Na potencję... Clavin?

Pod koniec roku często zaglądałam do statystyk bloga i okazało się ku mojemu zdziwieniu, że obecnie najbardziej lubiany post to "Permen KING". Jak widać panowie także zaglądają na moją stronę, ;) co oczywiście niezmiernie mnie cieszy. Dziś więc postanowiłam kontynuować tematykę problemów z potencją i na Waszą prośbę kilka słów o preparacie "Clavin".

Przyznam się szczerze, że chętnie zajęłam się tematem, bo... według reklamy "Clavin" to podpora erekcji o natychmiastowym działaniu - zgodnie z informacją producenta preparat ma pozytywny wpływ na sprawność seksualną, wzmacnia twardość członka we wzwodzie i zapewnia erekcję przez długi czas po zastosowaniu. Tymczasem opinie o preparacie, które można przeczytać w Internecie tego nie potwierdzają, wielu Panów pisze, że "Clavin" zupełnie nie działa, że to pieniądze wyrzucone w błoto itp. Kto więc ma rację?

Popatrzmy najpierw na skład preparatu. Tutaj producent, jak to często bywa, podaje tajemniczą nazwę - clavertin 11. Ech te patenty. Tak swoją drogą, to strasznie mnie intryguje skąd ta "jedenastka" w nazwie. ;) 
Ale do rzeczy - co kryje się pod zagadkową nazwą? Ano nic innego, jak odpowiednio spreparowana mieszanka, składająca się z L-argininy i wyciągu z liścia Epimedium Sagitatum, czyli byliny z rodziny berberysowatych.



Obecność L-argininy nie jest tutaj zaskoczeniem, bo jest ona prekursorem w syntezie tlenku azotu (NO), który warunkuje odpowiedni dopływ krwi do prącia, czyli tak w wielkim skrócie - prawidłową erekcję, ale... wszystko jest kwestią dawki. W przypadku "Clavinu" zalecana porcja jednorazowa, czyli 4 kapsułki to 1200 mg L-argininy. Czy to dużo...? 

Okazuje się, że nie za bardzo. Poszperałam trochę i nie znalazłam żadnych badań naukowych, które potwierdziłyby skuteczność L-argininy w takiej dawce przy zaburzeniach erekcji. Właściwie ciężko znaleźć jakiekolwiek badania w kontekście stosowania krótkofalowego L-argininy. Natomiast wykazano, że nawet długofalowa suplementacja 1500 mg L-argininy dziennie wcale nie jest lepsza od placebo. 
Przykre to, ale prawdziwe. A co z drugim składnikiem...? Może on załatwi sprawę i zdziała cuda? ;)

Owszem, suchy wyciąg z liścia Epimedium sagitatum uważany jest za afrodyzjak. Przypisuje się mu rozmaite mechanizmy działania: wpływ na poziom testosteronu, a także na różne neuroprzekaźniki.  Główną substancją czynną jest icariin - nie znalazłam niestety w piśmiennictwie polskiej nazwy (ikaryna?) - która oddziałuje na ... UWAGA ... dokładnie ten sam enzym co sildenafil (czyli popularna Viagra). Hamuje ona rozkład tlenku azotu (NO), który warunkuje prawidłową erekcję, a więc... mechanizm działania taki sam jak w Viagrze. W teorii wygląda to więc ciekawie, choć na chwilę obecną większość badań przeprowadzana była na szczurach. Ale patrząc na skład "Clavinu" dawka wyciągu z E.sagitatum w zalecanej jednorazowej porcji, czyli 4 kapsułkach jest niewielka, bo tylko 80 mg. Producent podaje też zawartość ikaryny - 20mg, ale ona również nie powala na kolana. Jak na moje oko więc po analizie składu "Clavinu", nie ma się co dziwić negatywnym opiniom internetowym dotyczącym tego specyfiku...

Natomiast co ciekawe, sam producent (Solinea) w ulotce specyfiku powołuje się na badania, które niby potwierdziły skuteczność clavertin-11,  bo zapewne liczy na to, że mało kto będzie się starał owe badania odszukać. ;) Ja jednak z natury jestem dociekliwa i spróbowałam. Co się okazało? Publikacje, na które powołuje się Solinea dotyczyły czegoś innego - suplementowana była L-arginina (notabene w większej dawce) w połączeniu z pycnogenolem, co raczej z "Clavinem" niewiele ma wspólnego.
I jak to nazwać? To po prostu jawne oszustwo! Ech ci producenci, ;) do czego się nie posuną, aby wykazać, że to właśnie ich specyfik jest najlepszy.

Podsumowując - preparat jak na moje oko cudów na pewno nie zdziała i nie jest wart swojej ceny, która notabene nie jest niska.

Warto również przeczytać:

Zalety czerwonego wina

Problemy z wątrobą

Katar alergiczny