wtorek, 30 grudnia 2014

Co ma szampan do depresji? ;)

Niebawem rok 2014 przejdzie do historii. Już jutro o północy przy huku petard i fajerwerków oraz kieliszku szampana przywitamy Nowy Rok. Co przyniesie...?
Tego nie wie nikt, ale życzę Wam wszystkim z całego serca oby głównie była to radość i szczęście.

A tak a propos szampana... czy wiecie, że przed wynalezieniem leków antydepresyjnych, to właśnie nim leczono depresję? Tylko uwaga - to co potocznie nazywamy szampanem, to najczęściej wino musujące, które z prawdziwym szampanem niewiele ma wspólnego. Już w 1911 r. nazwa szampan zastrzeżona została dla win z regionu Champagne we Francji. Do produkcji szampana używa się specjalnych odmian winogron: pinot-noir, pinot-meunier i chardonnay. 



Jak wygląda proces produkcji szampana? Najpierw przeprowadza się wstępną fermentację różnych win, a następnie je degustuje i w oparciu o walory smakowe tworzy pożądaną kompozycję, czyli tzw. kupaż. Takie wino zostaje zabutelkowane. Wcześniej dodaje się cukier i drożdże, a w wyniku wtórnej fermentacji cukier rozpada się na alkohol i dwutlenek węgla, czyli znane nam bąbelki.
W butelkach wino leżakuje od 3-5 lat. Po okresie leżakowania przeznaczone jest do sprzedaży.
Dodam tutaj, iż sporo win musujących jest produkowanych metodą szampańską, np. czeski sekt 'Bohemia', który swoją drogą bardzo mi smakuje. ;)
Obecnie produkcja szampana to sztuka sama w sobie, ale i miliardowy biznes. Bąbelki szampana dają nam poczucie luksusu, choć nie tylko, gdyż jak się okazuje, także ... zdrowie. ;)

Szampan a depresja

Jak wyżej wspominałam, kiedyś szampan był używany jako środek antydepresyjny. A jak wyglądało to w praktyce?
Przez pierwszy miesiąc zalecano trzy kieliszki szampana dziennie, jako kuracja wstępna. Następnie dla podtrzymania efektu kuracji - jeden kieliszek na dzień. Brzmi kusząco, prawda? ;)
Podobno Marilyn Monroe gdy miała 'chandrę' urządzała sobie kąpiel w szampanie, zużywając ponad 300 butelek tego trunku na wannę kąpieli. 
A co wspólnego ma szampan z depresją? 
Zawiera w składzie między innymi lit, który dziś jest jednym z leków stosowanych w farmakoterapii zaburzeń afektywnych. Właściwie sole litu wprowadzone zostały do lecznictwa w latach 50-tych XX wieku, czyli stosunkowo niedawno. Nie są one jednak standardem w leczeniu depresji. 

W aptekach znajdziecie lit jako lek "Lithium carbonicum" zawierający 250mg węglanu litu w jednej tabletce. Jest on jednak wydawany w aptekach wyłącznie na podstawie recepty lekarskiej.

I jeszcze mała ciekawostka - istnieją badania, że na terenach, gdzie w wodzie pitnej występuje wysokie stężenie litu jest mniej zachorowań na choroby psychiczne.

Myślę więc, że warto zadbać o odpowiedni poziom litu w organiźmie, niekoniecznie popijając codziennie szampana. :) Bogata w lit jest np. woda 'Zuber-2', ale niestety smakuje okropnie. :(  Ponadto pewną jego ilość zawiera woda mineralna 'Piwniczanka'. Można go również znaleźć w warzywach, np. ziemniakach czy pomidorach, choć niestety w śladowych ilościach.

Na dziś kończę ten luźny artykuł, a co do poprawy nastroju, to ja jednak wolę to zrobić poprzez zakupy, zwłaszcza, że zaczęły się wyprzedaże. ;)

Warto również przeczytać:

wtorek, 23 grudnia 2014

Życzenia Świąteczne

Moi Drodzy, życzę Wam pogodnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia, upływających w ciepłej i rodzinnej atmosferze. Niech to będzie czas radości, oderwania się od codziennych trosk, ale również zadumy nad tym co minęło i nad tym co nas czeka. 


P.S. Już po świętach wracam na blog z kolejnym artykułem. :)

niedziela, 14 grudnia 2014

Sprawy organizacyjne

W związku z problemami zdrowotnymi zmuszona jestem w najbliższym czasie ograniczyć działalność na blogu.
W praktyce oznacza to, że na razie nie będą pojawiać się nowe artykuły, a na komentarze i Wasze maile będę odpowiadała ze sporym opóźnieniem. Bardzo Was przepraszam i proszę o wyrozumiałość.

sobota, 6 grudnia 2014

Pure Collagen - tabletka młodości

                                                     artykuł sponsorowany

Chyba każda kobieta marzy, by jak najdłużej pozostać młodą i piękną. ;) Niestety procesów starzenia nie da się w pełni zahamować, choć ... okazuje się, że można je nieco spowolnić. 
Najpierw jednak zastanówmy się, co jest głównym powodem powstawania zmarszczek na skórze? Jak zapewne wiecie głównym składnikiem budulcowym skóry są włókna kolagenowe i to od ich kondycji zależy wygląd naszej skóry. 
Niestety mniej więcej od 25 roku życia kolagen obecny w skórze ulega degradacji. Proces ten "nabiera rozpędu" po 40-stce i są źródła które podają, że wtedy to już utrata kolagenu wnosi około 1% rocznie. Sporo, prawda...? 
I to właśnie ubytek kolagenu odpowiada za te nieszczęsne zmarszczki, które co tu dużo mówić w pewnym wieku są nieuniknione. Mamy więc winowajcę, a to już pierwszy krok do sukcesu. :) Wszystko wydaje się takie proste - uzupełnimy kolagen i nasza skora znów stanie się jędrna i gładka. Każdy by tak chciał. Ale... nie jest to do końca takie proste..

Jak to właściwie jest z tym kolagenem? 
Pewnie większość z Was pamięta, że kolagen to białko, które składa się z małych cegiełek, czyli aminokwasów. Ale zapewne nie wszyscy wiedzą, że kolagen to białko na swój sposób wyjątkowe, bo po pierwsze ma bardzo nietypowy skład aminokwasowy (m.in. duże ilości glicyny, proliny, hydroksyprolinę, hydroksylizynę), a po drugie charakterystyczną strukturę.
Właściwie rozróżnić można 8 typów kolagenu, ale... najbardziej powszechny jest typ I, który występuje między innymi w skórze, tkance podskórnej, ścięgnach. 

Typ II kolagenu to natomiast główny składnik budulcowy chrząstki stawowej. 

Jak się więc nietrudno domyślić - preparaty z kolagenem podzielić można niejako na dwie grupy: preparaty na stawy, gdzie kolagen najczęściej występuje w towarzystwie innych składników oraz preparaty "anti-aging". 

Istnieje obecnie wiele metod dostarczania skórze brakującego kolagenu, począwszy od zastrzyków, poprzez kremy i płyny, a kończąc na tabletkach. Ten ostatni sposób wydaje się najbardziej interesujący, gdyż kolagen, jako naturalne białko, najłatwiej i najszybciej wchłania się właśnie z krwioobiegu.

Dziś chciałabym Wam przedstawić preparat "Pure Collagen" firmy Noble Medica, który na tle konkurencji wydaje się interesujący.


http://www.noblemedica.pl/glowna/8-pure-collagen.html


Główny składnik preparatu to kolagen z ryb morskich w dawce 200mg. To pochodzenie kolagenu jest niezmiernie ważne, co chciałabym tutaj podkreślić. Jeszcze kilka lat temu swoje tryumfy święcił kolagen wołowy - nie jest  to szczególnie zaskakujące, bo był to prosty i tani sposób jego pozyskiwania. Obecnie "na topie" jest jednak kolagen pozyskiwany z ryb. Dlaczego...? Powody są co najmniej dwa. Po pierwsze wykazuje on większą biodostępność niż kolagen wołowy, a po drugie mniejsze działanie alergizujące. 

Ale to nie wszystko - kolagen występuje w tym specyfiku w duecie. :) Właściwie jest to póki co jedyny kolagen w tabletkach, któremu towarzyszy elastyna  i to w takiej proporcji jak w skórze (94 % kolagenu i 6% elastyny). Kolagen odpowiada za jędrność skóry, natomiast elastyna to białko, które gwarantuje naszej skórze elastyczność i sprężystość. A więc sami przyznacie, że to bardzo zgrany duet. ;)

Skład preparatu uzupełniają witaminy: C i E. Witaminę C wszyscy kojarzymy pewnie z sezonem infekcyjnym, ale nie wiem czy wiecie, że odgrywa ona także istotną rolę w syntezie kolagenu. Poza tym jest silnym antyoksydantem, czyli "zmiataczem" wolnych rodników, podobnie jak witamina E. Wolne rodniki nie są bez winy, jeśli chodzi o starzenie organizmu i powstawanie zmarszczek, bo to właśnie one niszczą włókna kolagenowe i elastynowe w skórze właściwej. 
Warto dodać jeszcze, iż jest to lewoskrętna witamina C, a więc... wysoko przyswajalna. 

Kolejny składnik "Pure Collagen" to ekstrakt z pestek winogron, który także wykazuje działanie antyoksydacyjne, czyli dokłada swoje trzy grosze w walce z wolnymi rodnikami.

Producent deklaruje, że zaletą stosowania specyfiku jest nie tylko poprawa elastyczności i nawilżenia skóry, spłycenie drobnych zmarszczek, ale także rozjaśnienie przebarwień oraz przywrócenie cerze witalności i blasku. Wszystko to brzmi interesująco. :) A na dodatek taka kuracja kolagenowa na pewno będzie także skutecznym wsparciem dla stawów. Jeśli chodzi o stawy, to efekty powinny być odczuwane już przy pierwszym opakowaniu, natomiast na efekt "anti-aging" trzeba poczekać nieco dłużej. Z reguły pojawiają się one przy drugim opakowaniu. 

Jedno opakowanie zawiera 100 tabletek, a zalecana dzienna dawka na początku kuracji to 4 tabletki dziennie. Taką dawkę stosujemy do momentu uzyskania efektów, czyli uzupełnienia niedoboru kolagenu. Później można ją zmniejszyć do dawki podtrzymującej, czyli 1-2 tabletki dziennie, a efekty i tak powinny być coraz bardziej widoczne.

Więcej informacji na temat "Pure Collagen" znajdziecie na stronie producenta. Istnieje tam także możliwość zamówienia tego preparatu.

http://www.noblemedica.pl/glowna/8-pure-collagen.html

sobota, 29 listopada 2014

Ospa wietrzna

Pewnie zauważyliście, że wykazywałam ostatnio nieco mniejszą aktywność blogową, a to wszystko z powodu ospy. Starszy Synek zaraził się w szkole i niestety... nie były to lekkie dni dla nas obojga. Ospa na szczęście już za nami, a ja bogatsza o nowe doświadczenia postanowiłam napisać co nieco o ospie na łamach bloga. Na początek jak zawsze kilka słów tytułem wstępu.

Co to jest ospa wietrzna i jakie są jej przyczyny...?

Ospa to choroba zakaźna wywoływana przez wirusa ospy wietrznej i półpaśca (Varicella-zoster virus), objawiająca się charakterystyczną wysypką. Ospą bardzo łatwo się zarazić, ponieważ przenosi się ona drogą kropelkową oraz wraz z ruchem powietrza nawet na odległość kilkudziesięciu metrów. Co gorsza - osoba chora zaraża już kilka dni przed pojawieniem się charakterystycznej wysypki, a przestaje zarażać dopiero wtedy, gdy ostatnie pęcherzyki przyschną, co z reguły trwa około jednego tygodnia. 
Niestety okres wylęgania choroby, czyli czas od wtargnięcia wirusa do organizmu do wystąpienia pierwszych objawów jest długi - trwa bowiem około 10-21 dni. A więc po kontakcie z chorym - czeka nas 3 tygodnie nerwówki. ;) Sama się o tym przekonałam, bo dopiero 3 tygodnie po "wysypie" u starszego syna, pojawiły się pierwsze objawy choroby u młodszego dziecka. 

Jakie są objawy choroby...? 

Początkowe objawy choroby nie są jednoznaczne i przypominają zwykłe przeziębienie, czyli... gorączka, ból głowy oraz ogólne osłabienie. Tak też wyglądało to u mojego Synka. Z reguły w 2-giej dobie pojawia się charakterystyczna wysypka - plamki, grudki, które zamieniają się w pęcherzyki wypełnione płynem. U moich Szkrabów wysypka zaczęła się w okolicach szyi i dopiero jej kolejne rzuty przyniosły wykwity na niemal całeym ciele. Pojawieniu się wysypki towarzyszyło znaczne osłabienie organizmu. Ci, którzy mają dzieci pewnie wiedzą, że niezmiernie ciężko nawet przy przeziębieniu, zmusić je do pozostania w łóżku. Ospa jednak tego dokonała, co mówi samo przez się. ;)

Warto wiedzieć, iż ospowej wysypce towarzyszy bardzo nasilony świąd, a wiadomo - rozdrapane krosty grożą powikłaniami i powstawaniem trwałych blizn.

W jaki sposób można załagodzić przebieg choroby...?

Jeśli choroba ma łagodny przebieg, to po pierwsze należy dużo wypoczywać oraz w razie potrzeby stosować leki objawowe. Ponieważ troszkę się w tym temacie zmieniło od czasów, gdy my byliśmy dziećmi, postanowiłam zebrać najistotniejsze kwestie:

- Jeśli ospie towarzyszy wysoka gorączka, należy stosować leki obniżające temperaturę, ale UWAGA! W przypadku ospy nie stosujemy ibuprofenu, tylko paracetamol. Dlaczego...? Ibuprofen może bowiem powodować zwiększone ryzyko zapalenia tkanek miękkich wywołanych przez bakterie. Krótko mówiąc - stosowanie ibuprofenu pogarsza przebieg powikłań i sprzyja ich występowaniu. Różnie to jednak jest z tą gorączką - starszy syn gorączkował kilka dni, młodszy wcale, a więc jest to kwestia indywidualna. 

- Dawniej do smarowania ospowych wykwitów zalecano stosowanie pudrów płynnych, ale... takie postępowanie nie jest obecnie wskazane. Puder płynny zasycha bowiem i tworzy nieprzepuszczalną warstwę,a pod taką "kołderką" świetnie namnażają się bakterie. Pudry płynne, czyli wszystkie białe papki, odeszły więc do lamusa;)

Co więc może być więc alternatywą dla pudru płynnego..?

Według najnowszych zaleceń może to być oktenidyna. W aptekach zakupić można
opatrunek antybakteryjny "Octenilin" żel - który skutecznie łagodzi swędzenie, a także działając antybakteryjnie, przyspiesza gojenie i zapobiega powstawaniu blizn. Ja akurat nie kupowałam tego specyfiku, bo miałam w domu "Octenisept" w spray'u (zakupiony jeszcze do pielęgnacji pępka niemowlaka ;) ) i go wykorzystałam. Może nie jest tak wygodny jak żel, ale myślę, że tak samo skuteczny. :)



Moim odkryciem jest natomiast "PoxClin" - pianka chłodząca. Jest to preparat dedykowany dzieciom chorym na ospę wietrzną - takie są jego wskazania. Przyznam się Wam szczerze, że gdy stał na aptecznej półce, nie do końca wzbudzał moje zaufanie, bo ja do takich nowości i hitów raczej zawsze podchodzę z dystansem. Jak syn załapał ospę - postanowiłam jednak spróbować to cudo i naprawdę byłam bardzo zadowolona z efektu. Wiadomo - przy ospie chyba największą udręką jest swędzenie pojawiających się pęcherzy. Pianka "PoxClin" daje natychmiastowy efekt chłodzący i kojący, przez co szybko łagodzi świąd i zmniejsza odruch drapania. Mój Szkrab sam domagał się "piankowania". :) Jedyną wadą jest dość rzadka konsystencja preparatu, przez co sama aplikacja nie jest do końca wygodna. Skład wygląda interesująco, bo preparat zawiera m.in. żel z aloesu, wyciąg z ziela lawendy oraz kwiatów rumianku. 
Właściwie wspomniana pianka i "Octenisept" na większe bąble sprawiły, że po tygodniu ospa prawie poszła w zapomnienie.

Warto pamiętać także o fiolecie gencjanowym, tylko, że z nim jest z kolei trochę zabawy, bo plami wszystko wokół. Jednak "wodny roztwór fioletu gencjanowego" może być stosowany także na błony śluzowe - co jest warte podkreślenia, bo ... ospowe wykwity zdarzają się w różnych miejscach.

Jeśli świąd towarzyszący wysypce jest wyjątkowo uporczywy, można sięgnąć po leki przeciwhistaminowe, na przykład "Fenistil" krople. Powinny troszkę złagodzić dolegliwości. 

A jak to jest z kąpielą...?

Nie zaleca się długiego przesiadywania w wannie, bo zwiększa to możliwość nadkażenia pęcherzy. Natomiast dość dobry efekt daje krótka kąpiel w roztworze nadmanganianiu potasu. Nadmanganian potasu w postaci proszku zakupić można w aptece za kilka złotych, ale pamiętajcie, aby nie wsypywać od wanny całego opakowania, tylko kilka kryształków, które sprawią, że woda stanie się lekko różowa. 

Jeśli przebieg choroby jest wyjątkowo ciężki, mamy w odwodzie jeszcze lek przeciwwirusowy - "Heviran" - ale pamiętajcie, że o jego zastosowaniu zawsze powinien zdecydować lekarz. U dorosłych z ospą "Heviran" jest niemal w standardzie, bo w późniejszym wieku choroba z reguły ma gorszy przebieg, a powikłania są niezwykle groźne. U dzieci - w większości przypadków nie jest on potrzebny. 

To chyba wszystkie najistotniejsze kwestie na które trzeba zwracać uwagę. Pamiętajcie, że przeciwko ospie można się zaszczepić. Szczepionka nie daje 100% ochrony przed zachorowaniem, ale z pewnością złagodzi jej ew. przebieg.


Warto również przeczytać:

niedziela, 23 listopada 2014

Na odporność dziecka... Rutinoscorbin junior..?

Kiedyś chyba już wspominałam na łamach bloga, że rzadko oglądam telewizję, bo po prostu nie mam na to czasu. Całkowicie pochłania mnie praca i rodzina, a w niektóre wieczory blog, który jest moim hobby. :) Przed chwilą jednak zobaczyłam w TV reklamę żelków "Rutinoscorbin junior" i postanowiłam, że nie pozostanę wobec niej obojętna. Dlaczego...? 

Ponieważ to nic innego jak wykorzystywanie nazwy znanego większości z nas preparatu "Rutinoscorbin". Taki proceder zupełnie mi się nie podoba, a nawet wyjątkowo mnie denerwuje, gdyż to nabijanie ludzi w butelkę. "Rutinoscorbin" w tabletkach ma ugruntowaną już od wielu lat pozycję na gruncie specyfików aptecznych - co roku zwłaszcza w sezonie jesienno-zimowym każda apteka sprzedaje go "na pęczki", nawet rekomendacja farmaceuty nie jest specjalnie potrzebna. Ja fanką "Rutinoscorbinu" nie jestem, innych specyfików z rutyną również, ponieważ...  rutyna sama w sobie bardzo  kiepsko się wchłania. A w składzie preparatu mamy tylko rutynę oraz syntetyczną witaminę C, a więc właściwie nic specjalnego. 

Niedawno producent (Glaxo - potentat farmaceutyczny) wprowadził na rynek nowy preparat  "Rutinoscorbin junior" żelki. Oczywiście zaraz ruszyła również kampania reklamowa w TV. :) Większość rodziców sugerując się nazwą spodziewała się, że w składzie mamy zarówno rutynę, jak i witaminę C, a także zakłada, że w sezonie jesienno-zimowym będzie to ciekawa alternatywa dla dzieciaków na wzmocnienie odporności. No tak... nazwa może i to sugeruje, ale co tak naprawdę znajduje się w składzie...?

sobota, 15 listopada 2014

Pulmex baby - czym można go zastąpić...?

Bardzo często do apteki przychodzą mamy z zapytaniem o maść "Pulmex baby". Właściwie to się nie dziwię - sama wielokrotnie stosowałam ją u dzieciaków i z reguły byłam zadowolona z efektów. Niestety maść ta nie jest już dostępna w Polsce i bynajmniej nie jest to kwestia kiepskiego zaopatrzenia apteki (jak czasami zdarza mi się słyszeć). Na szczęście jednak nie ma rzeczy (ani ludzi) ;) niezastąpionych. :)
Okazuje się, że jest wiele innych specyfików, które z powodzeniem można zastosować zamiast znanego większości mamom "Pulmexu baby":)

Pewnie część z Was pomyślała tutaj o równie popularnej maści rozgrzewającej Vicks "VapoRub", która obecnie dostępna jest w aptekach w słoiczkach o pojemności 50 ml i (dla fanów formy "maxi") 100 ml. I słusznie. 
Jest to maść, która z powodzeniem może być stosowana przy stanach zapalnych błony śluzowej nosa i gardła, a więc... na katar i kaszel jak znalazł. 

Ale UWAGA! Poza olejkiem eukaliptusowym i terpentynowym, mamy w składzie... mentol i kamforę. Co to takiego kamfora...? Ano nic innego jak stała frakcja olejku z drewna cynamonowca kamforowego (drzewa kamforowego). Brzmi egzotycznie, bo roślina ta występuje jedynie w Chinach, Tajwanie, Japonii, bądź Wietnamie. W temperaturze pokojowej kamfora sublimuje, czyli przechodzi w stan pary, stąd powiedzenie "znika jak kamfora". Ale czemu tyle szumu wokół kamfory...? W większych ilościach może ona działać toksycznie i powodować między innymi drgawki, nadpobudliwość nerwową, czy dezorientację. Na toksyczne działanie kamfory narażone są przede wszystkim dzieci. Maść Vicks "VapoRub" jest więc zalecana dla dzieci dopiero od 5 roku życia i o tym pamiętajcie! Mimo, że to postać maści i stosowanie zewnętrzne, to jednak warto wiedzieć, że kamfora łatwo wchłania się przez skórę i błony śluzowe. 

Co więc może być alternatywą dla "Pulmexu" dla młodszych dzieciaków?

niedziela, 9 listopada 2014

Podbiał pospolity - bezpieczeństwo stosowania

Wielokrotnie podczas pracy w aptece spotkałam się z przekonaniem, że preparaty ziołowe przecież nikomu nie zaszkodzą. Powszechnie uważa się bowiem, że "to tylko ziółka". No cóż... niby tak, ale te "ziółka" mogą być czasem bardzo niebezpieczne. Dziś więc postanowiłam wziąć "na tapetę" podbiał pospolity (Tussilago farfara). Jak co roku o tej porze bardzo lubianym preparatem zwłaszcza wśród osób starszych są pastylki do ssania "Tymianek i Podbiał" z firmy Glaxo. Zauważam, że wiele osób przyjmuje je niemal jak cukierki. :) Hihi... Mi jakoś specjalnie nie smakują, więc gdybym miała ochotę na cukierki wolałabym na przykład "krówkę z Milanówka" (podobno nie ma lepszych w Polsce), ;) ale... wiem, że są amatorzy pastylek z tymiankiem i podbiałem. 
Ale czy są one do końca bezpieczne i o czym należy wiedzieć stosując preparaty z podbiałem...?

Zacznijmy więc od małego wstępu. Podbiał pospolity to wieloletnia roślina z rodziny astrowatych. Występuje ona dość powszechnie w całej Polsce, szczególnie w wilgotnych zaroślach, rowach i przydrożach. Pewnie każdy z Was miał już nieraz przyjemność spotkać się z podbiałem. :) Łacińska nazwa tej rośliny: Tussilago farfara pochodzi od słowa tussis = kaszel, bo właściwie już w starożytności podbiał stosowany był do leczenia stanów zapalnych dróg oddechowych.  
Surowcem leczniczym jest liść i kwiat podbiału, a także sok z świeżych liści i kwiatów. Liść podbiału zawiera między innymi substancje śluzowe, które powlekają podrażnione gardło i zmniejszają stan zapalny. Dodatkowo podbiał wykazuje działanie wykrztuśne i ułatwia usuwanie wydzieliny z górnych dróg oddechowych, a także działa przeciwbakteryjnie, a więc... na obolałe gardło i przy trudnościach z odkrztuszaniem "jak znalazł". :) 
Poza wspomnianym we wstępie preparatem "Tymianek i podbiał" z Glaxo, mamy także preparaty konkurencyjne: Gardlox "Tymianek i podbiał plus" oraz "Tymianek z podbiałem plus 20 dodatkowych ziół". Dla fanów syropów także się coś znajdzie. :) 

niedziela, 2 listopada 2014

Antybiotyki

W ostatnim czasie zauważyłam w aptece zdecydowany wzrost sprzedaży antybiotyków, co oczywiście nie jest niczym zaskakującym, bo sezon na infekcje rozpoczął się pełną gębą. Postanowiłam więc dziś wziąć pod lupę tą grupę leków, ponieważ ich prawidłowe stosowanie jest niezmiernie ważne w kontekście skuteczności działania. Aby Was nie zanudzić na dobre postaram się zebrać najistotniejsze kwestie w punktach, czyli... krótkie vademecum stosowania antybiotyków:

1) Pamiętajcie, że antybiotyk to nie jest cudowne panaceum na wszelkie infekcje i nie pomoże (a nawet czasami zaszkodzi) przy infekcji wirusowej, a ... tak się składa, że większość infekcji ma charakter wirusowy. A więc... nie domagajcie się recepty na antybiotyk podczas każdej wizyty u lekarza. Przeziębienie z powodzeniem leczone może być bez antybiotyku. :)

2) Antybiotyk zawsze należy stosować zgodnie z dawkowaniem zaleconym przez lekarza. Koniec i kropka! Nie polecam nic kombinować ze zmniejszeniem, czy zwiększeniem dawki. 
W przypadku antybiotyków niezmiernie istotne jest, aby przez cały czas terapii utrzymane było odpowiednie stężenie leku we krwi, a więc regularność stosowania to podstawa. Zapominalscy niech sobie ustawią "przypominajkę" w telefonie, bo nawet pominięcie jednej dawki nie jest wskazane. 

Pamiętajcie również, że antybiotyki stosujemy w równych odstępach czasu, a więc:
- dawkowanie 2 razy dziennie oznacza, że przyjmujemy lek co 12 godzin
- dawkowanie 3 razy dziennie oznacza, że przyjmujemy lek co 8 godzin
- dawkowanie 4 razy dziennie oznacza, że przyjmujemy lek co 6 godzin (wiem, wiem.... wymaga to pobudek nocnych, ale niestety - "mus to mus" ;) 

sobota, 25 października 2014

Biegunka u dzieci

W swojej codziennej pracy często spotykam się z pytaniami rodziców: jak skutecznie i szybko zwalczyć biegunkę u dziecka? W sumie nie ma co się temu dziwić - biegunka potrafi wymęczyć nawet i dorosłego, a co dopiero maluszka. Sama mam za sobą już kilka epizodów biegunkowych u swoich pociech i wspominam je... hmmm... nie najlepiej.

Często biegunka u dziecka pojawia się nagle i nie zawsze łatwo znaleźć jej przyczynę. Może być nią zatrucie pokarmowe, albo infekcja wirusowa. Właściwie większość ostrych biegunek u dzieciaków ma etiologię wirusową -  najczęściej są to zakażenia wywołane przez rotawirusyW naszej strefie klimatycznej szczyt zachorowań na infekcje rotawirusowe przypada na okres  od późnej jesieni do wczesnej wiosny, a więc niestety jest on przed nami. :( Właśnie dlatego dziś na łamach bloga będzie takie małe vademecum postępowania w przypadku biegunki u dzieciaków.

1) Nawadnianie
Właściwie powinno być ono podstawą leczenia każdej biegunki. Warto o tym pamiętać, bo dzieciaki bardzo szybko mogą się odwodnić. Pamiętajcie jednak, że podczas biegunki tracimy nie tylko wodę, ale i elektrolity. Właśnie dlatego do nawadniania najlepiej zastosować specjalny preparat z apteki, a nie herbatę, soki, czy samą wodę. W aptekach znajdziecie takich preparatów nawadniających całą masę - oczywiście w przypadku dzieciaków najlepiej, aby to był specyfik do stosowania u dzieci. Przykład "Hydrolit Baby", "Hydronea Baby", "Orsalit dla dzieci". 
W teorii więc wszystko ładnie, a jak w praktyce? Okazuje się, że nie do końca, bo niestety takie preparaty elektrolitowe mają z zasady słony smak. W sumie jest to normalne, ale z doświadczenia wiem, że niezmiernie ciężko zmusić dziecko do wypicia takiego "napoju", zwłaszcza chore, zmęczone biegunką, czy wymiotami. 

Ze swej strony polecić mogę tutaj "ORSALIT nutris o smaku malinowo- jagodowym". Ma on specjalną innowacyjną formułę, dzięki której słony smak zostaje nieco zamaskowany. Sama wypróbowałam i naprawdę różnica w porównaniu do tradycyjnych preparatów jest spora. Mój wybredny 6-latek, po ciężkich próbach z zwykłym "Orsalitem", także dał się przekonać do wersji nutris. I jeszcze gwoli uzupełnienia - według informacji producenta specyfik może być stosowany już od 6 miesiąca życia.
Dla nieco starszych dzieciaków polecić mogę jako alternatywę "Elektrolity" o pomarańczowym smaku. Tutaj jednak dolna granica wiekowa to 3 lata.

Jest jeszcze jeden produkt, o którym chciałabym wspomnieć - "HIPP ORS 200 kleik marchwiowo-ryżowy" - do stosowania u dzieciaków już od 4-tego miesiąca życia. Jest to przygotowany z naturalnych surowców (marchew, grysik ryżowy) doustny płyn nawadniający o specjalnej kompozycji składników odżywczych i mineralnych. Smak przyzwoity - hihi... jak typowa 'marchwianka'. :)

sobota, 18 października 2014

Statyny w walce z cholesterolem

Wiele już razy na łamach tego bloga podkreślałam jak ważne jest zdrowe odżywienie. Niestety ilekroć przechodzę w porze obiadowej obok "fastfoodowego kącika" w galerii handlowej, gdzie obok "McDonalds'a" jest i "Burger King" i "KFC" - przekonuję się o tym, że Polacy z tym zdrowym odżywianiem są zupełnie na bakier. Właściwie już przyzwyczaiłam się do widoku kilkuletnich dzieciaków z ogromnym burgerem w jednej ręce i frytkami w drugiej. Takie nawyki żywieniowe niestety nie pozostają bez echa i ... mają później swoje odzwierciedlenie w aptece. Tak, tak - recepty z lekami na cholesterol tj. "Zocor", "Simvasterol", "Atoris", "Crestor" itp. to codzienność w każdej aptece. Tylko, że ich ilość czasami jest zatrważająca. No ale przy takiej diecie - czego tu się spodziewać.

Dziś postanowiłam napisać więc kilka słów na temat statyn - czyli zdecydowanie najczęściej stosowanej grupy leków w celu obniżenia poziomu cholesterolu we krwi. Dlaczego...? 
Bo z tymi statynami to tak "na dwoje babka wróżyła" (hihi - dziadkowie mogą się poczuć urażeni ;) )

Z jednej strony dobra skuteczność, istotne zmniejszenie częstotliwości incydentów sercowo-naczyniowych, tj. zawał serca, czy udar mózgu, co potwierdzone zostało w wielu badaniach klinicznych, a więc super, ale z drugiej strony... pewne ryzyko działań niepożądanych, które mogą być nawet niebezpieczne dla zdrowia i życia. Całe zamieszanie ze statynami rozpoczęło się od cerivastatyny ("Lipobay"), która wycofana została z rynku światowego w 2001 roku z racji na ryzyko miopatii (uszkodzenie mięśni). Wtedy też pojawiły się obawy przez stosowaniem innych leków z tej grupy.

Jak to więc jest z tymi statynami...? Są bezpieczne, czy nie...?

środa, 8 października 2014

Bluszcz pospolity alternatywą dla "Mucosolvanu"

Kiedyś zapowiadałam, że na blogu będą raz na czas pojawiać się wątki o tematyce ziołowej. Było ich już trochę, ale ostatnio na tym polu mały zastój. No cóż... jest tyle innych tematów. ;) Postanowiłam jednak na wasze życzenie powrócić do cyklu ziołowego. Dziś w roli głównej - bluszcz pospolity:) Dlaczego...? Już tłumaczę...

Zapewne gdybym zapytała Was o najbardziej znany syrop na mokry kaszel, to w większości padłaby odpowiedź "Mucosolvan" lub "Flegamina". I słusznie. :) W kategorii syropy wykrztuśne te dwa leki właściwie nie mają sobie równych. Ich stosowanie jest niezmiernie popularne nie tylko u dorosłych, ale także u dzieci w wieku szkolnym, a nawet niemowlaków. Sama się o tym przekonałam - co idę z dzieciakami do lekarza z mokrym kaszlem, któremu towarzyszą trudności z odkrztuszaniem wydzieliny, dostaję zalecenie: 'albo "Flegamina", albo "Mucosolvan"'. Ale dlaczego o tym piszę...?

Nie wiem, czy wiecie, ale ambroksol (zawarty w "Mucosolvanie") a także bromheksyna (zawarta we "Flegaminie") zostały wzięte pod lupę Europejskiej Agencji Leków (FDA). Bada ona ww. substancje pod kątem bezpieczeństwa stosowania. Wszystko na wniosek Belgijskiej Agencji Leków (AFMPS), która stoi na stanowisku, że stosowanie ambroksolu u dzieci może być niebezpieczne. Pojawiły się bowiem doniesienia o reakcjach alergicznych (nawet tak poważnych jak wstrząs anafilaktyczny), a także poważnych reakcjach skórnych - związanych z zastosowaniem ambroksolu. Kto wie czy w przyszłości leki z ambroksolem, bądź bromheksyną nie będą wydawane z apteki tylko na podstawie recepty lub nie znikną w ogóle z aptek... No właśnie... Oczywiście nie było moim zamysłem sianie paniki ;) ale wydaje mi się, że warto troszkę rozsądniej podchodzić do stosowania obu preparatów u dzieci i ich nie nadużywać. 

A jeśli nie "Mucosolvan", czy "Flegamina", to co...?


środa, 1 października 2014

Gripex

W sezonie jesienno-zimowym będą na blogu pojawiać się dość często tematy związane z przeziębieniem. Muszę się Wam przyznać, że ostatnie dni w pracy były dla mnie szczególnie monotonne. Dlaczego...? Większość pacjentów przychodziła po "Gripexy", "Fervexy", "Theraflu" i tym podobne wynalazki. Ponieważ zdecydowanie największym powodzeniem cieszył się wśród pacjentów "Gripex" - dziś postanowiłam wziąć go "na tapetę". ;) 

Jak myślicie, dlaczego "Gripex" jest aż tak popularny...? Na pewno częściowo dzięki swojej nazwie - no tak... "Gripex" kojarzy się większości z grypą.:) Spory odsetek pacjentów uważa, że jest to cudo na wszelakie objawy grypy i przeziębienia. Kiedyś był na rynku tylko "Gripex" w tabletkach, dziś mamy całą rodzinę preparatów z tej grupy: tabletki "Gripex", "Gripex MAX", "Gripex noc", saszetki do rozpuszczania na gorąco: "Gripex HotActiv", "Gripex HotActiv Forte". 
Jest więc w czym wybierać, ale...

Pamiętajcie, że nie są to preparaty dla każdego i nie zawsze są wskazania do ich stosowania. Niestety często pacjenci stosują tego typu specyfiki na wyrost. Poczują drapanie w gardle, pojawi się katar i już od razu "Gripex" idzie w ruch. ;) Niezależnie od tego, czy wybierzecie postać w tabletkach, czy do rozpuszczania - mamy w składzie paracetamol
A jak działa paracetamol...? Przeciwbólowo oraz przeciwgorączkowo.
Jeśli więc nie ma gorączki - stosowanie "Gripexów" raczej nie ma uzasadnienia. Na ból gardła paracetamol podawany doustnie raczej nie pomoże. Lepiej  i bezpieczniej sięgnąć wówczas po jakiś preparat do ssania na gardło, ewentualnie płukankę, bądź aerozol. 

czwartek, 25 września 2014

Na lejący katar...

Tak jak już kiedyś wspominałam - zaczynam na blogu tegoroczną tematykę wątków przeziębieniowych. :) Dziś będzie więc nieco o katarze, bo z reguły od niego wszystko się zaczyna. 
Tematyka kataru poruszana była na blogu już kilkakrotnie. O katarze u dzieciaków i moich spostrzeżeniach możecie przeczytać TUTAJ. Pisałam także już o kroplach do nosa i niebezpieczeństwach związanych z ich nadużywaniem - w tym artykule
Katar to jednak "temat rzeka" dla farmaceutów, ;) więc pozwólcie, że dziś do niego powrócę.

Jak pewnie wiecie - większość aerozoli (czy kropli) na katar, które znajdziecie w aptekach, mają w składzie jedną z dwóch substancji: ksylometazolinę lub oksymetazolinę. Która lepsza..? Ciężko odpowiedzieć jednoznacznie. Na pewno oksymetazolina działa silniej, więc może być stosowana w niższych stężeniach. Jej dodatkową zaletą jest działanie przeciwzapalne oraz... przeciwwirusowe, a wiadomo - to wszędobylskie wirusy są przyczyną większości infekcji. A więc pojedynek "Otrivin" kontra "Nasivin" wygrywa moim zdaniem raczej ten drugi. :)
Ja generalnie nie jestem jednak zwolenniczką tego typu preparatów i przyznam szczerze, że sama przy katarze nigdy ich nie stosuję. Nie podaję ich też dzieciakom. Myślę bowiem, że wiele prawdy jest w powiedzeniu, że "leczony katar trwa tydzień, a nieleczony 7 dni". Wiem jednak, że specyfiki te mają całe grono fanów. W aptekach wszelakie "Otriviny", "Nasiviny" czy zwykłe krople "Xylometazolin" sprzedają się jak ciepłe bułeczki. Nie wiem jednak, czy wiecie, że xylometazolina i oksymetazolina to substancje obkurczające naczynia krwionośne nosa. Dzięki  temu zmniejszają one obrzęk i przekrwienie błony śluzowej nosa, stąd po ich aplikacji mamy efekt udrożnienia nosa i... z automatu lepiej się oddycha. Pewnie niektórzy powiedzą "co za ulga". ;) No właśnie... pamiętajcie, że o ile stosowanie tego typu preparatów jest zasadne w przypadku uczucia zatkanego nosa, to na lejący katar raczej one nie pomogą.

środa, 17 września 2014

Bio-oil

Nie wiem, czy już Wam wspominałam, że obecnie pracuję w aptece z bardzo szerokim asortymentem kosmetycznym, co oczywiście kusi do testowania różnych "kosmetycznych nowinek". Przyznam szczerze, że już od dawna miałam chętkę na "Bio-oil", bo było o nim głośno zarówno w mediach, jak i wśród znajomych. Poszłam więc od razu na całość - jak to kiedyś bywało w teleturnieju prowadzonym przez Z. Chajzera ;) i zakupiłam od razu ekonomiczne opakowanie 125 ml. A co się będę rozdrabniać. ;) 



Producent rekomenduje stosowanie "Bio-oil" w celu poprawy wyglądu starych i nowych blizn, w celu zmniejszenia ryzyka powstawania rozstępów w ciąży, w okresach wahań wagi, a także aby poprawić wygląd już istniejących rozstępów. Deklaruje również, że preparat wyrównuje nierównomierny koloryt skóry, a także skutecznie wygładza skórę z oznakami starzenia i zmarszczkami. Podobno idealnie sprawdza się również do pielęgnacji skóry odwodnionej. No tak... sporo tego, :) ale to tylko deklaracje producenta. Jak jest w rzeczywistości...?

Z rozstępami się nie zmagam, w ciąży też nie jestem, więc właściwie sięgnęłam po "Bio-oil" w celu nawilżenia suchej, odwodnionej skóry, która jest moją pamiątką po ciąży. Znudziły mi się balsamy, więc chciałam coś dla urozmaicenia. Niestety specyfik zupełnie się do tego celu nie sprawdził. Jedyne co mnie w nim urzekło, to bardzo przyjemna, delikatna nuta zapachowa. Nie zgadzam się też z zapewnieniem producenta, że dzięki "PurCellin Oil" (cokolwiek by to nie znaczyło) olejek jest szybko absorbowany przez skórę. Ja dość długi czas po aplikacji "Bio-oil" mam wrażenie, że moja skóra jest tłusta. Natomiast generalnie nie poprawiła się w żaden sposób jej kondycja. To oczywiście jednak tylko moja subiektywna opinia. 

Popatrzmy na szczegółowy skład preparatu.

wtorek, 16 września 2014

Rozwiązanie jesiennego konkursu z Gardimaxem

Dziękuję Wam za nadesłane zgłoszenia do konkursu, których łącznie było kilkadziesiąt. Prawidłowe odpowiedzi były następujące:

1. Wymień własności kwiatu lipy.
Działanie napotne, zmniejszanie gęstości wydzieliny śluzowej, obniżanie gorączki, działanie relaksujące.

2. Podaj 3 sposoby na wzmocnienie odporności.
Odpowiednia dawka snu
Dieta
Ruch

3. Co zawiera "Gardimax herball termogripp"?
Wyciągi ziołowe z imbiru lekarskiego, lipy, liści malin, czarnego bzu lekarskiego oraz rumianku, a także witaminę C oraz cynk.


Losowania dokonał mój starszy syn, a zestawy produktów z linii Gardimax herball powędrują do:


Joanny B.
Dawida S.
Moniki M.

Ze zwycięzcami skontaktuję się mailowo, aby poprosić o zgodę na przekazanie danych osobowych i adresowych do firmy TACTICA Pharmaceuticals, która w przeciągu kilku dni powinna wysłać nagrody.

czwartek, 11 września 2014

Jesienny konkurs z Gardimaxem

Niestety pogoda za oknami nie napawa już optymizmem. Chyba pora pogodzić się z tym, że niebawem jesienne słoty zawitają do nas na dobre. No cóż... taka kolej rzeczy. Dla mnie zawsze okres jesienno-zimowy jest w pracy niezwykle gorący:) bo to czas infekcji i przeziębień. Myślę, że tradycyjnie już w tym okresie częściej zawitają na bloga tematy związane z odpornością i dolegliwościami takimi jak kaszel, katar, ból gardła. Dziś niejako inauguracja wątków przeziębieniowych, tym razem w formie małej niespodzianki.

Wspólnie z firmą TACTICA Pharmaceuticals chciałabym Was zaprosić do konkursu. Do wygrania są 3 zestawy produktów z linii Gardimax herball. Każdy taki zestaw zawierał będzie:

- "Gardimax herball" - pastylki do ssania z wyciągiem z szałwii, wyciągiem z rumianku, wyciągiem z tymianku, z korzenia prawoślazu oraz lipy, a więc... skład doborowy :) ba.. wzbogacony dodatkowo o cynk i witaminę C, które wpływają na układ odpornościowy, oraz sokiem z malin:) Preparat wspomaga prawidłowe nawilżenie gardła i krtanii, oraz łagodzi podrażnienia gardła.

- "Gardimax herball junior" - pastylki do ssania. Jest to wersja dla dzieciaków już od 3 roku życia o pomarańczowym smaku.

- "Gardimax herball syrop", który zawiera ziołowe wyciągi z lipy, szałwii, tymianku i czarnego bzu, oraz cynk i witaminę C.

- "Gardimax herball mini" - syrop dla dzieci na bazie lipy, prawoślazu i tymianku:) dodatkowo wzbogacony o witaminę C i rutozyd.

- "Gardimax herball termogripp" - kompozycja składników naturalnych do przygotowania w formie gorącego napoju. 






Myślę, że to ciekawe uzupełnienie jesienno-zimowej apteczki :) dlatego serdecznie zapraszam do udziału w konkursie.
Pytania są następujące:

1. Wymień własności kwiatu lipy.
2. Podaj 3 sposoby na wzmocnienie odporności.
3. Co zawiera "Gardimax herball termogripp"?

Odpowiedzi możecie m.in. znaleźć na stronie http://www.gardimax.pl

Warunkiem uczestnictwa w losowaniu nagród jest:

- przesłanie poprawnych odpowiedzi do dnia 15 września 2014 na adres: farmaceutka80@wp.pl lub na profilu FB mojej strony: http://www.facebook.com/zapytajfarmaceute oraz

- polubienie strony https://www.facebook.com/gardimax na Facebook

Zwycięzców poinformuję mailowo i poproszę o zgodę na przekazanie danych osobowych wraz z adresem do firmy TACTICA Pharmaceuticals, która roześle do nich nagrody.

Serdecznie zapraszam do uczestnictwa i życzę powodzenia. :)

sobota, 6 września 2014

Megared - czy warto przepłacać?

Swego czasu zobaczyłam w TV reklamę 'Megared' z Katarzyną Dowbor jako prowadzącą. Wyglądało to trochę jak program publicystyczny, swoją drogą dość niskich lotów, choć tutaj pewnie usprawiedliwieniem dla scenarzystów jest ograniczona ilość czasu, którym dysponowali w przekazie reklamowym.

Reklama mnie do produktu zupełnie nie przekonała, wręcz zapomniałam o niej, a o istnieniu suplementu przypomniałam sobie niedawno, gdy jeden z klientów apteki o niego zapytał. Sprawdziłam cenę i ... dość mocno się zdziwiłam. ;)
Okazuje się bowiem, że 'Megared' nie jest produktem tanim, powiedziałabym, że wręcz bardzo drogim jak na to, co w sobie zawiera.

Spójrzmy więc na skład.
'Megared' występuje w dwóch odmianach, normalnej oraz 'extra-strong'. Ta pierwsza zawiera 300mg oleju z kryla, a druga 500mg. Przy czym kwasów omega-3 jest w tych kapsułkach odpowiednio: 66mg i 110mg. Przyznam się, że na mnie te liczby w ogóle nie robią wrażenia. ;)
Oczywiście, warto tutaj wspomnieć również o dużej zawartości fosfolipidów, odpowiednio 120mg i 200mg, które wg badań zwiększają przyswajalność kwasów omega-3. Istotna jest też zawartość astaksantyny - która jest silnym przeciwutleniaczem, czyli... stanowi ochronę przed utlenieniem kwasów tłuszczowych. A wiadomo - nienasycone kwasy tłuszczowe na skutek utlenienia tracą swoje właściwości biologiczne.

Kluczową jednak jest sama ilość kwasów omega-3, gdyż prosta matematyka pokazuje, że nawet jeśli przyswajalność omega-3 w formie fosfolipidów byłaby 2x lepsza od innych, to wystarczyłoby kupić preparat, który ma tych kwasów 3x więcej i już organizm otrzymuje większą dawkę. Przykładowy suplement to choćby 'Gold Omega 3' Olimpu - 1 kapsułka to 650 mg kwasów omega-3, a więc sporo, a za opakowanie 60 kapsułek zapłacimy w tradycyjnej aptece pewnie nieco ponad 20 zł.

niedziela, 31 sierpnia 2014

Zielona kawa na odchudzanie

Lato powoli dobiega końca, ale sezon na odchudzanie niekoniecznie. ;) Owszem... największy raj dla producentów suplementów diety wspomagających utratę masy ciała to wiosna. :)  Wtedy też co roku pojawiają się na aptecznych półkach jakieś nowości z działu "slim", ale jak to mawiają- na odchudzanie nigdy nie jest za późno. :) Co z tego, że idzie zima i zwiewne sukienki będzie można zamienić na płaszcze i kurtki. Szczupła sylwetka zawsze jest "na topie". ;) 

Postanowiłam więc powrócić jeszcze raz do tematu odchudzania. Tym razem w roli głównej będzie kawa... Nie wiem jak Wy, ale ja na słowo kawa od razu mam ochotę na szklaneczkę latte, ;) zwłaszcza w dobrym towarzystwie. Nie będę się jednak rozwodzić o kawie jako takiej (może innym razem), ale o zielonej kawie, bo to o niej zrobiło się ostatnimi czasy niesamowicie głośno w kontekście odchudzania. Na początek kilka słów tytułem wstępu...

Czym zielona kawa różni się od tej, którą pijamy na co dzień? 

Kawa czarna powstaje w procesie palenia ziaren zielonej kawy w odpowiedniej temperaturze. Procesowi temu towarzyszy nie tylko zmiana koloru ziaren, ale także smaku, a przede wszystkim zawartości kwasu chlorogenowego. Właściwie w procesie prażenia kawy większość kwasu chlorogenowego ulega rozkładowi. A dlaczego aż taki szum robię wokół jakiegoś kwasu...? ;) Ano dlatego, że to właśnie kwas chlorogenowy uważany jest przez wielu za antidotum w walce z nadwagą. Jest on bardzo silnym przeciwutleniaczem, ale poza tym, że wykazuje duży potencjał w walce z wolnymi rodnikami, wpływa także na metabolizm tłuszczów i cukrów.

Czy zielona kawa może być więc nadzieją dla odchudzających się? 

Aby przekonać się, na ile zielona kawa może być naszym sojusznikiem odchudzania, postanowiłam zrobić krótki przegląd badań na temat samej zielonej kawy oraz kwasu chlorogenowego. I co się okazało...? W sumie to tak "na dwoje babka wróżyła", ale źle nie jest. ;)
Wyniki badań na myszach były obiecujące, bo po podawaniu im ekstraktu z zielonej kawy zaobserwowano wolniejszy przyrost wagi i ubytek tkanki tłuszczowej.
W innym badaniu wykazano natomiast, że podawanie otyłym szczurom kwasu chlorogenowego zaskutkowało obniżeniem stężenia cholesterolu i triglicerydów w surowicy krwi. Wiadomo jednak, że myszki to tylko myszki, ;) szczury to tylko szczury, my niewiele mamy z nimi wspólnego. Mnie więc takie badania nie satysfakcjonują, a więc poszperałam dalej i...

wtorek, 26 sierpnia 2014

Ceny leków na Słowacji

Dziś będzie krótko, gdyż po ostatniej nieobecności mam jeszcze od Was sporo komentarzy i maili do odpisania. ;)
Wśród moich starych artykułów stale sporym zainteresowaniem cieszy się artykuł o cenach leków w Czechach, który swoją drogą wymagałby nieco aktualizacji, gdyż od czasu jego publikacji czeska korona staniała o ponad 10%, niektóre ceny leków też uległy zmianie, stając się w większości jeszcze bardziej korzystnymi dla klientów z Polski. Postaram się taką aktualizację wykonać i opublikować w ciągu najbliższych tygodni.

Tym razem jednak będzie coś dla mieszkańców południowej i południowo-wschodniej Polski, zwłaszcza, iż ostatnio wracając z południa Europy, odwiedziłam dwie apteki na Słowacji, pytając się o ceny niektórych leków. Być może nie są one aż tak korzystne jak w Czechach, ale można również znaleźć kilka interesujących pozycji.
Dodam, iż w większości przypadków aby kupić dany lek w słowackiej aptece potrzebna jest recepta, poza tym trzeba zdawać sobie sprawę, iż mając polską receptę zawsze płacimy cenę pełnopłatną. Jeśli nawet lek jest refundowany, tylko mając receptę od słowackiego lekarza, możemy kupić go ze zniżką.

Od razu uprzedzę też ew. pytania dotyczące "Adipexu". ;) W przeciwieństwie do Czech, na Słowacji go nie kupicie, gdyż z uwagi na niebezpieczne dla zdrowia działania niepożądane, podobnie jak w Polsce i większości krajów UE, został on wycofany z obrotu na tamtejszym rynku. 
Kupicie w słowackiej aptece natomiast np. "Detralex" czy... uwaga (!) "Bioparox", które nie są dostępne w Polsce. "Detralex" jeszcze można w Polsce czymś zastąpić, bo preparatów z diosminą jest wiele, ;) natomiast z "Bioparoxem" jest już gorzej. Właściwie w Polsce nie jest obecnie zarejestrowany żaden preparat w aerozolu z antybiotykiem do stosowania miejscowego. "Bioparox" został wycofany z rynku już kilka lat temu, mimo, że był naprawdę ciekawą alternatywą dla antybiotyków stosowanych doustnie. :)

Poniżej przedstawiam tabelę porównawczą wybranych leków, jest to cena pełnopłatna, czyli na polską receptę. Na niebiesko zaznaczyłam leki dostępne bez recepty.
Przy przeliczeniu na złote przyjęłam kurs 1 EUR = 4,20 zł. 
Cena w Polsce jest ceną danego leku w mojej aptece w chwili pisania artykułu, oczywiście w innych aptekach może się ona różnić i być bardziej, bądź mniej korzystna. ;)

Jeśli macie pytania o inne leki, proszę zadawajcie je w komentarzach, postaram się dla Was sprawdzać cenę w słowackich aptekach, aczkolwiek na Słowacji nie bywam tak często jak w Czechach. 
Nie mam też póki co żadnych nawiązanych kontaktów w ich 'lekárňach'dlatego czasem na odpowiedź trzeba będzie nieco poczekać.
A może Wy kupujecie jakieś leki taniej na Słowacji? Jeśli tak, napiszcie o tym w komentarzach, tak, by inni czytelnicy również mogli skorzystać z tej informacji.


Nazwa leku
Cena
w Polsce
Cena
na Słowacji
Aspirin tbl.100 x 500mg
55 zł
9 EUR (37,80 zł)
Batrafen 1 x 20 ml
32 zł
4,60 EUR (19,32 zł)
Bioparox
brak
7,70 EUR (32,34 zł)
Broncho-Vaxom 7mg x 30 kaps.
115 zł
18,65 EUR (78,33 zł)
Detralex 60 tbl.
brak
16,50 EUR (69,30 zł)
Procto-glyvenol czopki x 10 sztuk
26 zł
4,30 EUR (18,06 zł)
Ribomunyl x 4 tabl.
25 zł
4,44 EUR (18,65 zł)
Rotarix 1 dawka
260 zł
55,09 EUR (231,38 zł)
Tanakan 40mg x 90 tabl.
70 zł
10,50 EUR (44,10 zł)
Voltaren Emulgel 50g
18 zł
3,50 EUR (14,70 zł)

Warto również przeczytać:

piątek, 15 sierpnia 2014

Na siniaki i obrzęki

Dziś na Waszą prośbę postanowiłam napisać na temat siniaków i obrzęków. Dla tych, którzy mają dzieciaki, zapewne to "chleb powszedni", dla mnie niestety również,:( gdyż mając dwóch małych łobuziaków w domu, nietrudno o drobne wypadki nawet przy codziennej zabawie. Sińce to jednak nie tylko domena dzieciaków. Często nawet nam dorosłym zdarza się upaść, wtedy z reguły krwiak plus obrzęk murowany. 
Jak sobie więc radzić z siniakami...?

Na początek kilka słów tytułem wstępu, czyli jak powstają siniaki...?

Siniak (inaczej krwiak) powstaje na skutek urazu mechanicznego (upadek, stłuczenie). Dochodzi wówczas do uszkodzenia naczyń krwionośnych, które znajdują się tuż pod skórą, w efekcie czego okoliczne tkanki naciekają krwią i pojawia się mało estetyczne fioletowe zabarwienie. Z czasem siniak zmienia kolor na brązowy, zielonkawy, żółty i po kilku - kilkunastu dniach z reguły znika. Przyznam szczerze, że jako dziecko intrygowała mnie ta zmiana barw, ale ma to proste wytłumaczenie. Chodzi bowiem o rozkład składników krwi, głównie hemoglobiny, czyli czerwonego jej barwnika.

Wiemy już jak powstają, a więc zastanówmy się jak przyspieszyć ich wchłanianie...?

Niezmiernie ważna jest tzw. pierwsza pomoc, a więc... zimny kompres. Tak, tak... po pierwsze zadziała on znieczulająco, a po drugie... niska temperatura obkurczy naczynka krwionośne, dzięki czemu podskórne krwawienie zostanie zmniejszone, a nawet zahamowane. Oczywiście za zimny kompres może posłużyć choćby "udko z kurczaka" z zamrażalnika, ale w aptece nabyć można także specjalne kompresy żelowe zimno-ciepłe np. "Nexcare ColdHot" w kilku wersjach rozmiarowych. :) Taki kompres to fajna sprawa, nie tylko w przypadku stłuczenia, obrzęku czy krwiaka, ale także przy bólach głowy - sprawdziłam w ciąży i przyłożony na skronie działał niemal cuda. 
I jeszcze mała uwaga. Jeśli za zimny kompres służy Wam golonka z indyka, czy udko z kurczaka z zamrażarki, ;) uważajcie, aby nie odmrozić sobie skóry, a więc... max 10 minut chłodzenia i przymusowa przerwa.

Dla tych, którzy cenią sobie wygodę stosowania, polecam jako antidotum na stłuczenia bądź rozmaite kontuzje, aerozole chłodzące:  "Sztuczny lód ICEMIX", "Altacet ICE", czy "Reparil ICE". Szybko chłodząc miejsce urazu, zapobiegają powstawaniu krwiaków oraz obrzęków. Terapia zimnem to jednak pierwszy krok - ma sens, jeśli od urazu nie minęła jeszcze doba, a co dalej?

Wiadomo.. każdy siniak wcześniej, czy później wchłonie się sam, ale umówmy się.... zwłaszcza latem taki fioletowy krwiak, szczególnie w widocznym miejscu może nas irytować. W aptece mamy więc maści, które z powodzeniem stosowane mogą być na stłuczenia i siniaki. 

Naszym sprzymierzeńcem w walce z krwiakami jest kwiat arniki, która zmniejsza przepuszczalność naczyń oraz wykazuje działanie zarówno przeciwobrzękowe, jak i przeciwzapalne, a więc... zdecydowanie przyspiesza wchłanianie sińców. W aptekach znajdziecie na przykład "Maść arnikową" ELISSA. Nie jest to drogi nabytek, bo za 10 g zapłacicie około 4-5 zł.

środa, 6 sierpnia 2014

Urofuraginum

Temat dzisiejszego artykułu podsunęły mi statystyki sprzedaży w aptece. :) Ostatnio bowiem chyba najlepiej sprzedawanym preparatem jest "Urofuraginum". Właściwie jest to zrozumiałe - na zewnątrz upalnie, czas urlopów, a więc chętnie korzystamy z basenów, jacuzzi i innych tego typu 'wynalazków'. Sprzyja to niestety infekcjom dróg moczowych. Dziś więc kilka słów na temat zapalenia pęcherza. 

Ta przykra dolegliwość niezmiernie często daje się ze znaki kobietom... Chyba już kiedyś wspominałam, że my kobiety zawsze mamy "pod górkę". ;) Jeszcze kilka lat temu na zapalenie pęcherza bez recepty można było dostać w aptece tylko jakiś preparat z żurawiną, lub znany pewnie niektórym z Was "Urosept". Ze skutecznością wyżej wymienionych specyfików niestety bywało różnie. Dziś bez konieczności wizyty u lekarza kupić można także furaginę, której skuteczność prawie "powala na kolana" ;) - ulga następuje już po 2-3 dawce. :) 
Tak naprawdę mamy do dyspozycji dwa preparaty z furaginą: "Urofuraginum" i "Urointima FuragiActive". Często w aptece pytacie mnie, czym one się różnią... Właściwie głównie ceną, choć ona także jest porównywalna i zależy od konkretnej apteki - natomiast dawka i substancja czynna są takie same.

Co warto wiedzieć na temat furaginy...? Jest to substancja przeciwbakteryjna, a wiadomo - za zapalenie pęcherza odpowiadają bakterie. Furagina hamuje namnażanie się bakterii, a więc... działa bezpośrednio na przyczynę infekcji. Właśnie dlatego jej skuteczność jest z reguły bardzo zadowalająca, ale UWAGA - nie należy jej nadużywać. Jeśli więc pojawia się drobny dyskomfort przy oddawaniu moczu, nie lećcie od razu do apteki po "Urofuraginum". Być może wystarczą łagodniejsze środki i zakwaszenie moczu. Na własną rękę nie należy też stosować furaginy profilaktycznie, aby zapobiec infekcji, bo może to sprzyjać powstaniu szczepów opornych, a tego przecież nie chcemy.

Pamiętajcie również, aby zawsze trzymać się zalecanego schematu dawkowania, czyli przez pierwszy dzień - 4 razy po 2 tabletki, a później 3 razy dziennie po 2 tabletki. Dobrze jest zachować równy odstęp czasowy między poszczególnymi dawkami, tak jak w przypadku antybiotyków, a więc.... budzik w ruch :) i dawkowanie co 6/8 godzin. ;)
Z reguły już po jednym dniu następuje wyraźna poprawa, ale pamiętajcie, że nie można przerywać kuracji, bo grozi to nawrotem choroby.