Moi drodzy, dzisiejszy artykuł będzie nieco odmienny od pozostałych. Czasem musi być jakieś urozmaicenie. Dietetykiem nie jestem, ale ostatnio staram się dbać o dobre nawyki żywieniowe. Różnie mi to wychodzi, bo czasami pokusa 'na słodkie' jest silniejsza niż moje postanowienia, ale się staram. Na tle statystyk jeśli chodzi o Polaków może blado nie wypadam, bo niestety nie są one zbyt optymistyczne. Prawda jest taka, że jadamy w pośpiechu, raczej nie dbamy o regularne pory posiłków, zjadamy zdecydowanie za mało owoców i warzyw, często sięgamy po żywność wysoko przetworzoną no i niestety ... lubimy posiłki późną porą... często tuz przed snem. Jest jeszcze coś.
Polacy używają prawie trzykrotnie więcej soli niż wynosi zalecana dawka WHO. Nie brzmi to zbyt optymistycznie. Ale czemu tak się czepiam tej soli..? Zacznijmy od postaw...
Co to takiego sól kuchenna i gdzie się "ukrywa"..?
Sól kuchenna to nic innego jak chlorek sodu, czyli krystaliczny związek chemiczny składający się z kationów sodu i anionów chlorkowych. Hihi. Odezwała się moja dusza chemika.
Sam chlorek sodu odgrywa ważną rolę, bo reguluje gospodarkę wodną i kwasowo-zasadową organizmu. Ale we wszystkim trzeba zachować umiar. Nadmierne spożycie soli zwiększa ryzyko wystąpienia niewydolności krążenia, czego dowiedli Finowie. Winowajca jest jeden - sód. To on odpowiada za zatrzymacie wody w organizmie, zwiększenie objętości płynów wewnątrzustrojowych i nadciśnienie tętnicze. Jakie są więc rekomendacje..?
Dzienne spożycie sodu ze wszystkich źródeł nie powinno przekraczać 2 gram sodu (czyli max 5 gramów soli dziennie). Ale mamy małą pułapkę - nie chodzi tylko o sól sypaną wprost z solniczki, ale także tą 'ukrytą'. Gdzie ją znajdziemy..?
1) W słonych przekąskach, takich jak chipsy, paluszki, orzeszki solone, krakersy, nachosy itp. A któż z nas ich nie lubi, prawda..? Jakże często zasiadamy przed telewizorem z paczką chipsów w jednej ręce, a kuflem piwa w drugiej. Pamiętajcie, że takie słone przekąski można z powodzeniem zastąpić choćby suszonymi owocami.
2) W konserwach i wędlinach.. Tak, tak.. czasami zachęcająco wyglądająca szyneczka dostarcza całkiem niezłą dawkę soli. I uwaga na wędzonki... w procesie wędzenia soli używa się całkiem sporo. A więc.. wędzona rybka również z umiarem.
3) W gotowych przyprawach jak choćby "Vegeta", "Kucharek" itp.. a przecież czasami lubimy je sypnąć do zupki 'na smak'. Uwaga także na kostki rosołowe. Zdecydowanie lepiej gotować bulion z warzyw i przyprawiać ziołami. Sporą dawkę soli mają także zupki w proszku, a więc ograniczmy tzw. gorące kubki. Starajmy się także nie korzystać z żywności wysokoprzetworzonej.
4) W marynatach i kiszonkach.
I można by wymieniać jeszcze dalej. A wiadomo... są też potrawy, których bez soli wielu z nas nie potrafi zjeść. Ja osobiście nie zjem np. jajecznicy, czy pomidora bez soli. A niesolone ziemniaki - nie przejdą mi przez gardło. No więc... sami widzicie - sól jest wszędobylska. A statystyki zatrważające... Solimy zdecydowanie za dużo... ba.. niestety zdecydowanie za dużo soli jedzą także dzieciaki... nawet maluchy poniżej 3 roku życia.
Po co o tym wszystkim pisze? Żebyście byli czujni i kiedyś nie zapłacili 'słono' za swoje solne nawyki żywieniowe.
Oczywiście nie ma co demonizować. Wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem.
Jony sodowe znajdziecie w aptecznych preparatach do nawadniania, które stosuje się bądź przy biegunce, bądź przy wysiłku fizycznym, albo po prostu do nawodnienia przy upałach. Przy ryzyku odwodnienia nie wystarczy pić wody, ale także preparaty, które uzupełnią utracone elektrolity.
Preparaty z aptecznej półki to np. "Litorsal", 'Elektrovit", "Orsalit". Reklamowany niegdyś jako cudowne remedium na tzw. kaca - "Riposton" to także preparat elektrolitowy. Elektrolity mają jedną oczywistą wadę - słony smak. Oczywiście producenci uciekają się do różnych sztuczek technologicznych i próbują ten słony smak maskować, ale różnie im to wychodzi. Jak dla mnie jedne z lepszych smakowo to "Elektrolity" z USP Zdrowie. Ale moim dzieciom i tak jakoś specjalnie nie podchodzą.
Oby jednak biegunki omijały nas szerokim łukiem. :)
Oby jednak biegunki omijały nas szerokim łukiem. :)
Warto również przeczytać:
Taki artykuł jest bardziej wiarygodny bo pisze go Pani magister farmacji a nie ktoś kto ukończył liceum ogólnokształcące- czy szkołę zawodową - A w internecie jest dużo na temat używania soli - że nie szkodliwa - nikt nie pisze że nadmiar soli szkodzi
OdpowiedzUsuńOstatnio prawie wcale nie solę, ale nie powiem że całkiem unikam. Sól znajduję prawie wszędzie :)
OdpowiedzUsuńChyba należy zachować umiar stosując też inne sole reklamowane jako zdrowsze niż sól kuchenna,kamienna czy jodowana -ale to jest pytanie-czy te inne sole można stosować bez ograniczeń ?-szczególnie gdy ktoś ma zbyt wysokie ciśnienie
OdpowiedzUsuńKażda sól w nadmiarze może być szkodliwa, więc zawsze należy zachować umiar.
UsuńDziękuję Serdecznie za odpowiedź
UsuńNapiszę jeszcze raz- Czy szumach usznych sól też nie jest wskazana -?-(w nadmiarze oczywiście-)
OdpowiedzUsuńMyślę, że przy tendencji do występowania szumów usznych należy unikać nadmiaru soli. Natomiast z umiarem- nie zaszkodzi.
UsuńNie używam niemalże w ogóle soli. Kiedy jem w restauracji nie zdaję sobie nawet sprawy gdzie i ile jej jest, dlatego wolę sama gotować. Unikajmy "białej śmierci"!
OdpowiedzUsuńNajlepsze podsumowanie - "Wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem." Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNiestety - tak samo jak cukier jest dodawana do wszystkiego, trzeba rozsądnie podejść do tematu...
OdpowiedzUsuńSól, cukier i biała mąka - ograniczać!
OdpowiedzUsuńCzekamy na kolejne wpisy :)
Blog jest po prostu genialny. Takie informacje mi się przydadzą.
OdpowiedzUsuńBardzo fajne informacje. Ogólnie cały Twój blog jest ciekawy, więc mam nadzieje, że dodasz niedługo jakiś nowy artykuł.
OdpowiedzUsuńInformacje są bardzo ciekawe.
OdpowiedzUsuńJa już dawno nie sole :)
OdpowiedzUsuńTeraz ograniczam cukier.