środa, 28 sierpnia 2013

Zgaga w ciąży

Dawno nie było na blogu wątków ciążowych, więc dziś na prośbę koleżanki "w dwupaku" kilka słów na temat łagodzenia zgagi w ciąży. Niektórzy mawiają, że jeśli kobietę w ciąży męczy zgaga, to noworodek będzie miał bujną czuprynę ;), aczkolwiek niewiele ma to wspólnego z prawdą. Może i dobrze.

Zgaga to objaw chorobowy polegający na uczuciu pieczenia w okolicy zamostkowej, często określany przez pacjentów jako "palenie w przełyku". Przyczyną tej uciążliwej dolegliwości jest cofanie się kwaśnego soku żołądkowego z żołądka do przełyku, czyli tzw. refluks żołądkowo-przełykowy... Brzmi poważnie, prawda? ;) Niestety zgaga czasami naprawdę solidnie daje się we znaki ... szczególnie kobietom w ciąży. Ech. My kobiety zawsze mamy "pod górkę" ;)

Zgaga pojawiająca się w początkowym okresie ciąży najczęściej wiąże się ze zmianami hormonalnymi. Głównym "winowajcą" jest progesteron, który po pierwsze spowalnia przesuwanie się pokarmu z żołądka do jelit, a po drugie powoduje rozluźnienie dolnego zwieracza przełyku, a w normalnych warunkach to on właśnie jest "strażnikiem" zapobiegającym cofaniu się treści żołądkowej do przełyku. 
Poza tym w końcowym okresie ciąży powiększająca się macica uciska na narządy wewnętrzne, m.in żołądek, co skutkuje wypychaniem treści pokarmowej do przełyku i ... zgaga murowana. Jak sobie z nią radzić?

Drogie ciężarne, jeśli dopadnie Was zgaga, zanim sięgniecie po leki warto zacząć od modyfikacji stylu życia, tak więc na początek kilka wskazówek:

  • Aby uniknąć zgagi, zaleca się jedzenie bez pośpiechu i małymi porcjami. Warto także unikać późnych posiłków, szczególnie o dużej objętości i zawartości tłuszczu. 
  • Dobrze jest przez mniej więcej 2 godziny po jedzeniu, nie kłaść się do łóżka, choć ... wskazana jest tzw. "siesta po posiłku", czyli odpoczynek, ale najlepiej w pozycji siedzącej.
  • Warto unikać  potraw, które nasilają objawy refluksu i wyłączyć z diety potrawy gorące, smażone, pikantne i bardzo tłuste, a także napoje gazowane. A więc przyszłe mamy - nie dla was golonka ani "bąbelkowe napoje". ;)

Z domowych sposobów na złagodzenie zgagi wymienić warto:

- pół szklanki ciepłego mleka, które skutecznie pomaga zobojętnić kwasy żołądkowe;
- siemię lniane popijane małymi łykami, które może być stosowane wtedy kiedy już wystąpi nieprzyjemne uczucie pieczenia, a także profilaktycznie;
- jedzenie migdałów, które były moją ulubioną przekąską w ciąży;) hehe.. Może dlatego nigdy nie miałam zgagi, nawet jak zdarzyło mi się "zaszaleć" z jedzeniem.

Niestety czasami te domowe sposoby okazują się niewystarczające i przyszła mama zmuszona jest sięgnąć po leki z aptecznej półki. Co mamy do dyspozycji, a czego należy unikać?

Faktem jest, że u ciężarnych zawsze bezpieczniejsze są leki niewchłaniające się z przewodu pokarmowego od tych działających systemowo, a więc... w pierwszej kolejności należy sięgnąć po tzw. preparaty zobojętniające kwas solny. Ale UWAGA! Nie wszystkie preparaty zobojętniające są bezpieczne. Przeglądając powszechnie dostępne materiały znalazłam wiele nieścisłości, dlatego zwrócę uwagę na najistotniejsze moim zdaniem kwestie. 

Po pierwsze raczej nie powinno się stosować w ciąży leków zawierających wodorowęglan sodu - FDA (Food and Drug Administration) zalicza ten związek do kategorii C, czyli leków dla których brak jest badań kontrolnych u kobiet w ciąży i powinny być stosowane tylko, kiedy korzyść dla matki przewyższa ryzyko dla płodu. Stosowanie leków zawierających wodorowęglan sodu może bowiem powodować nadmierne nagromadzenie się sodu w organizmie ciężarnej, wzrost ciśnienia tętniczego oraz powstawanie obrzęków. 

A więc nie zaleca się na przykład preparatu "Gealcid" tabletki, choć czasami informacje np. w internecie mówią co innego. 

Ze względu na obecność wodorowęglanu sodu w składzie, ja nie zalecam także stosować preparatów "Gaviscon" ani w syropie ani tabletkach, mimo, że na stronie producenta i w ulotce widnieje informacja, że lek może być stosowany przez ciężarne. Moim zdaniem lepiej w tym wypadku dmuchać na zimne. 

Ostrożność należy także zachować w przypadku preparatów zawierających związki glinu np. "Alugastrin", "Alusal" (szczególnie w pierwszym trymestrze ciąży),  glin może bowiem spowalniać rozwój płodu.

No właśnie.. Napisałam wiele o tym, czego nie stosować, to w takim razie jakie leki są bezpieczne? 

Moim numerem jeden jest preparat "Rennie", który zawiera węglan wapnia i węglan magnezu. W zalecanych dawkach może on być bezpiecznie stosowany przez przyszłe mamy i taka też informacja podana jest na ulotce leku. Lek można dostać w niemal każdej aptece w bardzo przyzwoitej cenie i kilku wersjach smakowych. Pamiętajcie jednak, aby nawet teoretycznie bezpiecznego "Rennie" nie stosować długotrwale bez konsultacji z lekarzem.

Bezpiecznym dla kobiet w ciąży preparatem jest też "Refluxin-M" w wygodnych jednorazowych saszetkach o bananowym smaku, choć z tego co wiem, na ulotce jest informacja, aby stosowanie leku konsultować z lekarzem. Głównym jego składnikiem jest alginian pozyskiwany w sposób naturalny z wodorostów. W kontakcie z kwasową treścią żołądka tworzy on lepki żel. Dzięki małej gęstości żel unosi się na powierzchni treści żołądkowej. Umiejscawiając się w górnej części żołądka, tworzy on skuteczną "barierę antyrefluksową". 
Kiedyś miałam okazję zobaczyć na modelu sztucznego żołądka jak szybko po podaniu alginianiu taka żelowa bariera powstaje. Muszę przyznać, że naprawdę ciekawie to wyglądało. Wspomniany żel wytworzył się już po kilku minutach. 
Drugim składnikiem preparatu jest simetikon, który rozbijając pęcherzyki gazu, wykazuje działanie przeciwwzdęciowe. Obydwa składniki są bezpieczne, ponieważ nie są wchłaniane z przewodu pokarmowego, a działają jedynie miejscowo. Skład preparatu wzbogacono jeszcze naturalnymi wyciągami z wąkroty, aloesu i ślazu, które mają działanie naprawcze i ochronne w odniesieniu do błony śluzowej przełyku i żołądka. 
Cena preparatu jest w miarę przyzwoita, bo opakowanie 10 saszetek to koszt około 20 zł.

A jak jest z popularnym "Ranigastem"...? Ranitydyna w nim zawarta uważana jest za lek skuteczny i bezpieczny nawet w I trymestrze ciąży, ale właściwie nie ma wystarczającej ilości badań u ludzi (kategoria B). Na pewno nie stosowałabym więc "Ranigastu" na własną rękę, a jedynie po konsultacji z lekarzem prowadzącym - jeśli uzna to za konieczne.

W przypadku bardzo nasilonych objawów lub powikłań, na zalecenie lekarza mogą być stosowane u ciężarnych także leki blokujące pompę protonową. Preferowany jest lansoprazol (leki "Lanbax", "Zalanzo", "Lanzul") - który okazał się bezpieczny w badaniach na zwierzętach i w badaniach klinicznych u ciężarnych. 


Warto również przeczytać:

czwartek, 22 sierpnia 2013

Zdrowie przyszłego ojca

                                                     artykuł sponsorowany

Chęć powiększenia rodziny to jedna z ważniejszych decyzji życiowych podejmowanych przez partnerów. Sporo mam planując potomstwo jest świadoma o konieczności przyswajania kwasu foliowego nie tylko w czasie ciąży, ale jeszcze przed poczęciem. Sama pisałam o tym w dedykowanym artykule
Natomiast mężczyźni niestety bardzo rzadko w odpowiedni sposób przygotowują się do roli ojca. ;) A tymczasem poczęcie dziecka zależy nie tylko od zdrowia kobiety, ale także mężczyzny, o czym często zapominamy. Niezmiernie ważna jest więc odpowiednia jakość nasienia. Przyszłym tatom zaleca się więc rezygnację z palenia papierosów, ograniczenie spożycia kofeiny i alkoholu, a także racjonalną dietę bogatą w antyoksydanty i minerały, takie jak cynk czy selen. 
Z natury jednak panowie są leniwi i wiem, że z tym zdrowym odżywianiem to u nich czasem na bakier, więc... chciałabym Wam dzisiaj przedstawić preparat dla mężczyzn planujących potomstwo - "Fertimen". 




Zgodnie z informacją podaną przez producenta jest to suplement diety zawierający tzw. formułę FertiPro, której składniki korzystnie wpływają na produkcję i dojrzewanie plemników. Ale co kryje się pod tą tajemniczą nazwą, czyli analiza składu okiem farmaceuty ;)

Po pierwsze dość duża dawka L-karnityny, bo w 1 kapsułce jest 300 mg. Większość z Was kojarzy L-karnitynę ze wspomagaczami odchudzania, natomiast mało kto wie, że aminokwas ten jest niejako źródłem energii dla plemników :) Suplementacja L-karnityny poprawia jakość nasienia, powoduje wzrost całkowitej ilości plemników i ich ruchliwości.

W składzie mamy także ekstrakt z korzenia Maka w dawce 100 mg. Co to takiego? Maka to roślina andyjska niezwykle ceniona i znana w Peru od ponad 2000 lat, czasami nazywana "złotem Inków". Najbardziej cenioną częścią rośliny jest korzeń, który charakteryzuje się wieloma cennymi dla zdrowia właściwościami. Nie będę ich tutaj wszystkich wymieniać, ale skupię się na aspekcie planowania potomstwa. Korzeń ten wykazuje korzystny wpływ na funkcje rozrodcze organizmu oraz płodność. Warto wspomnieć także, że istotnie wpływa on na sprawność seksualną i pobudza popęd płciowy, dlatego zaliczany jest do afrodyzjaków. Myślę, że to ważne, kiedy staramy się o powiększenie rodziny, bo wiadomo jak to jest z tą ochotą na seks - nie zawsze przychodzi wtedy kiedy potrzeba. ;) 


Warto podkreślić także obecność w składzie cynku i selenu w dawkach pokrywających w 100% zalecane dziennie spożycie. Dlaczego jest to ważne? Nie wiem czy wiecie, ale aż połowa zapasu selenu w organizmie mężczyzny gromadzi się w jądrach i nasieniu. Selen wpływa na prawidłowy przebieg spermatogenezy, czyli proces powstawania plemników, a także uczestniczy w syntezie testosteronu. Ponadto odpowiada on za prawidłową budowę i ruchliwość witki plemnika.
Cynk natomiast odgrywa istotną rolę w rozwoju męskiego układu rozrodczego i utrzymaniu żywotności plemników. Jako ciekawostkę podam tutaj fakt, że odpowiedni poziom cynku w organizmie sprawia, że plemniki gromadzą energię, która później jest niezbędna w długiej i żmudnej wędrówce przez drogi rodne kobiety. :) Przypomniało mi się właśnie jak fajnie ta wędrówka przedstawiona była w kreskówce "Było sobie życie" ;)

Powyżej wymieniłam cztery główne składniki preparatu, które producent określa tajemniczą nazwą FertiPro. A co mamy poza tym? 

Na pewno istotne są składniki o własnościach przeciwutleniających - poza selenem są to witaminy: C oraz B2. Antyoksydanty pomagają bowiem w ochronie komórek przed stresem oksydacyjnym wywoływanych przez wolne rodniki. A tymczasem... plemniki są szczególnie wrażliwe na działanie wolnych rodników. Stres oksydacyjny uszkadza ich DNA, co w konsekwencji powoduje spadek liczebności plemników, ich ruchliwości oraz nieprawidłowości budowy... Prowadzi to czasami do niemożności uzyskania zapłodnienia, a czasami niestety do zaburzeń rozwoju zarodka, czego warto być świadomym. Rola antyoksydantów jest więc bardzo istotna.

Ponadto, zawarte w preparacie: kwas foliowy (tak - to nie pomyłka) oraz witamina B12 odgrywają rolę w procesie podziału komórek, co przekłada się na odpowiednią jakość nasienia i liczbę plemników. 
UWAGA! Istnieją badania, które wykazały, że obniżone stężenie kwasu foliowego w nasieniu płodnych mężczyzn, jest związane ze zwiększonym odsetkiem plemników z uszkodzeniami genetycznymi. 

Witamina B1 przyczynia się do utrzymania prawidłowego metabolizmu energetycznego, a witamina B6 do regulacji aktywności hormonalnej. W składzie mamy także kwas pantotenowy, który wpływa na prawidłową syntezę i metabolizm hormonów steroidowych.

Podsumowując, "Fertimen" to ciekawy preparat dla współczesnych mężczyzn, którzy myślą o powiększeniu rodziny. Często bowiem zapominają oni o odpowiedniej diecie, żyją w stresie oraz pośpiechu... Nie bez znaczenia jest też sposób ubierania się - często Panowie lubią obcisłą bieliznę i spodnie, co uniemożliwia wentylację, prowadzi do przegrzewania jąder i niekorzystnie wpływa na jakość nasienia. Jak do tego dorzucimy zwyczaj pracowania z laptopem na kolanach, to już przegrzanie jąder (i plemników ) murowane. ;) Nie ma się co więc dziwić problemom z płodnością... Czasy kiedy mężczyźni nosili spódniczki z trawy czy owijali biodra kawałkiem płótna bezpowrotnie minęły. :) Drogie Panie kiedy więc udajecie się do apteki po kwas foliowy planując potomstwo, pomyślcie także o swoich mężczyznach. ;) I albo zafundujcie im zdrowe odżywianie, albo gotowy specyfik apteczny jak "Fertimen"

Na koniec dodam jeszcze, że cena specyfiku jest bardzo przyzwoita, bo opakowanie 30 kapsułek to koszt około 30 zł. Przy zalecanym dawkowaniu 1 raz dziennie po 1 kapsułce wystarczy ono więc na miesiąc kuracji. 

Owocnych starań!

Więcej o "Fertimenie" możecie przeczytać na www.fertimen.pl


niedziela, 18 sierpnia 2013

Na zajady

Dziś kilka słów na temat zajadów, ponieważ z doświadczenia wiem, że czasami bywają uciążliwe, a nie zawsze farmaceuci potrafią odpowiednio doradzić w tej kwestii. 
Co to takiego? Zajady to owrzodzenia w kącikach ust, charakteryzujące się pęknięciami skóry i czerwieni wargowej. Ich obecność sprawia, że każdej próbie otwarcia ust towarzyszy nieprzyjemne uczucie, czasami ból. Hi hi... niektórym to by się przydało czasami zamknąć usta, ale może niekoniecznie w taki sposób ;)

Przyczyn powstawania zajadów może być wiele, ale najczęściej są one objawem towarzyszącym niedoborowi witamin z grupy B (szczególnie B2 i B6), dlatego w przypadku zajadów zaleca się stosowanie preparatów witaminy B2. Nie są one drogie, bo na przykład "Vitaminum B2" Pliva 50 drażetek to koszt około 3-4 zł. Można też posłużyć się preparatem zawierającym zestaw witamin z grupy B - na przykład "Vitaminum B compositum". 

Jeśli chodzi o bardziej kompleksową kurację, to firma Pharmacy Laboratories ma w swojej ofercie całą gamę produktów przeznaczonych dla osób z tendencją do zajadów:

- "Lips na zajady i afty" - tabletki zawierające w składzie witaminę B2 oraz wyciąg z szałwii, czyli w sumie nic odkrywczego, ;)
- "Lips maść na zajady i problemy skóry ust" zawierająca ekstrakt z szałwii oraz witaminę B2 i cynk,
- "Lips sztyft" polecany do pielęgnacji ust osobom ze skłonnością do nawracających pękających kącików ust, otarć, łuszczenia oraz pierzchnięcia skóry ust.
Teoretycznie więc jedna firma i mamy już wszytko co potrzeba, choć właściwie skład nie powala na kolana...

Jeśli więc zależy Wam na szybkim efekcie działania to ... zdecydowanie polecam specyfik "Candi" z firmy Lefrosch. Jest to ochronny sztyft na zajady, który ma w składzie substancje o działaniu przeciwbakteryjnym i przeciwgrzybiczym, a także witaminę E. Na pewno jest to najmocniejszy środek z grupy tych oferowanych w sprzedaży odręcznej. Nie jest tani, ale naprawdę skuteczny.

Ponadto, warto wiedzieć, że z zajadami możemy też walczyć tradycyjnymi środkami i metodami. 

Często pacjenci stosują przy zajadach po prostu pastę cynkową, aczkolwiek wydaje mi się, że nie jest to najlepszy pomysł, bo pasta cynkowa za bardzo wysusza skórę. Ja zdecydowanie bardziej wolę polecać na zajady choćby maści z alantoiną, która wspomaga gojenie się ran, przyspiesza regenerację skóry i działa przeciwzapalnie. 
Dość dobrze przy pękających kącikach ust sprawdza się znany "Alantan", a najlepiej "Alantan-Plus". Poza alantoiną zawiera on także dekspantenol, który dodatkowo wspomaga procesy regeneracyjne naskórka.

Warto także pamiętać o propolisie, czyli kicie pszczelim :) Co on ma wspólnego z zajadami? Przede wszystkim wykazuje silne działanie bakteriobójcze, oraz przyspiesza procesy gojenia i regeneracji tkanek:) Nie bez powodu pszczoły wykorzystują go do uszczelniania ula, co zabezpiecza je przed bakteriami, pleśniami i innymi mikroorganizmami.
Przy leczeniu zajadów można wykorzystać więc maść propolisową na przykład "Maść propolisowa 3%" Apipol-Pharma, albo "Propolan" maść Herbapolu Wrocław. 

Innym preparatem, który zewnętrznie można stosować przy problemie pękających kącików ust, aczkolwiek może mało znanym, jest maść "Echinapur". Zawiera ona wyciąg z ziela jeżówki purpurowej, który także przyspiesza gojenie się ran i wykazuje działanie przeciwzapalne. Zastosowanie tej maści oczywiście nie ogranicza się do zajadów, ale generalnie do wszelkiego rodzaju trudno gojących się ran powierzchniowych, może ona być stosowana także w łuszczycy, czy półpaścu. 

W kontekście zajadów warto także wspomnieć o "Balsamie Szostakowskiego". Jest to w dzisiejszych czasach trochę zapomniany specyfik, ale skuteczny w bardzo wielu schorzeniach. Obecnie jest on sprzedawany w aptekach pod nazwą "Avilin" płyn. Zawiera w składzie brzmiący "tajemniczo" eter poliwinylobutylowy. :) Balsam Szostakowskiego wykazuje działanie osłaniające na skórę, wspomaga procesy regeneracji naskórka, pobudza tkanki do ziarninowania, a ponadto działa przeciwbakteryjnie. Może on być stosowany w leczeniu trudno gojących się ran, a także nadżerek i czyraków. Także przy zajadach sprawdza się całkiem dobrze, aczkolwiek nie jest to tani preparat, bo 50 ml to koszt ok. 25 zł. 

Jest więc w czym wybierać;)

Warto również przeczytać:


wtorek, 6 sierpnia 2013

Magnez dla dziecka

Z uwagi na to, że często pytacie mnie w mailach o preparaty magnezowe dla swoich pociech, dziś kilka słów w kwestii suplementacji magnezu u dzieciaków. Asortyment apteczny preparatów magnezowych dla dorosłych jest bardzo szeroki i z mojej obserwacji wynika, że specyfiki te cieszą się ogromną popularnością. A tymczasem... Mało się mówi o suplementacji magnezu u dzieci. Czy słusznie? 
Okazuje się, że u dzieciaków wbrew pozorom dość często występują rozmaite zaburzenia gospodarki elektrolitowej, w tym głównie niedobory magnezu, sodu oraz potasu. Co powinno nas zaniepokoić? 
Na pewno takie objawy jak nerwowość, przejawy agresji, zmienność nastroju, osłabienie pamięci i koncentracji, które często przedkładają się na problemy z nauką, mogą świadczyć o niedoborze magnezu... Mogą, ale oczywiście nie muszą. 

Mnie osobiście jednak nie dziwi fakt, że niedobór magnezu może często dotyczyć także dzieci. Dlaczego? 
Podstawowe źródła magnezu w diecie to: produkty mączne z nieprzetworzonej mąki (razowe pieczywo na zakwasie), płatki owsiane, kasza gryczana, migdały, orzechy, rośliny strączkowe takie jak fasola, groch, zielone warzywa (szpinak), ciecierzyca, a także kakao i czekolada. Zatem nietrudno zauważyć, że w większości nie są to produkty lubiane przez naszych milusińskich, no może pomijając dwie ostatnie pozycje ;), bo nie ma to jak kosteczka lub dwie dobrej gorzkiej czekolady na początek dnia.

Na pewno niedoborowi magnezu sprzyja także rozwój przemysłu i motoryzacji, oraz zatrucie środowiska ołowiem, który dostając się do organizmu przez skórę i drogi oddechowe negatywnie wpływa na poziom magnezu (jest jego antagonistą).
A więc... kupując magnez dla siebie zwróćcie też uwagę na swoje pociechy, bo może w ich przypadku także warto byłoby pomyśleć o suplementacji lub wzbogaceniu diety w ten pierwiastek.

Przyjmuje się, że dobowe zapotrzebowanie na magnez wynosi u dzieci od 1 do 3 roku życia 80mg, a od 4-9 roku życia 130mg i generalnie rośnie wraz ze wzrostem organizmu.

Jakie więc preparaty magnezu mamy do dyspozycji dla dzieci?


czwartek, 1 sierpnia 2013

Problemy z bezsennością

W minionych dniach nasz kraj nawiedziły prawdziwie afrykańskie upały, a wysoka temperatura towarzyszyła nam nawet w nocy. Ja muszę się Wam przyznać, że w takich okolicznościach miałam spore problemy z zaśnięciem,  a niestety do tego co noc mój półroczny Synek funduje mi kilka pobudek. O dobrym śnie mogę więc na razie tylko pomarzyć... :( 
Okazuje się jednak, że nie tylko młode mamy skarżą się na nieprzespane noce ;) Podobno według WHO (Światowej Organizacji Zdrowia) połowa ludzi na świecie cierpi z powodu zaburzeń snu. Najczęściej zgłaszany problem to trudność w zaśnięciu, a tradycyjne "liczenie baranów" nie zawsze przynosi skutek. ;) Gdy już się jednak uda zasnąć, to z reguły udręką są częste przebudzenia i niedostateczna jakość snu. Zbyt płytki sen nie jest w stanie zregenerować organizmu po całodziennym wysiłku, więc pojawia się uczucie zmęczenia. Właśnie dlatego ważne jest, aby w odpowiedni sposób zadbać o jego dobrą jakość.

Na początek więc kilka wskazówek dotyczących higieny snu.

Pamiętajcie, że łóżko powinno służyć do spania, a nie do oglądania TV, czytania, czy jedzenia ;)  ...no może z wyjątkiem sytuacji, kiedy nasza połówka zrobi nam na przykład w niedzielę "śniadanie do łóżka" :) 
Kiedy upragniony sen nie przychodzi, warto wstać z łóżka i zrobić coś odprężającego - na przykład kąpiel z dodatkiem olejku lawendowego, a za jakiś czas znów spróbować zasnąć. Generalnie najlepiej kłaść się do łóżka dopiero wtedy, kiedy się jest już śpiącym. 
Polecam także unikać drzemek w ciągu dnia, natomiast starać się kłaść spać i wstawać o tej samej porze, choć wiem, że w dzisiejszych czasach zwykle jest to nierealne. Wieczorem warto darować sobie ciężkostrawne posiłki, a także napoje pobudzające, takie jak kawa. 
Zadbajcie również o wietrzenie i nawilżanie powietrza w sypialni. Optymalna dla snu temperatura to około 18°C, tylko jak ją osiągnąć bez klimatyzatora w tak gorące dni...? 

Z doświadczenia wiem, że powyższe wskazówki niekiedy nie wystarczają, bo często pacjenci przychodzą do apteki po "coś na sen". Warto zacząć od leków roślinnych, które, jeśli są stosowane systematycznie i w odpowiedniej dawce, okazują się bardzo pomocne. Najczęściej preparaty takie zawierają wyciąg z korzenia kozłka lekarskiego.
Nie wiem czy wiecie, ale niektórzy wyróżniają korzeń kozłka pochodzenia europejskiego (Valeriana officinalis) oraz "egzotycznego" (Valeriana edulis). Przy trudnościach w zasypianiu stosuje się preparaty  z Valeriana officinalis - na przykład "Valdix" tabletki. Badania kliniczne w odniesieniu do korzenia kozłka wykazały poprawę jakości snu oraz zmniejszenie częstości przebudzeń nocnych. 

Innym składnikiem preparatów roślinnych stosowanych przy bezsenności jest chmiel, który od wieków bywa stosowany jako surowiec uspokajający i ułatwiający zasypianie. Ciekawostką jest fakt, że kiedyś chmielu używano do przygotowywania tzw. "poduszek chmielowych", które miały za zadanie ułatwić zasypianie i dbać o dobrą jakość snu. Preparatem na bazie chmielu jest na przykład "Benosen" Walmarku.

Często pomocna okazuje się także melisa, która sprawdza się szczególnie u osób w starszym wieku.

Innym ciekawym preparatem jest według mnie "Sedivitax" z firmy Aboca, którego działanie opiera się o trio: kozłek lekarski, melisa oraz passiflora. W składzie mamy także ekstrakt z ziela eszolcji kalifornijskiej ;), więc specyfik iście oryginalny, bo przyznam się szczerze, że nie spotkałam się z eszolcją w żadnym innym preparacie. Jest to tymczasem ciekawa roślina, której ziele zawiera aktywne składniki łagodzące stany napięcia oraz niepokoju i ułatwiające zasypianie. Warto podkreślić, że wszystkie składniki tego preparatu są naturalne i pochodzą z ekologicznych upraw. Sam zaś preparat dobrze sprawdza się nie tylko jako środek ułatwiający zasypianie, ale także korzystnie wpływa na stabilizację nastroju i samopoczucia.

Wiem jednak, że jest grupa pacjentów, którzy niezbyt dobrze tolerują preparaty z kozłkiem (czyli pospolicie walerianą) i skarżą się na uczucie "otumanienia". Asortyment roślinnych preparatów ułatwiających zasypianie jest jednak bardzo szeroki i znajdzie się wiele preparatów, które nie mają w składzie tego zioła. Przykładem jest niedrogi specyfik, który cieszy się szczególnym powodzeniem u pacjentów mojej apteki, pewnie także ze względu na wdzięczną nazwę: "Spox noc" w kapsułkach. Podobno jest  całkiem skuteczny.

Aż 10 składników aktywnych dla spokojnego snu znajdziemy natomiast w preparacie "Forsen" Olimpu. Poza wyciągami ziołowymi tj. melisą, chmielem, szafranem, mamy także magnez, niektóre witaminy z grupy B oraz inne składniki takie jak L-teanina. Cóż to takiego? Aminokwas, który niejako przygotowuje mózg do fazy snu. Skład więc jest naprawdę ciekawy, a cena nie zniechęca, bo 30 kapsułek to koszt około kilkunastu zł.

Generalnie jest więc w czym wybierać, ale... mimo wszystko często jest tak, że pacjenci skarżą się, iż specyfiki ziołowe pozwalają zasnąć, aczkolwiek nie zawsze dają dobrą jakość snu. Pewną alternatywą dla pacjentów niezadowolonych z kuracji ziołowej, którzy boją się leków nasennych na receptę z racji na ich potencjał uzależniający (i słusznie!), jest melatonina. Co to takiego? Melatonina to naturalna substancja produkowana w naszym organizmie, która reguluje dobowy rytm snu i czuwania i poprawia jakość snu. Z wiekiem niestety zmniejsza się wydzielanie melatoniny, stąd problem bezsenności dotyka często ludzi starszych. Ale wydzielanie melatoniny upośledza także palenie papierosów, czy alkohol, a także niektóre leki. 
Dziś na półkach aptecznych mamy do dyspozycji melatoninę produkowaną syntetycznie w postaci gotowych preparatów bez recepty firmy LEK-AM w trzech dawkach: "Melatonina" 1mg, 3mg i 5mg.
Badania potwierdziły, że ułatwia ona zasypianie, ponadto zmniejsza częstość przebudzeń nocnych, a tymczasem...  nawet krótkotrwałe przebudzenia są dla organizmu bardzo męczące. Ja przekonałam się o tym zwłaszcza teraz, kiedy jak już wspominałam takie pobudki funduje mi mój Bobas niemal co noc.
Poza tym melatonina zwiększa łatwość rannego wybudzania i daje uczucie wyspania, a to przecież bardzo ważne, bo poranny dźwięk budzika nie należy do przyjemności. 
Badania wykazały także, że melatonina przywraca marzenia senne. Czy to ważne? Tak, ponieważ marzenia senne odgrywają istotną rolę i odpowiadają za "porządkowanie" umysłu. ;)
A więc zakres działania jest naprawdę bardzo szeroki.
Na koniec chciałabym podkreślić, że melatonina to lek, a nie suplement diety. I jest to lek bezpieczny, który nie uzależnia, ani też nie upośledza czynności psychomotorycznych.
Należy ją przyjmować zawsze wieczorem, najlepiej na około godzinę przed snem. Możliwe są dwa sposoby dawkowania. Można zacząć od najmniejszej dawki, czyli 1 mg i w przypadku braku efektów po ok 2-3 tygodniach, zwiększyć dawkę do 3 mg, ewentualnie później do 5 mg. Można także zacząć odwrotną terapię tj. od dawki 5 mg i w przypadku zadowalającego efektu stopniowo ją zmniejszać.

Na koniec życzę Wszystkim spokojnych snów.

Warto również przeczytać: