Lato powoli dobiega końca, ale sezon na odchudzanie niekoniecznie. ;) Owszem... największy raj dla producentów suplementów diety wspomagających utratę masy ciała to wiosna. :) Wtedy też co roku pojawiają się na aptecznych półkach jakieś nowości z działu "slim", ale jak to mawiają- na odchudzanie nigdy nie jest za późno. :) Co z tego, że idzie zima i zwiewne sukienki będzie można zamienić na płaszcze i kurtki. Szczupła sylwetka zawsze jest "na topie". ;)
Postanowiłam więc powrócić jeszcze raz do tematu odchudzania. Tym razem w roli głównej będzie kawa... Nie wiem jak Wy, ale ja na słowo kawa od razu mam ochotę na szklaneczkę latte, ;) zwłaszcza w dobrym towarzystwie. Nie będę się jednak rozwodzić o kawie jako takiej (może innym razem), ale o zielonej kawie, bo to o niej zrobiło się ostatnimi czasy niesamowicie głośno w kontekście odchudzania. Na początek kilka słów tytułem wstępu...
Czym zielona kawa różni się od tej, którą pijamy na co dzień?
Kawa czarna powstaje w procesie palenia ziaren zielonej kawy w odpowiedniej temperaturze. Procesowi temu towarzyszy nie tylko zmiana koloru ziaren, ale także smaku, a przede wszystkim zawartości kwasu chlorogenowego. Właściwie w procesie prażenia kawy większość kwasu chlorogenowego ulega rozkładowi. A dlaczego aż taki szum robię wokół jakiegoś kwasu...? ;) Ano dlatego, że to właśnie kwas chlorogenowy uważany jest przez wielu za antidotum w walce z nadwagą. Jest on bardzo silnym przeciwutleniaczem, ale poza tym, że wykazuje duży potencjał w walce z wolnymi rodnikami, wpływa także na metabolizm tłuszczów i cukrów.
Czy zielona kawa może być więc nadzieją dla odchudzających się?
Aby przekonać się, na ile zielona kawa może być naszym sojusznikiem odchudzania, postanowiłam zrobić krótki przegląd badań na temat samej zielonej kawy oraz kwasu chlorogenowego. I co się okazało...? W sumie to tak "na dwoje babka wróżyła", ale źle nie jest. ;)
Wyniki badań na myszach były obiecujące, bo po podawaniu im ekstraktu z zielonej kawy zaobserwowano wolniejszy przyrost wagi i ubytek tkanki tłuszczowej.
W innym badaniu wykazano natomiast, że podawanie otyłym szczurom kwasu chlorogenowego zaskutkowało obniżeniem stężenia cholesterolu i triglicerydów w surowicy krwi. Wiadomo jednak, że myszki to tylko myszki, ;) szczury to tylko szczury, my niewiele mamy z nimi wspólnego. Mnie więc takie badania nie satysfakcjonują, a więc poszperałam dalej i...