niedziela, 31 sierpnia 2014

Zielona kawa na odchudzanie

Lato powoli dobiega końca, ale sezon na odchudzanie niekoniecznie. ;) Owszem... największy raj dla producentów suplementów diety wspomagających utratę masy ciała to wiosna. :)  Wtedy też co roku pojawiają się na aptecznych półkach jakieś nowości z działu "slim", ale jak to mawiają- na odchudzanie nigdy nie jest za późno. :) Co z tego, że idzie zima i zwiewne sukienki będzie można zamienić na płaszcze i kurtki. Szczupła sylwetka zawsze jest "na topie". ;) 

Postanowiłam więc powrócić jeszcze raz do tematu odchudzania. Tym razem w roli głównej będzie kawa... Nie wiem jak Wy, ale ja na słowo kawa od razu mam ochotę na szklaneczkę latte, ;) zwłaszcza w dobrym towarzystwie. Nie będę się jednak rozwodzić o kawie jako takiej (może innym razem), ale o zielonej kawie, bo to o niej zrobiło się ostatnimi czasy niesamowicie głośno w kontekście odchudzania. Na początek kilka słów tytułem wstępu...

Czym zielona kawa różni się od tej, którą pijamy na co dzień? 

Kawa czarna powstaje w procesie palenia ziaren zielonej kawy w odpowiedniej temperaturze. Procesowi temu towarzyszy nie tylko zmiana koloru ziaren, ale także smaku, a przede wszystkim zawartości kwasu chlorogenowego. Właściwie w procesie prażenia kawy większość kwasu chlorogenowego ulega rozkładowi. A dlaczego aż taki szum robię wokół jakiegoś kwasu...? ;) Ano dlatego, że to właśnie kwas chlorogenowy uważany jest przez wielu za antidotum w walce z nadwagą. Jest on bardzo silnym przeciwutleniaczem, ale poza tym, że wykazuje duży potencjał w walce z wolnymi rodnikami, wpływa także na metabolizm tłuszczów i cukrów.

Czy zielona kawa może być więc nadzieją dla odchudzających się? 

Aby przekonać się, na ile zielona kawa może być naszym sojusznikiem odchudzania, postanowiłam zrobić krótki przegląd badań na temat samej zielonej kawy oraz kwasu chlorogenowego. I co się okazało...? W sumie to tak "na dwoje babka wróżyła", ale źle nie jest. ;)
Wyniki badań na myszach były obiecujące, bo po podawaniu im ekstraktu z zielonej kawy zaobserwowano wolniejszy przyrost wagi i ubytek tkanki tłuszczowej.
W innym badaniu wykazano natomiast, że podawanie otyłym szczurom kwasu chlorogenowego zaskutkowało obniżeniem stężenia cholesterolu i triglicerydów w surowicy krwi. Wiadomo jednak, że myszki to tylko myszki, ;) szczury to tylko szczury, my niewiele mamy z nimi wspólnego. Mnie więc takie badania nie satysfakcjonują, a więc poszperałam dalej i...

wtorek, 26 sierpnia 2014

Ceny leków na Słowacji

Dziś będzie krótko, gdyż po ostatniej nieobecności mam jeszcze od Was sporo komentarzy i maili do odpisania. ;)
Wśród moich starych artykułów stale sporym zainteresowaniem cieszy się artykuł o cenach leków w Czechach, który swoją drogą wymagałby nieco aktualizacji, gdyż od czasu jego publikacji czeska korona staniała o ponad 10%, niektóre ceny leków też uległy zmianie, stając się w większości jeszcze bardziej korzystnymi dla klientów z Polski. Postaram się taką aktualizację wykonać i opublikować w ciągu najbliższych tygodni.

Tym razem jednak będzie coś dla mieszkańców południowej i południowo-wschodniej Polski, zwłaszcza, iż ostatnio wracając z południa Europy, odwiedziłam dwie apteki na Słowacji, pytając się o ceny niektórych leków. Być może nie są one aż tak korzystne jak w Czechach, ale można również znaleźć kilka interesujących pozycji.
Dodam, iż w większości przypadków aby kupić dany lek w słowackiej aptece potrzebna jest recepta, poza tym trzeba zdawać sobie sprawę, iż mając polską receptę zawsze płacimy cenę pełnopłatną. Jeśli nawet lek jest refundowany, tylko mając receptę od słowackiego lekarza, możemy kupić go ze zniżką.

Od razu uprzedzę też ew. pytania dotyczące "Adipexu". ;) W przeciwieństwie do Czech, na Słowacji go nie kupicie, gdyż z uwagi na niebezpieczne dla zdrowia działania niepożądane, podobnie jak w Polsce i większości krajów UE, został on wycofany z obrotu na tamtejszym rynku. 
Kupicie w słowackiej aptece natomiast np. "Detralex" czy... uwaga (!) "Bioparox", które nie są dostępne w Polsce. "Detralex" jeszcze można w Polsce czymś zastąpić, bo preparatów z diosminą jest wiele, ;) natomiast z "Bioparoxem" jest już gorzej. Właściwie w Polsce nie jest obecnie zarejestrowany żaden preparat w aerozolu z antybiotykiem do stosowania miejscowego. "Bioparox" został wycofany z rynku już kilka lat temu, mimo, że był naprawdę ciekawą alternatywą dla antybiotyków stosowanych doustnie. :)

Poniżej przedstawiam tabelę porównawczą wybranych leków, jest to cena pełnopłatna, czyli na polską receptę. Na niebiesko zaznaczyłam leki dostępne bez recepty.
Przy przeliczeniu na złote przyjęłam kurs 1 EUR = 4,20 zł. 
Cena w Polsce jest ceną danego leku w mojej aptece w chwili pisania artykułu, oczywiście w innych aptekach może się ona różnić i być bardziej, bądź mniej korzystna. ;)

Jeśli macie pytania o inne leki, proszę zadawajcie je w komentarzach, postaram się dla Was sprawdzać cenę w słowackich aptekach, aczkolwiek na Słowacji nie bywam tak często jak w Czechach. 
Nie mam też póki co żadnych nawiązanych kontaktów w ich 'lekárňach'dlatego czasem na odpowiedź trzeba będzie nieco poczekać.
A może Wy kupujecie jakieś leki taniej na Słowacji? Jeśli tak, napiszcie o tym w komentarzach, tak, by inni czytelnicy również mogli skorzystać z tej informacji.


Nazwa leku
Cena
w Polsce
Cena
na Słowacji
Aspirin tbl.100 x 500mg
55 zł
9 EUR (37,80 zł)
Batrafen 1 x 20 ml
32 zł
4,60 EUR (19,32 zł)
Bioparox
brak
7,70 EUR (32,34 zł)
Broncho-Vaxom 7mg x 30 kaps.
115 zł
18,65 EUR (78,33 zł)
Detralex 60 tbl.
brak
16,50 EUR (69,30 zł)
Procto-glyvenol czopki x 10 sztuk
26 zł
4,30 EUR (18,06 zł)
Ribomunyl x 4 tabl.
25 zł
4,44 EUR (18,65 zł)
Rotarix 1 dawka
260 zł
55,09 EUR (231,38 zł)
Tanakan 40mg x 90 tabl.
70 zł
10,50 EUR (44,10 zł)
Voltaren Emulgel 50g
18 zł
3,50 EUR (14,70 zł)

Warto również przeczytać:

piątek, 15 sierpnia 2014

Na siniaki i obrzęki

Dziś na Waszą prośbę postanowiłam napisać na temat siniaków i obrzęków. Dla tych, którzy mają dzieciaki, zapewne to "chleb powszedni", dla mnie niestety również,:( gdyż mając dwóch małych łobuziaków w domu, nietrudno o drobne wypadki nawet przy codziennej zabawie. Sińce to jednak nie tylko domena dzieciaków. Często nawet nam dorosłym zdarza się upaść, wtedy z reguły krwiak plus obrzęk murowany. 
Jak sobie więc radzić z siniakami...?

Na początek kilka słów tytułem wstępu, czyli jak powstają siniaki...?

Siniak (inaczej krwiak) powstaje na skutek urazu mechanicznego (upadek, stłuczenie). Dochodzi wówczas do uszkodzenia naczyń krwionośnych, które znajdują się tuż pod skórą, w efekcie czego okoliczne tkanki naciekają krwią i pojawia się mało estetyczne fioletowe zabarwienie. Z czasem siniak zmienia kolor na brązowy, zielonkawy, żółty i po kilku - kilkunastu dniach z reguły znika. Przyznam szczerze, że jako dziecko intrygowała mnie ta zmiana barw, ale ma to proste wytłumaczenie. Chodzi bowiem o rozkład składników krwi, głównie hemoglobiny, czyli czerwonego jej barwnika.

Wiemy już jak powstają, a więc zastanówmy się jak przyspieszyć ich wchłanianie...?

Niezmiernie ważna jest tzw. pierwsza pomoc, a więc... zimny kompres. Tak, tak... po pierwsze zadziała on znieczulająco, a po drugie... niska temperatura obkurczy naczynka krwionośne, dzięki czemu podskórne krwawienie zostanie zmniejszone, a nawet zahamowane. Oczywiście za zimny kompres może posłużyć choćby "udko z kurczaka" z zamrażalnika, ale w aptece nabyć można także specjalne kompresy żelowe zimno-ciepłe np. "Nexcare ColdHot" w kilku wersjach rozmiarowych. :) Taki kompres to fajna sprawa, nie tylko w przypadku stłuczenia, obrzęku czy krwiaka, ale także przy bólach głowy - sprawdziłam w ciąży i przyłożony na skronie działał niemal cuda. 
I jeszcze mała uwaga. Jeśli za zimny kompres służy Wam golonka z indyka, czy udko z kurczaka z zamrażarki, ;) uważajcie, aby nie odmrozić sobie skóry, a więc... max 10 minut chłodzenia i przymusowa przerwa.

Dla tych, którzy cenią sobie wygodę stosowania, polecam jako antidotum na stłuczenia bądź rozmaite kontuzje, aerozole chłodzące:  "Sztuczny lód ICEMIX", "Altacet ICE", czy "Reparil ICE". Szybko chłodząc miejsce urazu, zapobiegają powstawaniu krwiaków oraz obrzęków. Terapia zimnem to jednak pierwszy krok - ma sens, jeśli od urazu nie minęła jeszcze doba, a co dalej?

Wiadomo.. każdy siniak wcześniej, czy później wchłonie się sam, ale umówmy się.... zwłaszcza latem taki fioletowy krwiak, szczególnie w widocznym miejscu może nas irytować. W aptece mamy więc maści, które z powodzeniem stosowane mogą być na stłuczenia i siniaki. 

Naszym sprzymierzeńcem w walce z krwiakami jest kwiat arniki, która zmniejsza przepuszczalność naczyń oraz wykazuje działanie zarówno przeciwobrzękowe, jak i przeciwzapalne, a więc... zdecydowanie przyspiesza wchłanianie sińców. W aptekach znajdziecie na przykład "Maść arnikową" ELISSA. Nie jest to drogi nabytek, bo za 10 g zapłacicie około 4-5 zł.

środa, 6 sierpnia 2014

Urofuraginum

Temat dzisiejszego artykułu podsunęły mi statystyki sprzedaży w aptece. :) Ostatnio bowiem chyba najlepiej sprzedawanym preparatem jest "Urofuraginum". Właściwie jest to zrozumiałe - na zewnątrz upalnie, czas urlopów, a więc chętnie korzystamy z basenów, jacuzzi i innych tego typu 'wynalazków'. Sprzyja to niestety infekcjom dróg moczowych. Dziś więc kilka słów na temat zapalenia pęcherza. 

Ta przykra dolegliwość niezmiernie często daje się ze znaki kobietom... Chyba już kiedyś wspominałam, że my kobiety zawsze mamy "pod górkę". ;) Jeszcze kilka lat temu na zapalenie pęcherza bez recepty można było dostać w aptece tylko jakiś preparat z żurawiną, lub znany pewnie niektórym z Was "Urosept". Ze skutecznością wyżej wymienionych specyfików niestety bywało różnie. Dziś bez konieczności wizyty u lekarza kupić można także furaginę, której skuteczność prawie "powala na kolana" ;) - ulga następuje już po 2-3 dawce. :) 
Tak naprawdę mamy do dyspozycji dwa preparaty z furaginą: "Urofuraginum" i "Urointima FuragiActive". Często w aptece pytacie mnie, czym one się różnią... Właściwie głównie ceną, choć ona także jest porównywalna i zależy od konkretnej apteki - natomiast dawka i substancja czynna są takie same.

Co warto wiedzieć na temat furaginy...? Jest to substancja przeciwbakteryjna, a wiadomo - za zapalenie pęcherza odpowiadają bakterie. Furagina hamuje namnażanie się bakterii, a więc... działa bezpośrednio na przyczynę infekcji. Właśnie dlatego jej skuteczność jest z reguły bardzo zadowalająca, ale UWAGA - nie należy jej nadużywać. Jeśli więc pojawia się drobny dyskomfort przy oddawaniu moczu, nie lećcie od razu do apteki po "Urofuraginum". Być może wystarczą łagodniejsze środki i zakwaszenie moczu. Na własną rękę nie należy też stosować furaginy profilaktycznie, aby zapobiec infekcji, bo może to sprzyjać powstaniu szczepów opornych, a tego przecież nie chcemy.

Pamiętajcie również, aby zawsze trzymać się zalecanego schematu dawkowania, czyli przez pierwszy dzień - 4 razy po 2 tabletki, a później 3 razy dziennie po 2 tabletki. Dobrze jest zachować równy odstęp czasowy między poszczególnymi dawkami, tak jak w przypadku antybiotyków, a więc.... budzik w ruch :) i dawkowanie co 6/8 godzin. ;)
Z reguły już po jednym dniu następuje wyraźna poprawa, ale pamiętajcie, że nie można przerywać kuracji, bo grozi to nawrotem choroby.