piątek, 29 marca 2013

Potówki

Dziś na mailową prośbę koleżanki kilka słów o potówkach, które są dość powszechną dolegliwością. Co to takiego? Potówki to zmiany skórne, które powstają pod wpływem nasilonego pocenia na skutek wysokiej temperatury i wilgotności otoczenia. Objawiają się one drobnymi pęcherzykami wielkości główki od szpilki wypełnionymi wodnistą, przezroczystą treścią. Potówki bardzo często występują u noworodków i niemowlaków, ponieważ praca gruczołów potowych u maluszków nie jest jeszcze uregulowana, a poza tym co tu dużo mówić - świeżo upieczeni rodzice mają często tendencję do przegrzewania swoich pociech ;)

Wyróżnić możemy: potówki zwykłe bez objawów stanu zapalnego, oraz potówki czerwone, czyli grudki z cechami stanu zapalnego. którym często towarzyszy pieczenie i niewielki świąd.

Na szczęście w łatwy sposób zminimalizować można ryzyko powstawania potówek. Po pierwsze należy pilnować odpowiedniej temperatury otoczenia, nawet noworodkom wystarczy 21°C (przy kąpieli nieco więcej), co czasem ciężko wytłumaczyć rodzicom. Moi rodzice oczywiście zawsze marudzą, że chcemy wymrozić im wnuka :) Ważne jest także dostosowanie ubioru maluszka do temperatury otoczenia, co wbrew pozorom czasami nie jest wcale łatwe. Przyznaję, że ja sama czasami mam z tym problem. Zawsze należy zakładać dziecku o jedną warstwę więcej niż sobie, za wyjątkiem upałów. Pamiętać należy także, że dla niezwykle delikatnej i wrażliwej skóry dziecka najbardziej przyjazna jest mięciutka bawełna, a unikać należy ubranek ze sztucznych tkanin.

Zasadniczo potówki zwykłe nie wymagają stosowania jakichś specjalnych preparatów leczniczych. Najważniejsze jest, jak już wspominałam, wyeliminowanie ich przyczyny, czyli nie przegrzewanie skóry. Zmiany skórne wówczas bardzo szybko zanikają pozostawiając najczęściej niewielkie złuszczanie naskórka. 

Przy potówkach pamiętać należy jednak o odpowiedniej pielęgnacji skóry i codziennych kąpielach. Pomocne mogą okazać się kąpiele w nadmanganianie potasu, który ma działanie przeciwbakteryjne. Nadmanganian potasu w postaci proszku można za kilka zł kupić w aptece. Do kąpieli wystarczy dodać kilka kryształków, tak, aby woda była lekko różowa.

Czasami pediatrzy przy potówkach, a także innych schorzeniach skórnych u dzieciaczków zalecają kąpiel w krochmalu. Pewnie większość uważa krochmalenie za przeżytek, ale przecież nasze babcie krochmaliły nie tylko pościel ;) Dziś krochmalić pościeli nam się nie chce, ale okazuje się, że kąpiele w krochmalu bardzo dobrze oddziałują na skórę, łagodzą świąd i podrażnienia. W sumie łatwo przygotować samemu taką kąpiel. Wystarczy łyżkę maki ziemniaczanej zmieszać z 1,5 szklanki zimnej wody, a następnie dodać do 2-3 litrów gorącej wody. Tak przygotowany krochmal wymieszać należy z wodą wanience i gotowe.
Zmiany na buźce polecam przemywać tylko przegotowaną wodą, co powinno wystarczyć, bo dostęp powietrza na pewno szybko je załagodzi.

Z reguły przy potówkach nie ma konieczności konsultacji lekarskiej, ale jeśli mimo starań zmiany nie ustępują, bądź powiększają się, skóra jest czerwona, piecze i swędzi, a Dzidziuś jest niespokojny, lepiej udać się na wizytę lekarską.

Tyle naukowo, a na koniec chciałabym Wam życzyć pogodnych i radosnych Świąt Wielkanocnych oraz mokrego (choć bardziej zapowiada się na śnieżny) Dyngusa i smacznego święconego jajka.

Ps. Co do jajek to pamiętajcie że "co za dużo, to niezdrowo", bo żółtko to 'bomba' cholesterolowa, choć zawiera ono także lecytynę, która z drugiej strony zapobiega odkładaniu się cholesterolu w ścianach naczyń. Poza tym warto wiedzieć, że jajka to także źródło pełnowartościowego białka, witamin, składników mineralnych, choliny i luteiny, więc aż tak źle z nimi to nie jest. ;)
Poza tym ja zawsze w okresie Świąt Wielkanocnych zastanawiam się dlaczego jaja gotowane w łupinkach z cebuli lepiej smakują niż te gotowane w zwykłej wodzie ;)

Warto również przeczytać:

niedziela, 24 marca 2013

Balsamy do ust

Dziś postanowiłam zrobić mój prywatny ranking balsamów do ust. ;) Niektórzy mawiają, że usta to zwierciadło odbijające stan ducha. Myślę, że coś w tym jest. ;)
Kiedy nasze usta są gładkie i dobrze nawilżone, wyglądają zdrowo i są wtedy atrybutem kobiecej urody. Usta wymagają jednak specjalnej pielęgnacji. Dlaczego? Są delikatne i wrażliwe, silnie ukrwione, pokryte cienkim naskórkiem. Nie mają chroniącej przed zmianami temperatury warstwy tłuszczu. Nie są też chronione przed promieniowaniem UV, dlatego narażone na różne czynniki zewnętrzne, bardzo łatwo wysychają, pękają, bądź  pierzchną. Jak więc sprawić, żeby nasze usta były zmysłowe i piękne? 
Trzeba poświęcić im na codzień trochę czasu. W pierwszej kolejności można zastosować "domowe sposoby". Dobrze wygładza skórę ust, nakładanie na nie miodu. :) Wypróbowałam osobiście i muszę przyznać, że usta są potem nie tylko słodkie, ale także gładkie. Można zrobić sobie także specjalny peeling cukrowy, który również zapewni naszym ustom aksamitną gładkość.

Oprócz tych sposobów podstawą powinien być jednak odpowiednio dobrany kosmetyk do pielęgnacji ust.

W moim rankingu pierwsze miejsce zajmuje obecnie odkryty niedawno i to całkiem przypadkiem balsam do ust Palmer's COCOA BUTTER FORMULA czekoladowo-wiśniowy. Zakupiłam go zaintrygowana zapachem czekolada-wiśnia :) i jestem zachwycona. Jeśli chodzi o skład, to oparty jest na bazie czystego masła kakaowego, wzbogaconego witaminą E, która jest przez wielu nazywana "eliksirem młodości", a także innymi aktywnymi emolientami. Nie ma żadnych konserwantów ani barwników, więc za to daję duży plus. Balsam ma zniewalający zapach i smak, jak dla mnie bomba;) taka typowa wiśnia w czekoladzie - sama rozkosz dla  "słodyczoholików", do których się niewątpliwie zaliczam. Myślę, że niektórzy mogą mieć z tego powodu tendencję do zlizywania ;) zawsze to jakaś namiastka słodyczy, zwłaszcza jak ktoś nie może ich jeść, tak jak ja. Przede wszystkim jednak balsam bardzo dobrze pielęgnuje i nawilża usta. Po jego aplikacji nie są one tłuste, tylko błyszczące i to mi się podoba. Przy dłuższym stosowaniu wyraźnie też poprawia kondycję ust. Nie testowałam go przy dużych mrozach, ale powinien się również sprawdzić.



Cena jest przyzwoita, bo kilkanaście zł, a dodam, że balsam jest bardzo wydajny. Palmer's ma w ofercie jeszcze podobny balsam czekoladowo- miętowy i na pewno go spróbuję przy najbliższej okazji.

Drugie miejsce przyznaję, znanemu pewnie większości czytelniczek,  balsamowi "Tisane". Pamiętam, że w aptece, w której odbywałam staż, sprzedawał się on bez względu na porę roku jak świeże bułeczki. Wtedy był dostępny jedynie w pojemniczku, co mnie skutecznie do niego zniechęcało. Uważam osobiście, że taka aplikacja palcami jest mało higieniczna. Postanowiłam się jednak przełamać i jak spróbowałam, to na długo zagościł on w mojej torebce. Po pierwsze zachwycił mnie jego cudny słodki miodowy zapach. W składzie natomiast na uwagę zasługują na pewno miód, wosk pszczeli, witamina E oraz wyciągi roślinne z jeżówki, melisy i ostropestu plamistego. 
Co mają zioła do balsamu? Ano całkiem sporo. Melisa wykazuje działanie przeciwwirusowe, jeżówka zaś zwiększa odporność tkanek na infekcje, dlatego balsam dobrze się sprawdza jako kosmetyk do pielęgnacji ust w początkowej fazie opryszczki. Ostropest odpowiada natomiast za własności regenerujące.  Już po pierwszej aplikacji usta stają się gładkie, co niewątpliwe jest sporą zaletą. Muszę przyznać, że balsam rzeczywiście doskonale i długotrwale nawilża suche, zniszczone usta,  skutecznie je regeneruje oraz chroni przed czynnikami zewnętrznymi. Cena także przystępna. 
Jakiś czas temu producent wyszedł naprzeciw bardziej wymagającym klientkom i wprowadził produkt w postaci pomadki, aby aplikacja stała się łatwiejsza, ale konieczna w tym przypadku była zmiana składu. I różnica jest już zauważalna. Tisane w pomadce nie sprawdza się już według mnie tak dobrze, jak jego "starsza wersja", dlatego ja pozostaję wierna "pierwowzorowi".

Trzeci produkt, który chciałabym Wam przedstawić to "Blistex Intensive" regenerujący balsam do ust. Jak tylko seria "Blistex" pojawiła się u mnie w aptece, to klientki, które znały produkty wcześniej (w USA są one bardzo popularne), reagowały bardzo entuzjastycznie i dało się słyszeć z ich ust "No, nareszcie dostępne w Polsce". Z całej gamy mi najbardziej przypadł do gustu właśnie "Blistex intensive". Produkt świetnie się sprawdza zarówno zimą, jak i latem (ponieważ zawiera filtry UV), działa kojąco oraz chłodzi spękane usta, skutecznie leczy drobne pęknięcia, nawilża i regeneruje. Jest również przydatny na popękane kąciki ust. Jak dla mnie jest to więc naprawdę dobry produkt za bardzo przyzwoitą cenę.


Warto również przeczytać:


środa, 20 marca 2013

Problemy z wątrobą

Wielkimi krokami zbliżają się Święta Wielkanocne, które niestety dla niektórych są czasem nadmiernego obżarstwa. Właściwie można by rzec, że objadanie się w okresie świąt jest wpisane w polską tradycję ;) a często skutkuje różnymi dolegliwościami ze strony przewodu pokarmowego tj. wzdęcia, bóle w nadbrzuszu czy pobolewania wątroby. 
Dziś więc mała analiza preparatów "na wątrobę". 

Statystyczny Polak z wątrobą kojarzy takie specyfiki jak "Hepatil", "Sylimarol", "Essentiale forte" czy "Raphacholin".  I słusznie :) Ale jaki preparat wybrać na jakie dolegliwości ? Z tym pewnie większość z Was miałaby problem, stąd pomysł na dzisiejszy artykuł. 

Na półkach aptecznych od wielu lat wśród preparatów wspomagających pracę wątroby, króluje "Hepatil", kiedyś zarejestrowany jako lek, obecnie jako suplement diety. Zawiera on w składzie L-asparaginian L-ornityny (100mg) oraz cholinę. Co to takiego ornityna? To aminokwas, który uczestniczy w cyklu mocznikowym, czyli cyklu syntezy mocznika z amoniaku i dzięki temu przyspiesza procesy odtruwania w organizmie. Ornitynę stosuje się przy bardzo poważnych schorzeniach wątrobowych tj. zapalenie wątroby, marskość, stłuszczenie wątroby czy śpiączka wątrobowa, albo w formie preparatów doustnych, albo dożylnie w lecznictwie zamkniętym. Tak na co dzień natomiast preparat dość dobrze się sprawdza jako specyfik wspomagający pracę wątroby i odtruwanie organizmu po nadmiernym spożyciu alkoholu lub przy stosowaniu dużej ilości leków. Wg klientów mojej apteki na typowego "kaca" działa lepiej niż "2KC". Myślę więc, że warto go mieć w swojej domowej apteczce na czas świątecznego objadania się. 

Kolejna grupa preparatów to preparaty o typowym działaniu ochronnym i regenerującym na komórki wątroby. 
Zaliczamy tutaj, często kupowany z racji na przyzwoitą cenę, "Sylimarol" Herbapolu POZNAŃ. Lek ten zawiera ekstrakt z owoców ostropestu plamistego, którego głównym składnikiem jest tzw. sylimaryna. Badania kliniczne i farmakologiczne wykazały, że działa on ochronnie (hepatoprotekcyjnie) na komórki wątroby, w stosunku do różnych związków uszkadzających wątrobę tj. alkohol, substancje chemiczne jak czterochlorek węgla, czy trucizny takie jak amanityna (z muchomora sromotnikowego). Mechanizm działania ochronnego nie jest do końca poznany, ale prawdopodobnie związany jest on z uszczelnieniem błon komórek wątrobowych, co chroni je przed wnikaniem substancji toksycznych. Poza działaniem ochronnym, preparat działa regenerująco na już uszkodzone hepatocyty czyli komórki wątroby oraz przeciwzapalnie. Lek stosuje się więc w stanach rekonwalescencji po toksyczno-metabolicznych uszkodzeniach wątroby spowodowanych substancjami toksycznymi jak np. alkohol, w terapii przewlekłych chorób wątroby tj. chroniczne zapalenia czy marskość. Opóźnia on wówczas postęp choroby. Należy pamiętać, że nie jest to lek, który błyskawicznie usuwa dolegliwości wątrobowe, tylko do wystąpienia efektu konieczne jest jego długotrwałe stosowanie przez minimum 30 dni.  
Jeśli więc szukamy jakiegoś specyfiku, który ochroni naszą wątrobę np. przy nadmiernej ilości spożywanych leków, warto sięgnąć po "Sylimarol". Pamiętać jednak należy o jego systematycznym stosowaniu.

Drugi lek z grupy regenerujących wątrobę to rozreklamowany w TV "Essentiale forte". Zawiera on w składzie fosfolipidy. Są to związki, które wbudowują się w błony komórek wątrobowych i w ten sposób uzupełniają ubytki powstałe wskutek procesu chorobowego oraz przyspieszają regenerację uszkodzonych komórek wątroby. Fosfolipidy hamują także procesy włóknienia w wątrobie. Po preparat warto więc sięgnąć, jeśli chcemy zregenerować wątrobę, np. po przebytym zapaleniu, uszkodzeniach toksycznych lub polekowych, bądź jeśli naszą bolączką jest ciężkostrawna, niewskazana dla wątroby dieta. Warto podkreślić, że lek wymaga dłuższego stosowania i dawkowania 3 razy dziennie po 2 kapsułki. 
Na rynku mamy również wiele zamienników "Essentiale forte" Chyba najbardziej znanym jest "Esseliv forte" Aflofarmu.

Trzecie grupa to preparaty o działaniu żółciotwórczym i żółciopędnym. Wymienić tutaj warto znany już przez nasze babcie "Raphacholin C". Zawiera on w składzie wyciąg z korzenia rzodkwi czarnej, wyciąg z ziela karczocha, olejek miętowy, węgiel leczniczy oraz kwas dehydrocholowy. Lek ten pobudza wydzielanie żółci przez wątrobę, a przez to przyspiesza eliminację z żółcią szkodliwych substancji i przyspiesza perystaltykę jelit. Będzie nam pomocny przy niestrawności i kiedy trapią nas dolegliwości trawienne związane z dysfunkcją wątroby takie jak: wzdęcia, bóle brzucha, nudności, odbijania.   Może więc się przydać w okresie świątecznym ;) "Raphacholin" polecany jest także czasem  jako preparat na zaparcia.

To oczywiście jedne z najbardziej znanych, podstawowych preparatów, bo na aptecznych półkach znajdziemy ich całe mnóstwo. Na pewno warto jednak zadbać o wątrobę tak, aby nie musieć ratować się aptecznymi specyfikami. Pamiętajcie, że wątrobę ma się tylko jedną. 


Warto również przeczytać:

czwartek, 14 marca 2013

Pharmaceris M LACTI-INTIMA

Przyszła pora na pierwszą recenzję, dotyczącą otrzymanych jakiś czas temu kosmetyków linii Pharmaceris M, o czym pisałam tu
Padło na Pharmaceris M LACTI-INTIMA żel do higieny intymnej. 



Żel przeznaczony jest do codziennej pielęgnacji okolic intymnych w okresie ciąży, połogu oraz karmienia.
Wiadomo, że czas ciąży i połogu wymaga specjalnej pielęgnacji okolic intymnych. Kobiety w ciąży są szczególnie narażone na różnego rodzaju infekcje pochwy (bakteryjne jak i grzybicze), które nieleczone mogą mieć poważne konsekwencje, zarówno dla matki i dziecka w jej łonie.
Dlaczego...?
"Szalejące" w ciąży hormony, powodują zaburzenia naturalnej fory bakteryjnej pochwy, co jest elementem sprzyjającym zakażeniom. Również okres połogu to czas szczególnej podatności na infekcje intymne. Wiadomo natomiast, że lepiej zapobiegać niż leczyć, dlatego warto do higieny okolic intymnych stosować w tym czasie sprawdzone preparaty. 
Ja przez długie lata byłam wierna emulsji "Laktacyd" ale jak pisałam powyżej,  niedawno miałam okazję wypróbować osobiście żel do higieny intymnej Pharmaceris M LACTI-INTIMA. Sama byłam ciekawa jak się sprawdzi, bo akurat jeśli chodzi o kosmetyki do higieny intymnej, jestem bardzo wymagająca.

Na pierwszy rzut oka na uwagę zasługuje estetyczne opakowanie (o pojemności 300ml) z dozownikiem, bo bardzo ważna jest dla mnie wygoda stosowania i już za to daję mały plus :) Jak pewnie każda przyszła mama zwracam uwagę na bezpieczeństwo stosowania. Na opakowaniu żelu mamy informację, że został on przebadany z udziałem kobiet w ciąży, w czasie połogu i karmiących i uzyskał pozytywną opinię Instytutu Matki i Dziecka. 
Producent wyraźnie też zaznacza, że produkt nie zawiera parabenów, konserwantów, mydła, alergenów, kompozycji zapachowej i barwników. I chwała mu za to! Wiadomo, że składniki te nie są pożądane w kosmetykach do pielęgnacji tych jakże wrażliwych stref kobiecego ciała, zwłaszcza w okresie ciąży i porodu.

Co więc mamy w składzie?

Na pewno ważnym składnikiem jest kwas mlekowy, który zapewnia utrzymanie odpowiedniego pH w obrębie okolic intymnych, zmniejszając przy tym ryzyko infekcji i podrażnień. 
Mamy także wyciąg z kwiatu wiciokrzewu  (Lonicera caprifolium i Lonicera Japonica), który ma działanie przeciwbakteryjne i przeciwgrzybicze, dając ukojenie i uczucie świeżości. 
Jednym ze składników jest olej canola. Nazwa tajemnicza, a co to takiego? To naturalny olej pozyskiwany z nasion rośliny Brassica napus i Brassica campestris, o wysokiej zawartości  tokoferoli (witaminy E) i fitosteroli. Wykazuje on działanie  przeciwzapalne i łagodzi podrażnienia, zaczerwienienia oraz objawy pieczenia, a także pomaga w procesie gojenia ran i regeneracji skóry.
Dodatkowo, takie składniki jak gliceryna czy alantoina, dzięki własnościom nawilżającym, zapobiegają wysuszaniu śluzówki, koją i łagodzą podrażnienia. 

Patrząc na skład, specyfik wydawał się naprawdę wart polecenia. A jak było w praktyce? 

Moje wrażenia po około miesiącu stosowania są naprawdę bardzo pozytywne. Preparat jest przede wszystkim bardzo delikatny, co dało się zauważyć już przy pierwszym użyciu. I za to również należy się pochwała. Nie wywołuje podrażnień, nie wysusza, a wręcz przeciwnie - działa łagodząco, także w przypadku drobnych infekcji, a taka mi się właśnie przytrafiła. Ma bardzo przyjemną konsystencję przezroczystego żelu i naturalny lekki zapach, który jednak mi osobiście nie przypadł do gustu, choć myślę, że powodem mogła być moja ciążowa nadwrażliwość na wszelkie zapachy. 

Jeśli chodzi o cenę to jest to produkt ze średniej półki, za opakowanie o pojemności 300ml trzeba zapłacić około 20 zł, ale warto podkreślić, że jest on bardzo wydajny, bo stosunkowo niewielka ilość wystarcza do jednokrotnego użycia. Podsumowując, uważam, że jest to preparat godny polecenia, a jego cena jest adekwatna do jakości. Ja na pewno zafunduję sobie jego kolejne opakowanie. 


Warto również przeczytać:


sobota, 9 marca 2013

Detocell i Cellasene

Witajcie w ten ponury marcowy weekend. Nie wiem jak Wy, ale ja już z utęsknieniem czekam na wiosnę, nie tylko kalendarzową, ale przede wszystkim pogodową ;) No właśnie... 
Idzie wiosna, a zaraz potem lato i znów na topie będą suplementy na cellulit, rozstępy i odchudzanie. Jakiś czas temu natknęłam się na jakże wymowną reklamę specyfiku "Detocell" firmy Hasco, który skutecznie redukuje od wewnątrz znienawidzoną przez kobiety "pomarańczową skórkę". Hehe...  Pomarańcza w reklamie jakże apetyczna... ;) Uwielbiam cytrusy... :) a Pani prezentująca efekty kuracji naprawdę sexi... ;) I na dodatek w reklamie pada informacja, że aktualnie przy zakupie "Detocell", drugi produkt powiązany tematycznie - "Avoslim" na odchudzanie, otrzymamy gratis. Same korzyści :) Nic tylko brać. No właśnie... 
Ale czy to rzeczywiście innowacyjny produkt na rynku suplementów "antycellulitowych", który może zdziałać cuda? 

Patrząc na skład, mi na pierwszy rzut oka nasuwa się podobieństwo do  włoskiego preparatu "Cellasene GOLD", który ma już swoją renomę. W jego składzie mamy:
-wyciąg z nostrzyka żółtego, który zmniejsza przepuszczalność ścian naczyń i  zwiększa przepływ limfy
-wyciąg z wąkrotki azjatyckiej, który w połączeniu z olejem sojowym i olejem z ogórecznika wzmacnia włókna kolagenowe i poprawia elastyczność skóry
-suchy wyciąg z miłorzębu japońskiego, który poprawia drenaż limfatyczny, usprawnia przepływ krwi
-suchy wyciąg z morszczynu pęcherzykowatego, który stymuluje przemianę materii i  zwiększa spalanie tłuszczu
-bioflawonoidy z nasion winogron o działaniu antyoksydacyjnym
-oleje z ryb, które są silnymi przeciwutleniaczami, chronią tkanki i naczynia


poniedziałek, 4 marca 2013

Szałwia lekarska

Dziś na prośbę niektórych czytelników, a także zgodnie z wcześniejszą obietnicą, rozpoczynam tzw. "cykl ziołowy", natomiast bohaterką pierwszego posta będzie Szałwia lekarska (Salvia officinalis). 

Jej nazwa pochodzi od łac. salvare - uzdrawiać, co odzwierciedla jej bogate własności lecznicze  Roślina ta już w starożytnej Grecji czy Rzymie cieszyła się dużą popularnością i stosowana była na najróżniejsze dolegliwości. Przypisywano jej wówczas nie tylko lecznicze, ale także magiczne właściwości. Uważano ją także za afrodyzjak.
Nie bez powodu mawiano onegdaj "U kogo szałwia w ogrodzie, tego śmierć nie ubodzie" ;)
Ciekawostką jest, że kiedyś ziele szałwii wkładano do książeczek do nabożeństwa, aby nie zasnąć np. na nudnych kazaniach w kościele, bo jego świeży zapach bardzo skutecznie  orzeźwiał... Może to jakaś rada dla przemęczonych przed sesją studentów przysypiających czasem nad książkami..? ;)) 

Z czasem poza własnościami leczniczymi dostrzeżono również zalety kulinarne szałwii i obecnie używana jest ona w postaci świeżych lub suchych liści w kuchni, jako dodatek do potraw mięsnych (wieprzowiny, wołowiny, drobiu), niektórych wędlin, sałatek czy sosów. Nadaje ona serom pikantny smak, a także jest składnikiem aromatyzującym marynaty czy octy. W północnych Włoszech, Szwajcarii i niektórych rejonach Niemiec bardzo popularne są  'ciasteczka szałwiowe', tak zwane "myszki" (Mauschen), które kształtem przypominają tego gryzonia. Produkuje się je maczając świeże liście szałwii w cieście naleśnikowym i smażąc na maśle. Niestety nie miałam okazji spróbować takich przysmaków, ale muszę przyznać, że z opisu są kuszące. ;)
Ponieważ jednak nie jest to jednak blog kulinarny, więc wróćmy do własności leczniczych szałwii. ;) 

Surowcem leczniczym jest liść szałwii (Salviae folium), który ze względu na różnorodność związków biologicznie czynnych, wykazuje wszechstronne działanie, a co za tym idzie jest szeroko stosowany w lecznictwie. Chyba większość z nas z szałwią kojarzy płukanki jamy ustnej i gardła. I słusznie.  Ze względu na działanie przeciwzapalne, ściągające, przeciwbakteryjne, przeciwwirusowe i przeciwgrzybicze, napar z liści szałwii stosuje się do płukania w stanach zapalnych jamy ustnej i gardła, anginie i pleśniawkach, a także w profilaktyce i leczeniu schorzeń stomatologicznych, stanów zapalnych dziąseł czy po ekstrakcji zębów.
Napar taki można samemu przygotować w warunkach domowych. Wystarczy 1 łyżeczkę rozdrobnionych liści szałwii zalać szklanką wrzącej wody i zaparzać pod przykryciem 15 minut, a następnie przecedzić.

Pewnie niektórzy powiedzą, że "za dużo z tym roboty". Dla leniuchów mamy więc do dyspozycji gotowe preparaty apteczne. Na przykład:

"Tinctura Salviae" Phytopharmu - koncentrat do sporządzenia roztworu do płukania jamy ustnej i gardła (nalewka z liści szałwii)

"Lips" płyn do płukania ust 120 ml zawierający w składzie ekstrakt z liści szałwii i diglukonian chlorheksydyny, polecany przy bolesnych uszkodzeniach błony śluzowej jamy ustnej spowodowanych przez protezy zębowe, aparaty ortodontyczne, a także przy aftach i pleśniawkach

"Lips" żel na afty zawierający: ekstrakt z liści szałwii, diglukonian chlorheksydyny, witaminę B12 i B2

"Dentosept"  płyn 100 ml, którego jednym ze składników jest wyciąg z liści szałwii, stosowany m.in. w zapaleniach jamy ustnej i dziąseł.

Trochę mniej popularne jest stosowanie naparu z liści szałwii do przemywań i okładów w przypadku trudno gojących się ran, owrzodzeń żylakowatych podudzia, łojotoku, trądziku, a także po użądleniach przez pszczoły czy osy, ale warto o nim pamiętać. Napar z liści szałwii stosuje się również, podobno z dobrymi efektami, do przemywań, płukanek czy nasiadówek w przypadku stanów zapalnych pochwy czy sromu.
Ale to jeszcze nie wszystko. Liść szałwii zwiększa także wydzielanie soków trawiennych i działa żółciopędnie, dlatego napar można stosować także wewnętrznie w zaburzeniach trawiennych, problemach żołądkowych, wzdęciach czy biegunkach. 
Picie naparu z liści szałwii zmniejsza też nadmierną potliwość różnego pochodzenia. 

I znów dla osób, którym nie chce się parzyć ziółek, mamy gotowe specyfiki apteczne stosowane przy nadmiernej potliwości:

"Antyperspirant" tabletki - zawierają ekstrakt z liści szałwii i ekstrakt z pachnotki zwyczajnej, przeznaczone dla osób mających problem nadmiernej potliwości stóp, rak czy pleców

"Perspi Block" tabletki, zawierające w składzie m.in. wyciąg z liści szałwii, wskazane przy nadmiernej potliwości

Napar z liści szałwii powoduje też zmniejszenie laktacji. Kiedyś w ofercie firmy Aflofarm był preparat "Antilactin" - kapsułki zawierające w składzie wyciąg z liści szałwii, przeznaczony dla kobiet chcących zakończyć laktację. Nie cieszył się on jednak zbyt dużą popularnością, bo obecnie nie jest już produkowany. 

Tyle jeśli chodzi o działanie lecznicze. Warto również wspomnieć o zastosowaniu olejku szałwiowego w kosmetologii. Dzięki własnościom dezynfekującym, ściągającym i przeciwzapalnym  jest on dodawany do past do zębów, dezodorantów, mydeł czy szamponów.
I uwaga brunetki ;) Odwar z liści szałwii stosuje się także do pielęgnacji ciemnych włosów, ze względu na to, że nadaje on kolor i połysk. Sama nie próbowałam, ale chyba się skuszę, bo trochę połysku przydałoby się moim włosom. ;) Poza tym szałwia sprawdza się bardzo dobrze przy płukaniu włosów nadmiernie przetłuszczających się i z tendencją do łupieżu. W przemyśle perfumeryjnym natomiast olejek szałwiowy znaleźć można w kompozycjach męskich wód toaletowych. 

Jeszcze na koniec ważna uwaga. Szałwii nie powinno się stosować w ciąży i przy karmieniu piersią, a także u osób chorych na epilepsję.