czwartek, 27 czerwca 2013

Świetlik lekarski

Wracam do cyklu o ziołach. Ponieważ niedawno obchodziliśmy noc świętojańską, dzisiejszy post będzie o świetliku, ale nie mam tu na myśli świetlika świętojańskiego, czyli sympatycznego chrząszcza ;), ale świetlika łąkowego (Euphrasia rostkoviana). Nie wiem czy wiecie, ale ta jednoroczna roślina zaliczana jest do tzw. półpasożytów. Jego korzenie wrastają w korzenie innych roślin, aby czerpać z nich składniki pokarmowe. Sprytnie, prawda? 

Surowcem zielarskim jest ziele świetlika. Pewnie większość z Was kojarzy świetlik z kroplami do oczu i słusznie. Właściwie już w średniowieczu uważano go wręcz za ziele uzdrawiające oczy. Ziele świetlika wykazuje bowiem działanie przeciwzapalne, a także przeciwbakteryjne i przeciwalergiczne oraz ściągające. Właśnie dlatego odwar z ziela świetlika może być stosowany do okładów lub do przemywania oczu w stanach zapalnych spojówek, zarówno pochodzenia alergicznego, jak i bakteryjnego. Ponadto także w przypadku tzw. jęczmienia czy zapalenia brzegów powiek. 
Świetlik dobrze sprawdzi się również w przypadku łzawienia oczu na tle alergicznym, które często towarzyszy na przykład katarowi siennemu.   
Jest on jeszcze polecany w przypadku podrażnienia oczu, które może być wywołane różnymi czynnikami zewnętrznymi, jak na przykład dymem papierosowym czy promieniowaniem słonecznym.

Godny podkreślenia jest także kojący wpływ świetlika na zmęczone oczy, a wiem z doświadczenia, że to bardzo częsta dolegliwość w dzisiejszych czasach. No cóż... nastała era komputerów, na czym niestety cierpią najczęściej nasze oczy. Ale nie tylko o komputer tu chodzi. Często także przebywanie w sztucznie oświetlonych pomieszczeniach, oglądanie TV, czy długie czytanie daje się we znaki. Ja np. uwielbiam usiąść, zwłaszcza wieczorem, kiedy dzieciaki już zasną, nad jakąś dobrą książką ;) 

Warto więc przy wszelkim objawach zmęczenia oczu pamiętać właśnie o świetliku.

Jak prawidłowo sporządzić odwar z ziela świetlika?
Wystarczy zalać ziele świetlika (1 łyżkę) 1 szklanką letniej wody. Całość należy gotować na niewielkim ogniu, nie dopuszczając do wrzenia około 5 minut, a następnie odcedzić i odwar gotowy. Jeśli użyjemy go do przemywania oczu, warto posłużyć się w tym celu jałowymi gazikami. 

W aptekach nabyć można także gotowe preparaty ze świetlika w postaci kropli do oczu. Chyba największą popularnością cieszą się od dawna krople "Świetlik (Euphrasia)" z firmy Decymal. Jest to preparat homeopatyczny, ale naprawdę dobrze sprawdza się przy wszelkich podrażnieniach oczu. Koszt to niecałe 10 zł za opakowanie 5 ml, a więc bardzo przyzwoicie. Pamiętać jednak należy, że z racji na brak konserwantów w składzie, krople można używać maksymalnie 10 dni po otwarciu pojemnika. Zwracam na to uwagę, bo wiem, że nie zawsze pacjenci czytają ulotki, bądź napisy na opakowaniu, a farmaceuci też czasem zapominają poinformować.

Dla tych, którzy nie uznają homeopatii, alternatywą mogą być krople "ZUMA świetlik plus", których reklama jakiś czas temu pojawiła się w TV. Poza wyciągiem ze świetlika zawierają one w składzie dodatkowo wyciąg z rumianku o działaniu przeciwzapalnym, a także wyciąg z chabra bławatka oraz oczaru wirginijskiego. Cena podobna, bo niecałe 10 zł, ale za większe opakowanie - 10ml. Z racji na substancje konserwujące w składzie, krople "ZUMA" są bardziej ekonomiczne, bo można je używać do 30 dni po pierwszym otwarciu pojemnika.

Na koniec jeszcze chciałabym wspomnieć o tym, że działanie świetlika nie ogranicza się tylko do narządu wzroku. Ziele świetlika działa także żółciopędnie, pobudza wydzielanie soków żołądkowych oraz reguluje trawienie. Napar z ziela świetlika może być więc stosowany wewnętrznie, także przy schorzeniach układu pokarmowego, zaburzeniach trawienia czy przemiany materii.

sobota, 22 czerwca 2013

Diosmina, a choroby żył

Dziś na prośbę znacznej grupy czytelników bloga kilka słów o zastosowaniu preparatów z diosminą w leczeniu przewlekłej niewydolności żylnej. Choroby układu żylnego stanowią istotny problem współczesnej opieki zdrowotnej. Warto jednak wspomnieć, że pierwsze wzmianki o leczeniu żylaków kończyn dolnych znaleziono w tzw. papirusie Ebersa z... 1550 roku przed naszą erą, a więc problem niejako "stary jak świat" ;)

Przewlekła niewydolność żylna najczęściej związana jest z niewydolnością zastawek żylnych, które w normalnych warunkach zapobiegają cofaniu się krwi. Następstwem niewydolności zastawek jest zjawisko tzw. refluksu, czyli okresowego cofania się krwi w układzie żylnym. Prowadzi ono do  zastoju żylnego, nadciśnienia krwi w żyłach i wielu zmian patologicznych, które przedkładają się potem na objawy kliniczne. 

No właśnie... Jakie objawy mogą wskazywać, że nasze żyły są w złej kondycji? Pewnie większość z Was wymieniłaby żylaki i słusznie. Kiedyś uważano, że są one domeną babć, ale to nie do końca prawda, bo mogą pojawiać się i w młodym wieku. A czemu babć, a nie dziadków? Bo niestety pod tym względem znowu my kobiety mamy przechlapane :( Według statystyk kobiety chorują na żylaki niemal trzy razy częściej niż mężczyźni. Właściwie we wczesnym stadium żylaki są jedynie defektem kosmetycznym, ale z czasem dają o sobie znać i pojawia się ból, oraz pieczenie, nasilające się szczególnie podczas długiego stania.


poniedziałek, 17 czerwca 2013

Beta-karoten a opalanie

Witam po dłuższej przerwie chorobowej, którą mam nadzieję mi wybaczycie. 
Nareszcie mamy słoneczną pogodę :) I oby jak najdłużej. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam słońce. Kiedy rano mnie budzą jego promienie od razu poprawia mi się humor i mam więcej energii na cały dzień. Przyznaję jednak, że czasy kiedy uwielbiałam godzinami wylegiwać się na jakiejś piaszczystej plaży nad Bałtykiem, minęły bezpowrotnie. Starzeję się najwyraźniej. ;) Dzisiejszy post dedykuję jednak amatorom opalania, bo wiem, że takich nie brakuje. O tym, że należy pamiętać o ochronie przeciwsłonecznej i stosować kremy z filtrami, wspominać zapewne nie muszę. 
Rozwijałam zresztą temat w ubiegłym roku.

Dziś słów kilka o beta-karotenie, który jest naszym sojusznikiem w opalaniu, a często o nim zapominamy. Co to takiego?
Beta-karoten to tzw. prowitamina A, czyli związek z którego powstaje w organizmie człowieka witamina A. Co ważne: nie musimy się martwić o przedawkowanie, bo organizm przetwarza na witaminę A tylko taką ilość beta-karotenu jaką potrzebuje, czyli zależnie od potrzeb. 
Co się więc dzieje z resztą? Nadmiar magazynowany jest głównie w tkance tłuszczowej, a także w skórze, gdzie pochłania promieniowanie słoneczne. Jednak uwaga! Przy nadmiernym spożyciu beta-karotenu, może pojawić się żółte zabarwienie skóry, zwłaszcza na dłoniach. Sama się o tym kiedyś przekonałam, gdy piłam  przez dłuższy czas codziennie jednego "Kubusia" ;) Ale to dawne czasy ;)

Jaką funkcję spełnia beta-karoten w naszym organizmie i co ma wspólnego z opalaniem? Beta-karoten wykazuje działanie ochronne przed promieniowaniem UV, nasila produkcję pigmentu oraz nie dopuszcza do negatywnego działania na skórę promieni ultrafioletowych. Jest on skutecznym antyoksydantem, wykazuje własności neutralizujące wolne rodniki, które powstają przy ekspozycji skóry na promieniowanie UVA.
Wolne rodniki, o których teraz tyle się mówi, odpowiadają także za niekorzystne zmiany w skórze pojawiające się z wiekiem, dlatego również mówi się o działaniu opóźniającym starzenie.

Warto wspomnieć także o tym, że beta-karoten redukuje negatywne skutki radio i chemioterapii, a także odgrywa rolę w profilaktyce przeciwmiażdżycowej oraz wzmacnia odporność organizmu. Nie zapominajmy również pozytywnym wpływie beta-karotenu na wzrok, jest on szczególnie polecany przy kłopotach z widzeniem o zmierzchu.

Większość z nas kojarzy beta-karoten z marchewką. I słusznie ;), ale źródłem beta-karotenu w codziennej diecie są także inne czerwone i żółte warzywa tj. pomidory, papryka oraz owoce, np. brzoskwinie, nektarynki czy morele. Beta-karotenu dostarczają nam również zielone warzywa liściaste, np. brokuł, sałata, szpinak. Wybór więc jest całkiem spory :) Ja nie toleruję jedynie szpinaku, co zostało mi jeszcze z dzieciństwa. ;) 
Pamiętajcie, że beta-karoten wchłania się najlepiej w obecności tłuszczu, dlatego do sałatek warzywnych warto dodawać niewielką ilość oliwy z oliwek. 

Alternatywą dla tych, którzy nie "lubują się" w warzywach (choć nie tak smaczną), są gotowe suplementy z beta-karotenem. 

Jak to zwykle w farmacji bywa - jest w czym wybierać. Większość preparatów zawiera sam beta-karoten, np. "Beta Karoten Chance" (dawka 10mg), "Beta-Karoten Naturkaps" (dawka 2mg), "Beta Karoten SUN" (dawka 6mg). Preparaty te jak widać różnią się dawką beta-karotenu, ale także ceną. 
Która więc dawka jest odpowiednia? Ciężko stwierdzić, choć uznaje się, że zapotrzebowanie dzienne na beta-karoten wynosi 6mg, ale przy założeniu, że jest on jedynym źródłem witaminy A w organizmie. Nie wyznaczono natomiast górnego limitu dziennego spożycia beta-karotenu. Ale... uwaga palacze!

Badania wykazały, że długotrwałe podawanie dużych dawek beta-karotenu  (20mg dziennie), może być szkodliwe dla osób palących. Paradoksalnie beta-karoten zwiększa wtedy ryzyko raka płuc, zamiast mu zapobiegać. Wydaje się to nieprawdopodobne, a jednak. Chodzi prawdopodobnie o oddziaływanie beta-karotenu z całą kaskadą wolnych rodników zawartych w dymie papierosowym. 

Wracając jednak do słońca, bo nie o papierosach, a o opalaniu miało być tym razem... Beta-karoten nie tylko chroni skórę przed promieniowaniem UV, ale także utrwala opaleniznę. Jeśli więc zamierzacie wybrać się na jakiś urlop i chcecie uzyskać trwałą opaleniznę, to dobrze jest na kilka tygodni wcześniej rozpocząć taką kurację beta-karotenem. Pamiętajcie jednak, że nie zastąpi on kremu z filtrem UV, tylko jest jego uzupełnieniem :) Ja lubię polecać specyfik z firmy Olimp "Beta-Solar" z racji na bardzo bogaty skład. Poza beta-karotenem zawiera on także inne naturalne antyoksydanty tj. witaminę E, selen, mangan i ekstrakt z zielonej herbaty, a także składniki wpływające na kondycję skóry, jak witaminę C oraz cynk. Warto podkreślić także zawartość kwasu hialuronowego odpowiadającego za odpowiednie nawilżenie skóry, choć jego dawka jest niewielka bo tylko 1mg. 

Na koniec wspomnę jeszcze tylko, że beta-karoten jest nie tylko składnikiem suplementów diety, ale także kremów. Przykładem może być "Krem antyoksydacyjny" z linii AA eco. Krem zawiera w składzie między innymi wyciąg z marchewki i przeznaczony jest do skóry suchej wymagającej regeneracji i dobrze rewitalizuje skórę. Osobiście go jeszcze nie wypróbowałam, ale o całej linii AA eco słyszałam już dużo pozytywnych opinii od klientów apteki. 

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Witaminy w suplementach diety

Często pytacie mnie w mailach o jakiś dobry preparat z witaminami, dziś więc kilka słów w tym temacie. Wszyscy wiemy, że witaminy są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Teoretycznie zdrowa dieta bogata w warzywa i owoce jest w stanie dostarczyć organizmowi odpowiednie ich ilości, ale.... praktyka wygląda jednak niestety inaczej. 
Często żyjemy w stresie, zjadamy w pośpiechu, nasze posiłki są nieregularne, dominuje żywność wysoko przetworzona, fast-foody itp., a w efekcie niedobory witamin rzeczywiście stają się zauważalne. 

Przemysł farmaceutyczny jak zawsze wychodzi nam jednak naprzeciw i obecnie na rynku dostępne są różnorakie preparaty multiwitaminowe, często wzbogacone minerałami, a czasami także wyciągami ziołowymi, na przykład żeń-szeniem. Dziś można je kupić już nie tylko w aptekach, ale także sklepach i hipermarketach, bądź drogeriach jak np. "Rossmann". Pracując w aptece zauważyłam, że pacjenci lubią kupować preparaty witaminowe, bo właściwie każdy znajdzie coś dla siebie. Dostosowuje się je bowiem do indywidualnych potrzeb pacjenta i mamy na przykład witaminy dla dzieci, dla osób starszych 50+, sportowców, cukrzyków, kobiet w ciąży, dla odchudzających się itp. Producenci proponują nam także różnorodne postacie multiwitamin: tabletki, żelki (nawet dla dorosłych), lizaki, syropy, czy preparaty musujące. Jest więc w czym wybierać :) Ale czy rzeczywiście trzeba "faszerować się" takimi preparatami? 

Myślę, że nie ma co uogólniać i decyzja, czy suplementować witaminy i minerały, powinna być rozważana dla każdego pacjenta indywidualnie - uwzględniając jego wiek, płeć, schorzenia przewlekłe, ogólny stan zdrowia, sposób odżywania itp. 
Na pewno grupą narażoną na niedobory witamin są ludzie starsi. Dlaczego? Bo często cierpią oni na rozmaite problemy żołądkowo-jelitowe, czy też brak apetytu, a czasami w podeszłym wieku występuje problem upośledzonego wchłaniania składników pożywienia. 
Również dieta wegetariańska może prowadzić do znacznych niedoborów witamin, szczególnie witaminy B12, bądź witaminy D. 
Szczególną grupą są też pacjenci z chorobami nowotworowymi, bo ich organizm często osłabiony jest nie tylko samą chorobą, ale także radio - czy chemioterapią. Warto więc rozważyć u nich zastosowanie jakiegoś suplementu witaminowego, uwzględniając fakt, że szczególnie korzystne będą witaminy antyoksydacyjne : A, E, C.
To oczywiście tylko wybrane przykłady, które można by mnożyć...

Preparatów witaminowo-mineralnych mamy w aptekach całkiem sporo. Skład jest najczęściej podobny, choć zdarzają się i znaczące różnice. Ja chciałabym wam zwrócić uwagę na kilka istotnych moim zdaniem kwestii przy wyborze odpowiedniego suplementu.

Popularnym preparatem, szczególnie wśród młodych osób jest "Supradyn Intensia energy". Nie jest odstraszająca nawet jego wysoka cena, bo koszt miesięcznej kuracji czyli 30 tabletek, to w niektórych aptekach nawet 40 zł. Spoglądając na skład, w przypadku witamin z grupy B, producent podaje aż 300% zalecanej dziennej dawki, czyli sporo. Czy tak wysokie dawki mają sens? Owszem, witaminy z grupy B należą do witamin rozpuszczalnych w wodzie i ich nadmiar wypłukuje się z moczem, ale właściwie po co aż tyle..? Pewnie części z Was się wydaje, że im większa dawka tym lepiej, bo będzie silniejsza reakcja organizmu - ot zasada liniowości. Niestety jednak nie do końca funkcjonuje ona w biologii ;) Okazuje się bowiem, że jeśli jakaś substancja (na przykład witamina) działa korzystnie w pewnej dawce, to niekoniecznie jeśli podwoimy, czy potroimy tą dawkę (jak w przypadku "Supradynu") efekt będzie dwu - czy też trzykrotnie lepszy... Krótko mówiąc: za mało - niedobrze, ale za dużo - też niezbyt dobrze.
Ja więc nie jestem zwolenniczką aż tak dużych dawek witamin, bo nie widzę sensu kilkukrotnego przekraczania zalecanych dawek. Krótko mówiąc- nie ma co szaleć ;)  Zamiast "Supradynu" rekomenduję więc często młodym osobom na przykład "Vigor complete". Koszt miesięcznej kuracji jest o wiele mniejszy, bo wynosi kilkanaście zł, a skład jak dla mnie w zupełności spełnia swoją funkcję suplementacyjną. Podkreślić należy także wygodne dawkowanie odpowiednie dla zapominalskich, bo tylko raz dziennie ;)

Dużym powodzeniem wśród młodych osób i nie tylko, cieszą się preparaty witaminowe z żeń-szeniem, szczególnie "Bodymax plus". Nie wiem czy znacie natomiast podobny składem, ale zdecydowanie tańszy "Maxivit", oraz dedykowany kobietom "Maxivit dla niej". Myślę, że preparaty witaminowe z żeń-szeniem warto wziąć pod uwagę, jeśli czujecie się chronicznie zmęczeni i macie za mało energii, bądź też gdy spadła wasza zdolność koncentracji. 

Ponieważ o żeń-szeniu można by pisać godzinami, na pewno poświęcę mu osobny artykuł. Dziś tylko kilka najistotniejszych kwestii. 
Zawsze przy preparatach zawierających ekstrakt z żeń-szenia zwracajcie uwagę,  aby był to ekstrakt standaryzowany. Poza tym pamiętajcie o przeciwwskazaniach.
Stosowanie preparatów z żeń-szeniem nie jest zalecane u osób ze stanami lękowymi, u osób z bardzo wysokim nieuregulowanym ciśnieniem krwi, zaburzeniami rytmu serca, czy też znaczną miażdżycą naczyń serca lub mózgu. Jest on przeciwwskazany także u kobiet w ciąży oraz karmiących. Trochę szkoda, bo niekiedy karmiącym mamom zmęczonym opieką nad niemowlakiem i mającym na koncie nieprzespane noce przydałaby się jaką piguła usuwająca zmęczenie. Myślę tutaj chociażby o sobie. ;)

Na koniec jeszcze jeden aspekt preparatów multiwitaminowych, o którym się często zapomina. Producenci stawiają z reguły na bogactwo składu preparatu witaminowo-mineralnego i z jednej strony może i słusznie, ale.... kiedy mamy szereg witamin i minerałów w jednej tabletce, to niestety bardzo często problemem stają się ich wzajemne interakcje. Czasami są one korzystne, ale nie zawsze... Na przykład, nie jest dobre podawanie razem soli żelaza i cynku, ponieważ przy podawaniu większych dawek żelaza zmniejsza się przyswajalność cynku... a tymczasem w większości preparatów mamy i żelazo i cynk. Krótko mówiąc, są minerały, które "się nie lubią", a gdy się je łączy w jednej tabletce, to czasami bywa i tak, że się nie wchłaniają. Mamy więc bogactwo składu na ulotce suplementu, ale już niekoniecznie w organizmie;) 
Poza tym, warto sobie także uświadomić, że generalnie różnie może być z wchłanialnością minerałów. Przykładem - magnez, o którym tyle się ostatnio mówi. W większości suplementów wielowitaminowych (o ile nie wszystkich) występuje on w postaci tlenku magnezu, który wchłania się fatalnie. Jego dawka też z reguły nie jest porywająca, więc na pewno jeśli mamy już objawy niedoboru magnezu, taki specyfik nam nie pomoże. Trzeba wtedy postawić na dobry preparat magnezu.

Sami więc widzicie, że z tymi preparatami witaminowymi, to wcale nie jest tak kolorowo ;) Czasami pewnie warto "superpigułkę witaminowo - mineralną" zamienić na kilka preparatów przyjmowanych oddzielnie, zwłaszcza że, rzadko jest tak, że potrzebny  nam jest akurat cały zestaw witamin i minerałów. 

I jeszcze jedno, pamiętajcie, że witaminy często wchodzą w interakcje z innymi lekami. Przykładem jest witamina K (także obecna w większości suplementów), która zmniejsza skuteczność leków przeciwzakrzepowych. A więc... Tak jak pisałam wcześniej - zawsze należy indywidualnie rozważyć stosowanie preparatu witaminowego, bo można sobie zaszkodzić.



Warto również przeczytać:


czwartek, 6 czerwca 2013

Jak się pozbyć kurzajek?

Dziś zgodnie z Waszą sugestią kilka słów na temat brodawek, pospolicie zwanych kurzajkami. Brodawki to dość częsta przypadłość, która dotyczy szczególnie dzieci i młodzieży, choć mogą one występować także u dorosłych. Każdy, kto zetknął się z tym problemem, wie, że brodawki to takie grudkowe zmiany skórne, ale... chyba nie wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego czym są wywoływane. Często bowiem pacjenci przychodzący po poradę do apteki są zdziwieni, co to takiego i skąd się bierze.

Otóż, za powstawanie brodawek odpowiada zakażenie wirusem HPV (Human Papilloma Virus = ludzki wirus brodawczaka). Wyróżnić można wiele typów wirusa HPV, które odpowiadają za różne typy brodawek. Nie będę się tutaj wdawać w szczegółową klasyfikację brodawek, żeby Was nie zanudzać, ale dla porządku wymienię główne typy.

Są to:

1. Brodawki pospolite (zwykłe) - to grudki naskórkowe o szorstkiej powierzchni, okrągłe lub o nieregularnym kształcie,  najczęściej koloru skóry lub nieco ciemniejsze, pojawiające się głównie na dłoniach, łokciach, twarzy i owłosionej skórze głowy. Pamiętam gdy jako dziecko zastanawiałam się co to są te czarne punkciki na powierzchni brodawek, a mama mówiła, że to "korzenie" ;) Wiecie co to takiego tak naprawdę? Skrzepy krwi z kapilar.
Brodawki pospolite czasami występują wokół paznokci, mogą nawet wchodzić pod paznokieć, co jest bolesne. Takie brodawki są zazwyczaj trudne do usunięcia i często odpowiadają za zniszczenie macierzy paznokcia.

2. Brodawki płaskie młodocianych to najczęściej żółtobrązowe grudki o gładkiej powierzchni, które z reguły występują u dzieci i młodzieży. Bardzo szybko się rozprzestrzeniają, dlatego ważne jest ich szybkie leczenie.

3. Brodawki podeszwowe - występują najczęściej na podeszwach stóp, są płaskie lub lekko wyniosłe. Czasem tak głęboko wrastają w skórę, że stają się bolesne i utrudniają chodzenie.

4. Brodawki płciowe (kłykciny kończyste) - występują na błonie śluzowej narządów płciowych w postaci kalafiorowatych tworów, zakażenie następuje drogą kontaktów seksualnych


sobota, 1 czerwca 2013

Permen KING

Tak sobie pomyślałam, że sporo na moim blogu było już tematów dla kobiet, trochę o dzieciakach, a jakoś Panowie są "poszkodowani", mimo, że nie jest to przecież tylko 'babski' blog. Postanowiłam więc wziąć dziś na tapetę typowo męski preparat, a mianowicie "Permen KING", który pojawił się na rynku farmaceutycznym, po dość długim czasie królowania zwykłego "Permenu".

Pracując w aptece zauważyłam, że specyfiki tego typu są bardzo popularne wśród mężczyzn w pewnym wieku. Nie ma się co temu dziwić, bo zaburzenia sprawności seksualnej to częsty, choć niestety wstydliwy problem, który pewnie wielu mężczyznom spędza sen z powiek. Dysfunkcje seksualne u mężczyzn, związane są najczęściej ze spadkiem libido oraz z zaburzeniami erekcji i wytrysku. Statystyki są na tym polu niestety mało przyjemne, bo aż 40% panów powyżej 40 roku życia cierpi z powodu zaburzeń erekcji. 

Przyczyn wymieniać można sporo. Czasami problemy z erekcją są następstwem innych schorzeń, np. układu sercowo-naczyniowego (miażdżyca, nadciśnienie), czy zaburzeń neurologicznych (stwardnienie rozsiane, nefropatia cukrzycowa). Czasem związane są z przyjmowanymi lekami (np. przeciwdepresyjne, uspokajające), niekiedy z nadużywaniem alkoholu, choć warto tutaj zaznaczyć, że w małych dawkach alkohol pomaga w osiągnięciu erekcji, więc np. lampka wina przed jak najbardziej ;) 
Zaburzenia wzwodu to jednak problem nie tylko starszych panów. Problemy tego typu dosięgają także młodych mężczyzn, co przeważnie wynika z niskiej samooceny czy obawy przed ośmieszeniem. Życie w ciągłym stresie i pośpiechu także może pociągać za sobą problemy łóżkowe. 

Rynek farmaceutyczny obfituje w suplementy diety mające poprawiać sprawność seksualną. Czym wyróżnia się więc "Permen KING"?