Ostatnio sugerujecie mi w mailach, bądź na dedykowanej podstronie, wiele tematów do nowych artykułów. Oczywiście bardzo się z tego cieszę, ale jak pewnie zdajecie sobie sprawę, nie jestem w stanie wszystkich ich jednocześnie opisać. Zatem w niektórych przypadkach trzeba będzie poczekać na artykuł o danym temacie/problemie nawet kilka tygodni lub nawet miesięcy. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe, w każdym razie będę starać się, by żaden z proponowanych tematów nie pozostał bez odzewu.
Dziś właśnie będzie kolejny taki artykuł 'na Wasze zamówienie' dotyczący tranu w kontekście odporności. Naleję sobie do pisania tylko szklaneczkę cydru, który w Polsce dopiero staje się popularny, a w krajach skandynawskich, czy anglosaskich już od długiego czasu cieszy się dużym powodzeniem. Na szczęście do Londynu niedaleko, więc mąż poleciał tam na zakupy, co prawda głównie ubranek dla dzieci, ale przywiózł również spory zapas angielskich cydrów. ;) W tym mojego ulubionego Strongbow'a w różnych wersjach smakowych. :)
Przy okazji ciekawostka - to co u nas nazywa się Somersby ani się nie umywa do prawdziwego cydru Somersby produkowanego w Danii czy Wlk. Brytanii. Nie wiem skąd wyniknęła taka polityka firmy Carlsberg, że sprzedaje na rynku polskim piwo z dodatkiem aromatu jabłkowego, zamiast 'czystego' cydru jabłkowego. Mam nadzieję, że kiedyś firma naprawi ten błąd. Póki co zostaje kupno Somersby w innych krajach, by poczuć orzeźwiający smak prawdziwego cydru.
Wracając jednak do tematu tranu - na początek trochę teorii. Nie wiem, czy wiecie, ale nazwa "tran" zastrzeżona jest dla oleju z wątroby dorsza atlantyckiego i innych ryb z rodziny dorszowatych. Tak się jednak składa, że znany wszystkim ( na szczęście nie osobiście;) ) rekin nie jest do niej zaliczany, a więc de facto olej z wątroby rekina to nie "tran", choć... często powszechnie tak się go też określa. Ja niezbyt lubię takie uproszczenie, bo tran i olej z wątroby rekina różną się składem, choć oczywiście są też podobieństwa.