że wpływa na prawidłowy stan kości i zębów. Chyba każdemu nasunęłoby się natychmiastowe skojarzenie witaminy D z profilaktyką krzywicy oraz osteoporozy. I słusznie. 
Rzeczywiście witamina D reguluje gospodarkę wapniowo-fosforanową organizmu (wpływ na absorpcję wapnia i fosforu przez układ pokarmowy oraz ich wykorzystanie w budowie kości), uczestniczy w procesie mineralizacji kości i zębów. Dlatego więc główne objawy  niedoboru  witaminy D dotyczą właśnie układu kostnego i zębów i objawiają się krzywicą u dzieci oraz osteomalacją (rozmiękanie kości) u dorosłych. Mało kto jednak wie, że to jest tylko jedna z bardzo wielu funkcji jakie zawdzięczamy tej "słonecznej witaminie" ;) Szybki rozwój biologii molekularnej oraz rozmaitych metod diagnostycznych pozwolił bowiem na odkrycie jej wielu nowych, czasami nawet zaskakujących właściwości i funkcji. 

Badania wykazały udział witaminy D w utrzymaniu prawidłowego funkcjonowania nerwów i mięśni. Regeneruje ona neurony (komórki nerwowe), a także zwiększa masę mięśniową. Wpływ witaminy D na układ nerwowy i fakt, że liczne  receptory dla wit. D stwierdzono w mózgu oraz znacznych obszarach centralnego i obwodowego układu nerwowego, spowodował, że dziś postuluje się o roli witaminy D w zapobieganiu demencji starczej, chorobie Alzheimera itp.

Witamina D wpływa także na układ sercowo-naczyniowy. Jej niedobór pośrednio może  zwiększać ryzyko rozwoju nadciśnienia, a także niewydolności serca. Myślę, że to istotne, bo nadciśnienie tętnicze jest dziś problemem coraz większej liczby osób. Podobnie zresztą jak cukrzyca, ale i przy cukrzycy witamina D ma korzystny wpływ. Są postulaty, że witamina D stymuluje komórki trzustki do wydzielania insuliny. Na dzień dzisiejszy nie wykazano w badaniach korzystnego wpływu suplementacji witaminy D na poziom glukozy we krwi u osób zdrowych, ale na pewno opóźnia ona rozwój cukrzycy w grupie osób z nietolerancją glukozy. Okazuje się natomiast, że przewlekły niedobór witaminy D sprzyjać może zarówno rozwojowi cukrzycy typu I jak i II. 

To jednak nie wszystko. W ostatnich latach podkreśla się rolę witaminy D w profilaktyce i walce z chorobami nowotworowymi. Z czego ona wynika?
Po pierwsze z działania antyproliferacyjnego (hamowanie namnażania komórek), a także z tego, że stymuluje ona apoptozę (śmierć) komórek nowotworowych. Przyznaję, że badania są tutaj bardzo obiecujące. Dziś wiadomo, że poziom witaminy D koreluje z podatnością na choroby nowotworowe, oraz że ekspozycja na promieniowanie UVB (synteza wit D) zmniejsza ryzyko niektórych typów nowotworów. Receptory, przez które działa witamina D, stwierdzono na przykład w komórkach nowotworów piersi, jelita grubego czy jajnika. 
Myślę, że w tej kwestii jeszcze nie wszystko zostało powiedziane i a nóż widelec za parę lat okaże się, że witamina D jest cudownym środkiem w walce z rakiem, którego dotąd chyba nikt nie wymyślił. Oby :) 
Póki co warto wspomnieć, że pochodne witaminy D wykorzystuje się dziś w leczeniu miejscowym łuszczycy, właśnie ze względu na hamowanie podziałów komórek. O łuszczycy jednak napiszę innym razem.

Na pewno wart podkreślenia jest także wpływ witaminy D na odporność organizmu. Mamy już pewne badania, które potwierdziły, że witamina D wzmacnia układ immunologiczny, choć nie jest ich dużo... Na pewno będą kontynuowane, bo sprawa wygląda obiecująco. Myślę, że to ważne, bo pewnie większość z Was nie zdaje sobie sprawy, że środki tradycyjnie stosowane dla wzmocnienia odporności (jeżówka, aloes, preparaty z wątroby rekina) tak naprawdę nie maja póki co udowodnionej skuteczności. 

Tyle o funkcjach witaminy D - sami widzicie, że jest ich mnóstwo. Mam nadzieję, że od dziś nie będziecie kojarzyć witaminy D tylko z prawidłowym stanem kości i zębów ;) 

Pomimo aż tak wielokierunkowego wpływu na nasz organizm, w polskim społeczeństwie niedobór witaminy D jest bardzo powszechny. Zazwyczaj bowiem, z przyczyn o których wspominałam powyżej, skórna jej synteza jest niewielka. A w diecie? Główne źródła witaminy D to tran, mięso niektórych ryb (łosoś, tuńczyk, makrela, śledź), żółtka jaj oraz wątroba. Nie są to raczej produkty, które spożywamy w dużych ilościach, choć... ja na przykład na śledzika po kaszubsku często mam ochotę ;)

Jaki więc z tego wniosek - wzbogaćmy swoją dietę o produkty bogate w witaminę D, zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym. A jeśli nie lubicie ryb i wątróbki, może warto sięgnąć po gotowy specyfik z apteki. 
Nie jest ich dużo. Dla przykładu wymienię preparat "D-Vitum forte" dostępny bez recepty lekarskiej. Opakowanie 36 kapsułek to koszt około 25 zł. 1 kapsułka zawiera 1000 j.m. witaminy D3 (25 mikrogramów). Na rynku aptecznym mamy także całą gamę preparatów złożonych zawierających witaminę D oraz związki wapnia, jako, że oba składniki wpływają na metabolizm kości. Przykładem jest choćby "Orocal D3".
Polecam jednak zachować przy suplementacji zdrowy rozsądek, bo witamina D należy do witamin rozpuszczalnych w tłuszczach i można ją przedawkować.

Dziś już nie będę przedłużać, ale kiedyś w osobnym artykule napiszę o
 roli witaminy D w rozwoju niemowląt i dzieci.


Warto również przeczytać:

niedziela, 1 lipca 2012

Upalne dni

Witam w niedzielne upalne przedpołudnie. ;) Temperatura mimo wczesnej godziny sięga w cieniu już 32°C... Nie wiem jak Wy, ale ja czuję się jakaś osłabiona. Jak więc sobie radzić z falą upałów, jaką mamy obecnie i która potrwa, wg prognoz, jeszcze kilka dni?

Po pierwsze należy ograniczyć do minimum przebywanie na słońcu, zwłaszcza w okresie najbardziej intensywnego działania promieni słonecznych (dotyczy to głównie dzieci oraz osób starszych). Jeśli natomiast wychodzimy na zewnątrz, konieczne jest użycie kremów z odpowiednim faktorem ochronnym oraz nakrycie głowy. Pamiętajmy o lekkich i zbilansowanych posiłkach oraz o spożywaniu odpowiedniej ilości płynów - tutaj mam złą wiadomość dla fanów Coca-Coli czy Sprite'a ;) - zdecydowanie lepsze w taką pogodę są wody mineralne. Należy raczej ograniczyć także przyjmowanie napojów alkoholowych (również zimnego piwka), ponieważ ze względu na działanie moczopędne powodują odwodnienie organizmu. Unikać należy także nagłych zmian temperatur, czyli niewskazany jest np. zimny prysznic po przebywaniu w upale, skok do zimnej wody, czy wyjście z pomieszczenia klimatyzowanego na zewnątrz, gdzie panuje dużo wyższa temperatura, bo grozi nam hipotermia.

W aptece również mamy specyfik mogący pomóc nam przetrzymać te upały. Jest to preparat Zdrovitu "Litorsal" - czyli tabletki musujące o smaku cytrynowo-miętowym. Jest on zalecany w celu pokrycia zwiększonego zapotrzebowania na płyny, przy temperaturze powyżej 25°C, zawierający glukozę, sód, potas oraz witaminę C.
Sama go próbowałam wczoraj w pracy i muszę przyznać, że preparat naprawdę skutecznie i szybko gasi pragnienie i orzeźwia. Smakuje też w miarę dobrze, a co najważniejsze pomaga w zachowaniu równowagi wodno-elektrolitowej organizmu, która w takie upały może być zachwiana. Jeśli czujecie się osłabieni, to jak najbardziej polecam, zwłaszcza, że cena jest bardzo przyzwoita - ok. 10zł za 24 tabletki musujące.

Co prawda nie polecam picia alkoholu w takich upałach, ale muszę wspomnieć o jednym niesamowitym winie, którego miałam okazję w ubiegłym tygodniu próbować. Jest to ukraińskie Bastardo z winnic w Massandrze. W Polsce niestety bardzo trudno jest go kupić (mi znajomy przywiózł z Ukrainy), za to na Ukrainie w zależności oczywiście od rocznika, kosztuje od 50-100 hrywien, czyli  ok. 22-44 zł. Nie jest to niska cena jak na Ukrainę, ale wino jest zdecydowanie tego warte. Jest ono trochę w stylu mołdawskich Kagorów, ale zdecydowanie bardziej aromatyczne i zbalansowane, pomimo sporej ilości cukru i alkoholu (16%). Posiada intensywny bukiet, wiśniowo-kawowo-czekoladowy. Naprawdę rekomenduję zakup, jeśli ktoś będzie miał okazję być na Ukrainie, oczywiście w przypadku, gdy ktoś lubi słodkie, mocne wina, w stylu porto.

piątek, 27 kwietnia 2012

Ochrona przeciwsłoneczna u dzieci

Dziś tak jak obiecałam będzie w dalszym ciągu " słonecznie" ;) ale tym razem o kremach z filtrami dla dzieci. Z racji tego, że skóra naszych milusińskich jest cieńsza i ma słabsze mechanizmy obronne, dużo łatwiej ulega poparzeniem. Dlatego też uważa się że:
- dziecko do 6 miesięcy nie powinno w ogóle przebywać na słońcu
- dziecko 6-12 miesięcy może przebywać na słońcu do 15 min dziennie, ale z zastosowaniem fotoprotektora SPF 50+
- dziecko 1-3 lat może przebywać na słońcu do 20 min ale z ochroną SPF 50 + lub SPF 40
- dziecko od 4 lat może przebywać ok godziny na słońcu, ale z SPF 30.

W aptece i drogeriach mamy oczywiście cały asortyment kremów z filtrami. Czym więc się kierować przy wyborze? Wszystko zależy od tego, czy skóra naszego dziecka jest wrażliwa i czy dziecko ma tendencję do alergii.  

Jeśli dziecko jest alergikiem, polecałabym używać kremów ochronnych zawierających tylko filtry mineralne, bo one z reguły nie uczulają, są bezpieczniejsze, i co ważne chronią przed promieniowaniem UVA i UVB. Ja osobiście bardzo lubię polecać krem mineralny z firmy Mustela SPF 50+ dla skóry podatnej na nietolerancje, czyli do skóry atopowej. Jest on bezpieczny do stosowania już od pierwszych dni życia, i co istotne nie zawiera alkoholu, barwników ani parabenów, czyli tego wszystkiego czego boimy się w kremach dla dzieciaków o delikatnej i wrażliwej skórze. Niestety nie jest to mały wydatek, bo za 50 ml przyjdzie nam zapłacić ok 60zł. Myślę jednak, że warto w niego zainwestować. 

Jest jeszcze z Ziołoleku Linomag Sun krem z filtrem mineralnym SPF 30 do stosowania u niemowląt niby od pierwszych dni życia, ale są tam w składzie parabeny, więc tak średnio polecam do delikatnej i wrażliwej skóry, no i filtr tylko 30. Poza tym sprawdziłam osobiście i rozsmarowuje się koszmarnie.
Podobnie rzecz się ma z Nivea Baby - krem ochronny na słońce z faktorem 30, także w składzie parabeny :( 

Jeśli maluch nie jest alergikiem, to w asortymencie Musteli mamy też krem ochronny SPF 50+ do skóry delikatnej i wrażliwej, ale on zawiera już ekrany organiczno-mineralne. Nadaje się do skóry wrażliwej, jednak atopowej już niekoniecznie. Podobnie ze sprayem SPF 50+.

I dość lubiane u mnie w aptece są też preparaty firmy Ziaja. Emulsja ochronna z filtrem 30 do stosowania od pierwszych dni życia z filtrami mineralnymi, oraz Emulsja ochronna SPF 50 z filtrami mineralno-organicznymi do stosowania od 6 miesiąca życia. Ale alergicy powinni uważać z Ziajką, ze względu na te "nieszczęsne" parabeny w składzie.

Warto również przeczytać:


środa, 25 kwietnia 2012

Ciemna strona słońca

Wreszcie mamy za oknem piękną wiosenną pogodę :) Nie wiem jak Wy, ale ja od razu lepiej się czuję i mam więcej energii ;) Mam nadzieję, że słońce zostanie z nami na dłużej. 
Na początek kilka ciekawostek - Słońce ma średnicę około 1,3 mln kilometrów, a na jego powierzchni temperatura osiąga około 5500 °C. W głębi dochodzi nawet do 14mln °C :) Zadziwiające, prawda...? 
A co nam daje Słońce, na które tak z upragnieniem większość z nas czeka co roku? Po pierwsze światło i ciepło, które są niezbędne do podtrzymywania życia na Ziemi. Po drugie Słońce to taki akumulator dobrego nastroju, ponieważ w istotny sposób wpływa na ośrodkowy układ nerwowy, odpręża i uspokaja, sprawia, że widzimy świat w kolorowych barwach. Podobno najlepszy sposób na zły nastrój i chandrę, to wyjazd na kilka dni do jakiegoś ciepłego kraju, gdzie słońce świeci cały dzień. Efekt murowany ;) Naukowcy piszą też, że światło słoneczne poprawia wydolność mięśnia sercowego, działa przeciwbólowo, przyspiesza przemianę materii. Poza tym stale i wciąż na topie jest piękna, letnia opalenizna ;) Która kobieta o niej nie marzy? ;) Ponadto chyba każdy z nas też pamięta, że pod wpływem słońca powstaje w naszej skórze witamina D, jakże ważna dla naszego organizmu. O witaminie D jednak będzie innym razem. 
Dziś chciałabym wspomnieć przede wszystkim o ciemnej stronie słońca... 
Tak, tak... Mimo tylu zalet, nie zalecam oddawać się letniemu słoneczku bez reszty. Zdecydowanie negatywne skutki promieniowania słonecznego to przede wszystkim:
- oparzenia skóry (wywołane przez promieniowanie UVB) i tu w zależności od natężenia odczynu pojawiają się: rumień, obrzęk i pęcherze
- przedwczesne starzenie się skóry i zmiany nowotworowe (wywołane przez promieniowanie UVA, które stanowi aż 95% promieniowania UV docierającego do powierzchni ziemi) Podam tu może taką przykrą statystykę -  promieniowanie UV jest przyczyna ponad 90% nowotworów skóry.
- zmiany barwnikowe, które są wynikiem zaburzeń procesu tworzenia melaniny w skórze pod wpływem promieniowania UV( piegi, ostuda)

Naszą naturalną ochroną przed promieniowaniem UV jest wydzielanie melaniny, co odpowiada za efekt opalenizny, ale to niestety za mało. Podstawą bezpiecznej ekspozycji na słońce jest więc właściwe stosowanie preparatów ochronnych. 
W aptece mamy do wyboru całą gamę kremów, emulsji i balsamów do każdego rodzaju skóry, także atopowej. Kosmetyki te zawierają albo filtry mineralne (fizyczne), które odbijają promieniowanie UV albo filtry chemiczne, które pochłaniają promieniowanie UV i wnikają w wierzchnią część naskórka. Warto pamiętać, że filtry mineralne chronią zarówno przed promieniowaniem UVA jak i UVB, natomiast filtry chemiczne chronią dobrze tylko przed promieniowaniem UVB, a tylko niektóre zabezpieczają przed UVA. I co ważne - filtry mineralne nie powodują uczuleń, dlatego są dobre dla osób ze skłonnościami do alergii, natomiast filtry chemiczne mogą uczulać i nie zawsze są dobrze tolerowane przez skórę wrażliwą...

Generalnie na opakowaniach kosmetyków do opalania mamy z reguły tajemnicze skróty, które mało kto potrafi sobie rozszyfrować. Pamiętajcie, ze zdolność ochrony filtru przed promieniowaniem UVB określa się przez podanie wartości SPF (ang. Sun Protection Factor) - jest to stosunek czasu, po którym pojawi się rumień na skórze pokrytej filtrem do czasu powstania rumienia na skórze niechronionej. Czasem z niemieckiego może być to oznaczone jako LSF, albo z francuskiego IP.
O obecności filtrów UVA informują natomiast następujące określenia na opakowaniach : IPD, PPD czy PFA. Nie będę tutaj rozszyfrowywała tych skrótów - zainteresowanym odpowiem mailowo na pytania ;) 

Czym się więc kierować przy wyborze odpowiedniego poziomu ochrony przed promieniowaniem słonecznym? Myślę, że warto znać swój fototyp skóry. Podaję tabelę, z której łatwo go określić, z jednoczesnym zaznaczeniem jaka ochrona będzie wskazana. Zdecydowanie warto się nią posłużyć przy zakupie preparatu do opalania ;)  

fototyp
typ skóry
kolor włosów
wysokość ochrony w pierwszych dniach opalania
wysokość ochrony w kolejnych dniach opalania
  0  
(albinos)
mleczno-biała karnacja, 
brak piegów
biały
nie należy się opalać

I
bardzo jasna karnacja, 
liczne piegi
rudy
jasny blond
SPF 50+
SPF 50+
II
jasna karnacja, niewiele lub brak piegów
blond
SPF 30-50
SPF 20-30
III

ciemna karnacja

brązowy
SPF 30-50
SPF 20-25
IV
bardzo ciemna karnacja

ciemny brąz czarny
SPF 20-25

Pamiętajcie też o ochronie ust, które są pokryte naskórkiem bardzo wrażliwym na promieniowanie UV i stosujcie w sezonie letnim pomadki z filtrami UV. 
Polecam również kontrolę swoich znamion na skórze, ponieważ z roku na rok rośnie niestety liczba pacjentów z nowotworami skóry. 

Kiedy pieprzyki i inne znamiona powinny nas zaniepokoić?
Wtedy, gdy znamiona powiększają się, zmieniają kolor na inną barwę, zaczynają krwawić, sączyć się lub zaczynają z nich wyrastać włosy. 

To tyle na dzisiaj. Następnym razem napiszę o preparatach na słońce u dzieci :)