Święta już za nami. Mam nadzieję, że choć trochę udało się Wam wypocząć i zregenerować siły. ;) Dla mnie niestety był to ciężki czas - mój młodszy Synek nabawił się ostrego zapalenia krtani i tchawicy, a do tego dostał kataru.
A więc...kilka nocy nieprzespanych za mną. Na szczęście jednak jest już trochę lepiej. O katarze u dzieciaków co prawda pisałam już TUTAJ, ale postanowiłam powrócić jeszcze do tematu. Obiecuję jednak, że nie będę się powtarzać. ;)
No właśnie... niby katar to tylko katar, ale pamiętajcie, aby nigdy go nie bagatelizować. Dlaczego? Powikłaniem kataru u niemowlaków i małych dzieci może być bardzo bolesne zapalenie ucha środkowego. Jest to związane z tym, iż trąbka słuchowa - czyli specjalny przewód łączący ucho z częścią nosową gardła, jest u dzieciaków szersza, krótsza i położona bardziej poziomo. A więc krótko mówiąc... szersza droga = łatwiej przejść. Wydzielina z nosa może więc w łatwy sposób przedostawać się do ucha. Tam staje się pożywką dla bakterii, a wtedy zapalenie ucha gotowe. Właście dlatego, zwłaszcza u niemowląt, walkę z katarem należy podjąć najszybciej jak to możliwe. Niezmiernie ważne jest więc prawidłowe oczyszczanie noska, bo wiadomo... maluszek sam go nie wysiąka.
Niejako do lamusa odeszły już modne kiedyś 'gruszki' do oczyszczania noska. I słusznie. Z ich skutecznością bywało różnie, a przy chwili nieostrożności, czasami ich użycie mogło skutkować podrażnieniem jamy nosowej. Dziś w modzie są specjalne urządzenia do usuwania wydzieliny. Dla mniejszych dzieciaczków dość dobrze sprawdza się aspirator "Frida", u nieco starszych "Katarek". Pamiętajcie jednak, aby po ich użyciu, koniecznie nawilżyć nosek dziecka, bądź inhalacją z soli fizjologicznej, bądź też wodą morską. Inaczej nadmiernie wysuszona śluzówka znów zacznie produkować zwiększoną ilość wydzieliny
O tym, że w walce z katarem pomocne mogą być wody morskie chyba wszyscy wiemy. ;) Nie będę się tutaj powtarzać. Chciałabym Wam natomiast przedstawić moje ostatnie odkrycie. Wcześniej z reguły stosowałam zarówno u starszego, jak i młodszego Synka "Marimer" spray. Starszy tolerował go nawet całkiem dobrze, roczniak nieco gorzej, chyba z racji na dość duże ciśnienie spryskiwania. Ostatnio jednak, już po jednokrotnym użyciu, zepsuł się dozownik, co oczywiście mnie nieco zirytowało, ale jednocześnie stało się bodźcem do poszukania czegoś nowego.
I tak w mojej domowej apteczce zagościł "Isonasin septo katar wodnisty i gęsty". Jest to roztwór do płukania nosa przy przeziębieniach i zapaleniu śluzówki nosa i gardła. Czym się wyróżnia na tle innych specyfików?
Po pierwsze jest to 0,9% roztwór chlorku sodu (zwany solą fizjologiczną), wzbogacony o tymianek i jony miedzi. Tymianek wykazuje działanie bakteriobójcze. Jony miedzi zaś wspomagają mechanizmy obronne śluzówki nosa w zapobieganiu inwazji bakterii i wirusów... A dla wszędobylskich bakterii taki mały dziecięcy nosek zapchany wydzieliną śluzową to prawdziwy raj. ;)
Po drugie preparat jest w postaci jednorazowych ampułek. Jedna taka ampułka ma pojemność 5 ml, co spokojnie starcza na jedno płukanie obydwu przewodów nosowych. Przyznam szczerze, że przyzwyczajona wcześniej do preparatów w formie sprayu, podeszłam do tego specyfiku troszkę z rezerwą. Wydawało mi się, że aplikacja roztworu nie będzie tak skuteczna jak aerozol. Ale zaskoczyłam się na plus. Preparat dobrze udrażnia nosek i ułatwia oddychanie, a co najważniejsze... moja młodsza pociecha nie buntuje się przy aplikacji. :)
Na opakowaniu specyfiku widnieje informacja, aby nie stosować go dłużej niż kilka dni. I właściwie te kilka dni stosowania wystarczyły, aby zauważyć zdecydowaną poprawę. Co istotne - jest to preparat bezpieczny do stosowania już u maluszków od pierwszego dnia życia.
Także cenowo wypada całkiem przyzwoicie. Opakowanie 20 ampułek to koszt około 15 zł. Myślę, że produkt warty spróbowania, choć oczywiście... życzę wszystkim Maluszkom, aby katary omijały ich z daleka. ;) Na szczęście wiosna w pełni, więc myślę, że powoli sezon na chorowanie dobiega końca. :)