czwartek, 31 stycznia 2013

Laboteq SKIN

Z racji na dużą liczbę pytań otrzymywanych drogą mailową dotyczących preparatu "Laboteq SKIN", zdecydowałam się poświęcić dzisiejszy post właśnie temu suplementowi. 

Tak jak w przypadku większości specyfików Aflofarmu, pojawieniu się produktu w aptekach towarzyszyła intensywna kampania reklamowa w telewizji. Taka bowiem jest strategia marketingowa firmy. 
Czy skuteczna...? 
Myślę, że tak, bo pracując w aptece da się zauważyć, że gdy tylko reklama jakiegoś suplementu pojawia się w TV, to od razu w aptekach pojawiają się potencjalni klienci. Zastanawia mnie tutaj jednak jedna rzecz.... O wiele wcześniej niż "Laboteq", Aflofarm miał w swojej ofercie preparat "Agelimit" o właściwie identycznym składzie. 
Po co więc w ubiegłym roku firma zdecydowała się na "niby nowość" pod nazwą "Laboteq SKIN"? Chyba trzeba pytać pracowników działu marketingu Aflofarmu. ;) Jak dla mnie to tylko bezsensowne mnożenie preparatów na rynku farmaceutycznym... Jak widać firma stawia na ilość, a nie na jakość. Niektórzy pewnie powiedzą, że "od przybytku głowa nie boli", tylko po co?

Ale nie o firmie Aflofarm miało być, bo to temat rzeka, a o samym preparacie. Według producenta zawarte w specyfiku "Laboteq SKIN" unikalne połączenie koenzymu Q10, hydrolizatu białek kolagenowych, kwasu hialuronowego i beta-karotenu, a także niektórych witamin, korzystnie wpływa na elastyczność i jędrność skóry oraz wygładza zmarszczki. Producenci używają tutaj nawet górnolotnej nazwy "formuła CWR" (CONTINUOS WRINKLES REDUCTION) ;) Brzmi pięknie ;) ale jak się sprawdza i czy rzeczywiście są to dawki, które mogą zdziałać cuda? 


czwartek, 24 stycznia 2013

Blog roku 2012 - głosowanie rozpoczęte

Kochani!

Jak wiecie z bannera powyżej, mój blog bierze udział w konkursie na Blog Roku 2012. Więcej na ten temat możecie przeczytać klikając w banner. 
Właśnie rozpoczął się etap głosowania SMS-owego, który potrwa do końca stycznia. 
Jeśli podoba Wam się ten blog, znajdujecie w nim przydatne informacje i chcecie docenić moją pracę ;), zachęcam do głosowania. 

Wystarczy wysłać SMSa o treści D00092 na numer 7122.
(znak 0, to cyfra 'zero')

Koszt SMSa to 1,23 zł.

Dodam, iż dochód z SMS-ów przeznaczony jest na cele charytatywne (wspomaga obozy integracyjno-rehabilitacyjne dla dzieci niepełnosprawnych oraz z ubogich rodzin).

Z góry dziękuję za każdy oddany głos! :)

środa, 23 stycznia 2013

Sambucol skuteczny w walce z wirusami

Mimo, że za oknami wreszcie prawdziwa, piękna zima, grypa nadal daje o sobie znać. Niestety i mnie dopadło jakieś przeziębienie :( Zazdroszczę tym, którym udało się uniknąć zachorowania, a zdrowia życzę tym, którzy aktualnie zmagają się z grypą, czy przeziębieniem.
Z racji na sezon grypowy, bohaterem mojego dzisiejszego posta postanowiłam uczynić czarny bez (Sambucus nigra). Chyba nikomu nie trzeba przedstawiać tej rośliny, bo występuje ona dość powszechnie w całej Polsce, często w zaroślach, na skraju lasów, a także przy drogach, czy w sąsiedztwie zabudowań. Nie wiem jak Wy, ale ja miałam okazję spróbować kiedyś konfitury z owoców czarnego bzu babcinej roboty ;) Do dziś pamiętam ten smak. Mniam, mniam ;)

Ale co czarny bez ma wspólnego z grypą? Okazuje się, że całkiem sporo.

Pamiętam, jak na półce w mojej aptece z racji na rekomendacje lekarzy i zainteresowanie pacjentów pojawiły się (wtedy jako nowość) dwa syropy: "Sambucol Kids" i "Sambucol". Tak szczerze, to spoglądając wtedy na informację na opakowaniu, pomyślałam, że to kolejny "pic na wodę" ;) , bo główny składnik - ekstrakt z owoców bzu czarnego, to przecież nic nowego i zaskakującego w dziedzinie medycyny. W końcu czarny bez jest od dawna znany ze swojego działania napotnego i przeciwgorączkowego oraz szeroko stosowany w ziołolecznictwie przy przeziębieniach i infekcjach grypowych :) Zaintrygowała mnie jednak wówczas tajemnicza nazwa na opakowaniu "Antivirin" i postanowiłam trochę pogłębić swoją wiedzę. 

Co się okazało i jak ekstrakt z owoców bzu czarnego wypada w badaniach naukowych? 

A wypada całkiem obiecująco. 
Co więcej, wyniki badań potwierdzają, że może on być z powodzeniem wykorzystywany w leczeniu infekcji wirusowych i bynajmniej nie chodzi tu o działanie napotne czy przeciwgorączkowe. Doświadczenia przeprowadzone in vitro wykazały bowiem zarówno działanie przeciwbakteryjne, jak i przeciwwirusowe ekstraktu z owoców Sambucus nigra. Udało się nawet zidentyfikować związki, które wiążąc się z ludzkim wirusem grypy AH1N1, hamując jego zdolność wnikania do komórek gospodarza i w ten sposób zapobiegając infekcji wirusowej. In vitro to jednak zawsze tylko "in vitro", czyli badania przeprowadzane w warunkach laboratoryjnych, dlatego  naukowcy musieli pójść o krok dalej i pokuszono się o badania na zwierzętach, a konkretniej szympansach. Okazało się, że profilaktyczne stosowanie ekstraktu z owoców bzu czarnego zmniejszyło zapadalność szympansów na infekcje wirusowe, a podawanie go w trakcie choroby, skracało średni czas trwania choroby. Choć wg teorii Darwina człowiek pochodzi od małpy, to jednak badań na szympansach nie można ot tak przenosić na ludzi ;) 
Przeglądając publikacje naukowe udało mi się dotrzeć także do badań klinicznych, które są najbardziej istotne. Potwierdziły one przeciwwirusowe działanie standaryzowanego ekstraktu z bzu czarnego, tak jak się spodziewano. Wykazano ponadto, że efekt przeciwwirusowy związany jest z ograniczeniem wnikania wirusa do komórek gospodarza, co przyczynia się do zahamowania infekcji wirusowej. W przeprowadzonych badaniach zaobserwowano także skrócenie czasu trwania choroby (aż o 3-4 dni) u pacjentów stosujących standaryzowany ekstrakt z owoców bzu czarnego, w porównaniu do grupy kontrolnej z placebo. 
Czy te 3-4 dni to dużo? Myślę, że tak, biorąc pod uwagę fatalne samopoczucie przy infekcjach wirusowych ;) nie wiem jak Wy, ale ja marzę zawsze wówczas, aby poczuć się już w końcu choć trochę lepiej.

Tak to wygląda w świetle badań. Myślę, że obiecująco :) choć jakoś nie dotarłam do badań klinicznych przeprowadzanych na większej grupie pacjentów. Na pewno temat jest jednak otwarty i dalsze badania będą przeprowadzane.

Na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że mimo wszystko, kiedy bierze nas grypa czy przeziębienie, warto pamiętać o "sambucolowych syropkach" Ja sama je często polecam pacjentom i muszę przyznać, że słyszałam już sporo pozytywnych opinii. Pacjenci narzekają jedynie na cenę, bo około 30zł za butelkę to nie jest mało. 

Dziś na rynku aptecznym mamy już całą "rodzinę" Sambucoli i każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie:

  • "Sambucol Kids" zawierający standaryzowany ekstrakt z owoców bzu czarnego i witaminę C - dla dzieci od 3 roku życia;
  • "Sambucol Junior" zawierający standaryzowany ekstrakt z owoców bzu czarnego, witaminę C oraz cynk - dla dzieci powyżej 6 roku życia;
  • "Sambucol Original Formula" zawierający standaryzowany ekstrakt z owoców bzu czarnego, dla dzieci powyżej 12 roku życia i dorosłych;
  • "Sambucol Immuno Forte" zawierający standaryzowany ekstrakt z owoców bzu czarnego, witaminę C i cynk, dla dzieci powyżej 12 roku życia i dorosłych;
  • "Sambucol Extra Strong" zawierający ekstrakt z owoców bzu czarnego, witaminę C, cynk. witaminę B6, witaminę D, kwas foliowy, selen i miedź.


Pamiętajcie, że producent zaleca, aby tych syropów nie popijać dodatkową porcją płynów.
Ja osobiście próbowałam kiedyś "Sambucol Original Formula" i smakuje w miarę ok, choć nie tak dobrze, jak wino z czarnego bzu domowej roboty ;)



sobota, 19 stycznia 2013

Jak walczyć z migreną

Dziś postanowiłam napisać kilka słów na temat migreny, ponieważ według statystyk problem dotyczy 10-15 % populacji ludzi na całym świecie, więc  całkiem sporo. Niestety nie ma tutaj sprawiedliwości, ale moim zdaniem właściwie nie ma jej generalnie na świecie ;), bo kobiety chorują na migrenę  4 razy częściej niż mężczyźni. Jak zawsze więc mamy 'przekichane' :(

Migrenowy ból głowy posiada kilka cech charakterystycznych - przychodzi nagle, ma charakter pulsujący i najczęściej jednostronny. Często towarzyszą mu dodatkowe objawy tj. mdłości, nadwrażliwość na światło, dźwięk czy zapach.

Pierwsze wzmianki o migrenie sięgają starożytności i już Hipokrates opisywał objawy migrenowego bólu głowy, więc problem jest  "stary jak świat", ale czy w związku z tym wszystko już o migrenie wiemy?
Do dziś niestety nie do końca wyjaśnione zostały przyczyny i mechanizmy wywołujące migrenę - jak zawsze jest kilka teorii, ale która jest tą właściwą  - nie wiadomo ;) Znane są jednak pewne czynniki, które mogą wywoływać migrenę (np. nadmierny wysiłek, zbyt długa podróż, brak lub nadmiar snu, a także niektóre produkty spożywcze np. sery dojrzewające), dlatego  polecam tutaj samoobserwację i próbę znalezienia tych czynników. Czasami ich wyeliminowanie, eliminuje również migrenowe bóle głowy - a to chyba najbezpieczniejsza metoda leczenia ;)
Pomocne mogą być też metody niekonwencjonalne tj. medytacja czy aromaterapia (ok. 15 minutowa kąpiel z dodatkiem olejku lawendowego, miętowego czy sosnowego), a także ziołowe herbatki np. napar z melisy ;) czy kozłka lekarskiego. 
Jeśli chodzi o ziołolecznictwo, to na uwagę zasługują dwa surowce, wykorzystywane w leczeniu migrenowych bóli głowy:
Tanacetum parthenium (złocień maruna) i Petasites hybridus (lepiężnik różowy). Podobno preparaty ze złocienia maruna w Anglii cieszą się ogromną popularnością, i co najważniejsze - bardzo wysoko ocenia się ich skuteczność.

W Polce niegdyś w aptekach kupić można było płyn doustny "Mariomigran" z Phytopharmu, który zawierał sok ze świeżego ziela złocienia. Obecnie jednak nie jest to preparat dostępny w sprzedaży, bo skończyła się jego rejestracja :( a firma nie zadbała o jej przedłużenie.
Przez internet zakupić można natomiast  preparat "Feverfew" brytyjskiej firmy LifePlan, który zawiera ekstrakt z młodych liści Złocienia maruna. Opakowanie 30 tabletek to koszt około 16zł.

Statystyki mówią, że większość osób cierpiących na migrenowe bóle głowy leczy się na własną rękę. Zresztą zgodnie z zaleceniem WHO (Światowej Organizacji Zdrowia) w pierwszej kolejności zaleca się stosowanie leków   przeciwbólowych dostępnych bez recepty lekarskiej. Ciężko tutaj zarekomendować jakiś środek, bo właściwie wiele zależy od wrażliwości osobniczej organizmu i niemal każdy pacjent ma jakieś swoje sprawdzone preparaty. Niektórym wystarcza zwykły "Ibuprom", inni sięgają po preparaty wieloskładnikowe tj. "Antidol 15", czy "Apap extra". 
W mojej aptece sporym powodzeniem cieszy się "Solpadeine" - w formie musującej smakuje okropnie, ale mamy do dyspozycji też kapsułki czy tabletki ;) 
Oczywiście wybierając dany specyfik warto uwzględnić jego przeciwwskazania - polecam tutaj podpytać farmaceutę, bo nie każdy lek jest bezpieczny dla każdego pacjenta.

Całkiem niedawno na polskim rynku aptecznym pojawił się nowy lek na migrenowe bóle głowy, dostępny bez recepty  "Excedrin Migrastop" z firmy Novartis. 
Co go wyróżnia? Nazwa preparatu bardzo złożona - chyba niezbyt zapadająca w pamięć przeciętnemu pacjentowi;) Według mnie można było wymyślić coś mądrzejszego, a zarazem prostszego, ale to nie ja jestem specem od marketingu w Novartisie ;) 
Skład wygląda na dość innowacyjny, bo 1 tabletka zawiera paracetamol w  w sumie niskiej dawce 250mg, kwas acetylosalicylowy także w dawce 250mg oraz 65mg kofeiny, która  wzmacnia działanie pozostałych składników. Te niższe dawki powodują, że ryzyko działań niepożądanych się nie kumuluje i jest tak niskie jak w przypadku monoterapii paracetamolem czy kwasem acetylosalicylowym. Według informacji prasowej firmy Novartis, badania kliniczne wykazały bardzo wysoką skuteczność preparatu. Wg nich lek silniej i szybciej niż Ibuprofen w wysokiej dawce 400mg :), a co szczególnie zaskakujące, jest skuteczniejszy we wczesnym zwalczaniu migrenowego bólu głowy, nawet od sumatryptanu w dawce 50mg - (preparaty Sumigra, czy Cinie), który jest szeroko stosowanym przy migrenach lekiem dostępnym na receptę lekarską. 
Na rynku polskim preparat Novartisu to nowość, natomiast w USA znany i uznawany za skuteczny w terapii migreny jest od bardzo dawna;)
Polecam jednak, jak zawsze nie popadać w euforię związaną z nowością, tylko zwrócić uwagę na działania niepożądane, bo są grupy pacjentów, dla których lek jest bezwzględnie przeciwwskazany. Nie należy go stosować u osób z chorobą wrzodową, ciężkimi schorzeniami nerek, wątroby czy serca, hemofilią, a także w przypadku uczulenia na którykolwiek składnik preparatu.



Warto również przeczytać:



piątek, 11 stycznia 2013

Niedobór żelaza

Dziś na prośbę jednej z Czytelniczek bloga będzie trochę na temat żelaza.
Często w aptece spotykam się z pacjentami, którzy mają problem z doborem dla siebie odpowiedniego preparatu i skarżą się, że albo stosowany preparat jest nieskuteczny, albo źle tolerowany. 
Na co więc należy zwrócić uwagę?

Na początek warto zaznaczyć, że większość żelaza w organizmie człowieka to żelazo, które wchodzi w skład hemoglobiny, czyli czerwonego barwnika krwi, dlatego takim chyba najbardziej oczywistym objawem niedoboru żelaza jest anemia.
 Główne przyczyny niedoboru żelaza to natomiast:

- nieodpowiednia dieta i tutaj grupą szczególnie narażoną są wegetarianie (ze względu na brak w diecie żelaza pochodzącego z mięsa) oraz osoby nieracjonalnie się odchudzające;
- nadmierna utrata żelaza w wyniku przewlekłych krwawień (obfite miesiączki, hemoroidy, choroba wrzodowa);
- zwiększone zapotrzebowanie (kobiety w ciąży i karmiące, krwiodawcy, sportowcy);
- nieprawidłowe wchłanianie żelaza (stany po resekcji żołądka, zespoły złego wchłaniania)

To oczywiście tylko wybrane przykłady. Pamiętajmy również o naszych pociechach, bo często problemy z koncentracją, mówieniem czy koordynacją ruchową u dzieciaków to właśnie skutek anemii. 

Właściwie oczywistym jest, że zanim sięgniemy po gotowe preparaty żelaza z apteki, warto przyjrzeć się swojej diecie, często sama zmiana nawyków żywieniowych rozwiązuje problem.
Pamiętajcie, że głównym źródłem żelaza w diecie jest mięso (podroby, wątróbka) - zawiera ono tzw. żelazo hemowe, które dość dobrze wchłania się z przewodu pokarmowego. Pozostałe źródła to produkty zbożowe, a także owoce czy warzywa (np. natka pietruszki), ale jest to żelazo o wiele gorzej wchłanialne. 

A co jeśli modyfikacja diety nie wystarcza? Niestety czasem bywa tak, że trzeba sięgnąć po gotowe preparaty - najczęściej w formie doustnej, bo to najbardziej fizjologiczna i bezpieczna droga podania. 
W aptekach mamy oczywiście całą gamę preparatów żelaza :) najczęściej są to preparaty zawierające sole żelaza tj. siarczan, bursztynian, glukonian czy jabłczan ;) Właściwie wszystkie te związki są stosunkowo dobrze wchłanialne. Przy wyborze konkretnego specyfiku polecam jednak zwrócić uwagę na zawartość żelaza elementarnego w 1 tabletce. Często, i to nie tylko w przypadku preparatów z żelazem, ale także innymi minerałami, pacjenci patrzą bowiem na zawartość danej soli, a to mylące ;).

Przykładowe preparaty to:

Ascofer (Espefa) - 1 tabletka zawiera 200mg  glukonianu żelaza -ale  ilość jonów żelaza w 1 tabletce to 24mg
Biofer (Pharbio) - 1 tabletka zawiera 25mg fumaranu żelaza - ale ilość jonów żelaza w 1 tabletce to 9mg
Biofer to dość szczególny preparat, bo zawiera także sproszkowaną hemoglobinę, która właściwie również jest źródłem żelaza, ale zastanawiam się jak to jest w rzeczywistości, bo hemoglobina to przecież białko, a białka, aby zostały wchłonięte, muszą zostać strawione przez odpowiednie enzymy ;) a więc to wszystko nie jest takie proste i oczywiste. Ciekawa jestem, czy producent przeprowadzał jakieś badania wchłaniania żelaza z hemoglobiny sproszkowanej, ja póki co do nich nie dotarłam, natomiast pewnie samo hasło "hemoglobina sproszkowana" działa na psychikę klienta, bo co tu dużo mówić brzmi poważnie ;)

Przeglądając rynek preparatów z żelazem natknęłam się jeszcze na "Yomi żelazo" w formie żelków ;) ale ja jakoś nie mam chyba do niego przekonania, tzn. nie mam w ogóle przekonania do podawania żelaza w formie słodkich miśków. Poza tym dawka też nie jest powalająca, bo na 1 żelek mamy 5mg żelaza (w formie fumaranu).

Istnieje jeszcze cała gama preparatów na receptę, tutaj właściwie już lekarz decyduje o wyborze. Wymienię kilka: 
w tabletkach - Hemofer prolongatum, Sorbifer DurulesTardyferon
w syropie - Ferrum Lek
Dawki w tych preparatach są już większe i np w 1 tabletce Hemofer prolongatum mamy aż 105 mg jonów żelaza:)

Oczywiście tak jak w większości preparatów warto wspomnieć o drugiej stronie medalu, czyli działaniach niepożądanych, które często zmuszają pacjenta nawet do odstawienia danego specyfiku. W przypadku preparatów żelaza pacjenci najczęściej skarżą się na działania niepożądane ze strony przewodu pokarmowego (nudności, biegunki, zaparcia, kolki jelitowe). Ich pojawienie się  wymaga zmniejszenia dawki leku lub jego przyjmowania po posiłkach. Na pewno wchłanianie żelaza jest lepsze na czczo i między posiłkami, ale warto wiedzieć, że zdecydowanie lepsza tolerancja będzie, gdy zażyjemy preparat  po jedzeniu ;) Warto też pamiętać, że z reguły lepiej tolerowane są preparaty o przedłużonym uwalnianiu:) np. Hemofer prolongatum.

I jeszcze słów kilka o interakcjach żelaza ze składnikami pożywienia czy innymi lekami. 
Warto wiedzieć, że istotnym czynnikiem zwiększającym wchłanianie żelaza  w jelicie cienkim jest witamina C, a także kwas foliowy:) 
Do składników diety zmniejszających w istotny sposób wchłanianie żelaza należą natomiast: błonnik pokarmowy, produkty mleczne, duża ilość tłuszczów w diecie, picie dużych ilości kawy czy herbaty. Nie popijajcie nigdy preparatów żelaza herbatą, bo zawarte w niej taniny tworzą  z żelazem nierozpuszczalne i niewchłanialne kompleksy.
Pamiętajcie również, aby preparatów żelaza nie łączyć z innymi składnikami mineralnymi (tj. wapń, mangan, cynk) a także nie zażywać ich równocześnie  z popularnymi preparatami wielowowitaminowymi typu Centrum czy Vigor, bo zmniejsza się wtedy wchłanianie żelaza.

Związki żelaza natomiast hamują wchłanianie niektórych leków, m.in. antybiotyków z grupy tetracyklin (np. Doxycyclinum kapsułki), fluorochinolonów (np. Cipronex), kaptoprilu, mogą również wywoływać niekorzystne interakcje z lekami przeciwzakrzepowymi (Acenocumarol, Sintrom, Warfin), a także osłabiać działanie szeregu innych leków np. Dopegytu

Tyle ogólnych informacji, w jednym z następnych artykułów napiszę trochę o innowacyjnych preparatach żelaza - a mianowicie związkach kompleksowych i dowiecie się m.in. co to takiego Ferrochel, które pewnie dla niektórych pacjentów będą lepszą alternatywą z racji na lepszą tolerancję ;)

Na koniec wspomnę o jednej ciekawostce turystycznej dotyczącej żelaza. 
W Brukseli znajduje się Atomium, czyli ponad 100 metrowy model kryształu żelaza. Choć znajduje się na przedmieściach i wstęp kosztuje niemało, bo 11 euro, warto go zwiedzić, a z najwyższej kuli rozciąga się rozległy widok na okolicę. Dodatkowo w pobliżu znajduje się park Mini Europe, gdzie znajdziemy makiety najbardziej charakterystycznych budowli z całej Europy. 


Warto również przeczytać:

Magnez

Chela-Mag B6 na tapecie czyli o czym nie mówią w reklamach ;)

Na lepszy nastrój

piątek, 4 stycznia 2013

Zalety czerwonego wina

Witam Was kochani w Nowym 2013 Roku :) 
Za nami już Święta Bożego Narodzenia i Sylwester ;) Ja niestety z racji ciążowego "dwupaku"  nawet w Sylwestra musiałam się obyć bez lampki szampana, ale pewnie dla niektórych z Was były to dni zakrapiane alkoholem. ;) 
No właśnie. Jak to jest z tym alkoholem? Czy tylko szkodzi zdrowiu, czy można powiedzieć na jego temat coś pozytywnego? Ponieważ alkohol to pojęcie szerokie, dzisiejszy artykuł, trochę nietypowo, będzie o winie :) W końcu w dziale 'O mnie' można przeczytać "miłośniczka dobrego wina" ;) 

Na początek trochę historii, bo pewnie mało kto wie, że za kolebkę winnej latorośli uważa się Azję Mniejszą, a początki upraw winorośli datować można na około 5000 lat przed naszą erą, więc korzenie dalekie i można powiedzieć, że to trunek z tradycjami. W starożytnej Grecji wino było najbardziej cenionym napojem i uchodziło za panaceum. Rzymianie zaś mawiali " In vino veritas" :) 
Ciekawym jest fakt, jak odkryto lecznicze właściwości tego trunku. Zaobserwowano bowiem zaskakująco niską zapadalność na choroby układu krążenia u mieszkańców południowej Francji, którzy znani są z wysoko tłuszczowej i niezdrowej diety. Okazało się, że kluczową rolę odgrywa ich wysoka konsumpcja czerwonego wina ;) (tzw. francuski paradoks). 

Dziś już ciężko zakwestionować szeroki wachlarz zdrowotnych właściwości tego szlachetnego trunku. A jaka jest jego tajemnica?
Wino to napój alkoholowy, który powstaje w procesie fermentacji soku z winogron. Owoce winorośli są skarbnicą wielu substancji czynnych, wykorzystywanych i w farmakologii i kosmetologii. Nie będę Was tutaj zanudzać nazwami chemicznymi, bo to nie o to chodzi. Wspomnę tylko, że w  skórkach ciemnych winogron najcenniejsze składniki to związki typu polifenoli (antocyjany i resweratrol), o silnym działaniu antyoksydacyjnym. Umiarkowana konsumpcja czerwonego wina wpływa więc korzystnie na pracę układu krążenia (działanie przeciwmiażdżycowe, hamujące agregację płytek krwi, likwidacja złogów cholesterolowych, wzmocnienie ścian naczyń krwionośnych, działanie przeciwzapalne, usprawnienie przepływu krwi i poprawa dotlenienia mięśnia sercowego). Składniki czerwonego wina mają też działanie odmładzające i przeciwnowotworowe. Ważna jest tez zdolność wiązania metali ciężkich (odtruwanie organizmu), a także korzystny wpływ na pracę mózgu, czego efektem jest  poprawa  i usprawnienie procesu pamięci.

Dziś mamy na rynku wiele odmian, smaków i rodzajów win, jakie więc wybrać...? Najlepiej dobre czerwone wino o intensywnym ciemno czerwonym kolorze. Jedna lampka takiego wina to źródło nawet 400mg łatwo przyswajalnych polifenoli, a najwięcej jest ich ponoć w burgundzie. Takie na przykład wytrawne winko Burgund Premium o aromacie wanilii i kawy musi smakować wybornie. Mniam, mniam. ;)
Niestety zdrowotne działanie dotyczy głównie czerwonego wina, nad czym  prywatnie ubolewam, bo uwielbiam np. białe Moscato d'Asti czy Alcanta Moscatel, które zawsze staram się przywozić z wojaży po Włoszech czy Hiszpanii. Generalnie wina ze szczepu muskat bardzo mi smakują ze swoim świeżym, owocowym aromatem.

A co zrobić, gdy ktoś nie może konsumować alkoholu? Dziś mamy już na rynku aptecznym suplementy zawierające suchy wyciąg z czerwonego wina, np. "Vincored" - w dość przystępnej cenie, bo ok. 20 zł za 32 kapsułki, co starczy na około 2 tygodniową kurację. Jest też preparat zawierający standaryzowany wyciąg ze skórek ciemnych winogron np. "Longavit". 
Dla bardziej wymagających i zasobnych klientów mamy także czysty "Resweratrol zmikronizowany" w postaci kapsułek ;) ale tutaj cena jest powalająca, bo za 60 kapsułek trzeba zapłacić aż ok. 150 zł. 

Warto tutaj również wspomnieć, że zarówno wino, jak i wyciąg z winogron wykorzystuje się także w kosmetologii. Jedną z pierwszych, która doceniła korzystny wpływ wina na urodę była Kleopatra, która używała maseczki ze sproszkowanego alabastru zmieszanego z winem. Ciekawe jakie były efekty ;) chyba sama bym chętnie spróbowała. 
Obecnie mamy natomiast całą gamę kosmetyków na bazie ekstraktu z winogron, który ponoć świetnie rozjaśnia i rozświetla cerę, łagodzi stany zapalne, zaczerwienienia, a także odmładza. 
Kiedyś miałam okazję wypróbować z serii AA eco "Koncentrat detox", a także "Płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu" ;), które zawierają organiczny olej z pestek winogron. Oba produkty pozbawione konserwantów, barwników syntetycznych, alkoholu czy glikoli, więc jeśli ktoś ma wrażliwą cerę to bardzo fajna sprawa. Polecam, choć może przy koncentracie detox, efekt regeneracji nie był piorunujący ;) O serii AA Eco jednak może innym razem, bo to temat dość szeroki. 

Olejek z nasion winogron często stosuje się także do masaży upiększających, z racji na działanie regenerujące. Ja olejku nie stosowałam ale mogę polecić z firmy Lirene "Balsam regenerujący z wyciągiem z czerwonego wina". Kiedyś go testowałam i powiem szczerze, że bardzo ładnie pachnie, dobrze nawilża skórę i daje uczucie odprężenia;), a poza tym ma bardzo przyzwoitą cenę.

Gabinety SPA z kolei oferują czasem jako jeden z zabiegów kąpiel w czerwonym winie. Przyznam szczerze, że brzmi zachęcająco i chyba się kiedyś sama skuszę na coś takiego ;) 
Jak więc widać każdy znajdzie coś dla siebie ;) a czerwone wino niezależnie od tego, czy w kieliszku, kapsułkach, kremie czy olejku wykazuje bardzo pozytywne działanie na nasz organizm. A apropos kieliszka, pamiętajcie jednak, ze to alkohol i zachowujcie zawsze zdrowy rozsądek w jego konsumpcji ;)



Warto również przeczytać: